Rozdział 50
Odwróciłam się.. Nie wiedziałam kto to. Po ostatnich zdarzeniach bałam się czegoś takiego. Ku mojemu zdziwieniu był to facet, może im był zboczony, ale.. To był Louis! Był cały zdenerwowany. Nie wiedziałam czemu, przecież nie było mnie zaledwie jakieś 2 godzinki. Chociaż dla mnie trwało to niczym wieczność. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Byłam zakłopotana.
Lo: I..Iza! - Wydyszał.. Musiał pewnie długo biec. Bardzo długo. Czekałam na to co dalej się stanie. Nie chciałam zadawać bezsensownych pytań typu "co", no bo poco mam to robić?
Lo: Stało się.. Stało się coś strasznego...
I: Co się kurwa stało? O co Ci chodzi, jak to jest związane z Harrym nawet mi nie mów! Zresztą ciesz się, że tobie odpowiedziałam!
Lo: A o co Ci teraz chodzi???
I: O to kurwa, że mieliście mnie w dupie!
Lo: To nie tak...
I: A jak?
Lo: Nie o to chodzi, nie chcę nic mówić, ani ten.. Musimy jechać.
I: Gdzie znowu! - Zorientowałam się, że cały czas zachowywałam się jak by Louis był moim wielkim wrogiem od zawsze, rozejrzałam się, zobaczyłam wzroki zazdrosnych fanek, które z chęcią by mnie zabiły. Niektóre wpatrywały się w nas pustym wzrokiem, nie rozumiejąc co mówimy, inne wpatrywały się z pogardą, na to w jaki sposób im odpowiadam, robiły tak bo nas rozumiały, choć były te osoby nie liczne. Spojrzałam na Darcy. Zasnęła w najlepsze, potem spojrzałam na Lou. Była widać po nim zakłopotanie. Jak by nie umiał powiedzieć mi prawdy, jak by miała ona mnie strasznie zaboleć. Było mi z tego powodu dziwnie niezręcznie, ale postanowiłam nie okazywać tego, postanowiłam udawać nie przejętą tym co mogło się stać.
Lo: Do.. do szpitala.
I: Jak to do szpitala? Co się stało??
Lo: Dowiesz się później, bo możesz się lekko podłamać...
I: Louis błagam! Nie wkurwiaj mnie bardziej, niż jestem wkurwiona!!! - Wrzasnęłam po raz kolejny już dzisiaj. Teraz na serio się przestraszyłam. Nie wiedziałam, czy coś się stało, a jak się stało to komu. Bałam się, że to coś poważniejszego. Widziałam, że Louis woli nie odpowiadać na to pytanie, więc ruszyłam powolnym krokiem, na co on jednak przyśpieszył. Szliśmy w milczeniu, niezręczną ciszę przerwał płacz Darcy. Pewnie była głodna, ale nie nakarmię jej na środku ulicy, więc starałam się ją uspokoić. Po chwili znaleźliśmy się w Taxi, po którą wcześniej musiał zadzwonić Lou. Wsiedliśmy.
*** Z perspektywy Mai ***
Po chwili, kiedy z Zaynem siedziałam w pokoju usłyszeliśmy trzask. Przez okno zobaczyliśmy tylko Liama, szedł z komórką w ręku.
M: Pewnie idzie do Danielle...
Z: No właśnie...
M: Dzwonię po Paulę! - Spróbowałam wybiec z pokoju, ale Zayn złapał mnie za kaptur bluzy.
Z: A po co?
M: A nic, tak dla twarzystwa...!
Z: Do towarzystwa jestem przzecież też ja...
M: Z ciebie naprawdę ekstra towarzystwo...
Z: Szczegóły, powinienem bo jestem twoim chłopakiem.
M: No właśnie, i to jest ten problem. - Wreszcie mu się dałam i usiedliśmy na łóżku.
Z: Niby co dla ciebie tu jest problemem?
M: Ty?
Z: Wiesz, dla mnie nie ma problemów.
M: Tak, bo ty życia nawet nie bierzesz na poważnie...
Z: ŚMIERTELNIE poważnie...
M: Dobra, cicho już bądź... - Spróbowalam zadzwonić po pierwszą lepszą osobę, na marne, bo Zayn już mnie wywalił, i zlecieliśmy ze śmiechem z łóżka.
Z: Ty wiesz, że z tobą zawsze życie jest śmieszniejsze?
M: A z tobą łatwiejsze... - Przypomniałam sobie niektóre momenty, w których nie chciałam czegoś zrobić, ale potem się okazało że gdyby Zayn mnie do tego nie zmusił, to bym żałowała jak nigdy. Po chwili jednak myśli szybko odeszły, bo Zayn ściągnął ze mnie spodenki.
Z: Mam cię!
M: Jesteś stuknięty! Nie wiesz, że jak się mnie wyciąga z zamyślenia to jestem bliska SZOKU?!
Z: No wiesz, często ci tak robię!
M: No właśnie, jesteś zagrożeniem dla mojego życia! - Zayn ciągnął ze mnie bluzke, więc odegrałąm się na nim, ale już po chwili nie mogłam odciągnąć oczu od jego tatuażu który miał na torsie.
Z: No wiesz, jakoś ze mną jeszcze nie doznałaś żadnego szoku....! - Wciągnął mnie na łóżko, kiedy znowu wybudziłam się z zamyślenia.
M: Ja pierdzielę, czemu jeszcze nie ma Izy...
Z: Poprawka, nie ma tu NIKOGO! Nikt nie będzie nam przeszkadzał! Widzisz, jakiego my mamy farta?
M: Dla mnie to może być pech... - Zaczęliśmy tylko się śmiać, gdy po chwili znowu ktoś trzasnął drzwiami a do naszego pokoju wszedł Liam.
Z: Ja pierdolę, musisz w takim momencie?
Li: Wy mi też przeszkadzacie, a teraz jedynie proszę was, żebyście może kopulowali CISZEJ...!
M: Aha...? No to mogłeś się jeszcze gdzieś przejść... - Ktoś szedłna górę, a Liam szybko zamknął drzwi, i usłyszeliśmy damski głos, podoby do.. Danielle. Wiedziałam, że to po nią szedł. Teraz by najmniej już nie możemy wyjśc z pokoju, bo znowu Liam dostanie wścieklizny, że Danielle mu "spłoszyliśmy"...
*** Z perspektywy Izy ***
Jazda była długa i męcząca. Długa w moich oczach, choć tak na prawdę nie jechaliśmy dłużej niż 10 minut.
I: Wytłumaczysz mi to? Bo zaraz zawału dostanę..
Lo: A uciekniesz?
I: Jeśli trzeba?
Lo: To nie powiem.
I: Louis!
Lo: Nie, nie powiem tego jeśli będzie choć 0.00001% na to że uciekniesz!
I: Dobra, przysięgam, że nie ucieknę.
Lo: A więc chodzi o to, że twoja matka zaczęła naskakiwać na nas, zwłaszcza na Harrego, że oboje jesteście nastolatkami, powinniście korzystać z życia, a ona jakaś tam sobie "gwiazdeczka" zrobiła Ci dziecko, i że on sobie zapłaci alimenty, bo go stać, a ty na zawsze zostaniesz z dzieckiem. On zaczął jej się sprzeczać, że Cie kocha i Cie nie zostawi i wybiegł. Ona pobiegła za nim wrzeszcząc, że ktoś taki jak on nie zasługuje na nic i...
I: Jak to kurwa... Wiedziałam! I się nie zacinaj bo zaraz znowu zemdleje!!
Lo: Lepiej nie..
I: To mów!
Lo: Ona wepchnęła go pod rozpędzone auto...
I: Zabije sukę! Co mu się stało! - Po moim policzku popłynął strumień łez.
Bałam się tak bardzo. Wiedziałam, że ta suka, zwana moją MAMĄ coś mu zrobi. Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, aby tam iść, ale nie! Uparli się i mają. A co jeśli coś mu jest?! Coś poważnego! Coś co uszkodzi go do końca życia, przecież mógł uszkodzić sobie jakieś kręgi, żyły, czy co tam! Może już nigdy nie chodzić, a co gorsza może tego nie przeżyć. Spojrzałam już prawie kompletnie rozbeczana na Louisa. Milczał. Jego wzrok był pusty, nie mogłam wywnioskować z niego, czy to było coś złego, czy bardzo złego.
I: Louis! Ja zaraz...
Lo: Nie! Nie mdlej. Nic poważnego mu się nie stało. Znaczy się, stracił przytomność i troszkę się potłukł, bo kierowca zauważył kłócących się ludzi i zwolnił.
I: Kamień z serca, ale i tak ją zabije!!! Jak mogła! Jak ona mogła mnie urodzić.. ONA, ktoś taki, ktoś kto chce zrujnować mnie, moją rodzinę i mój związek! - Rozpłakałam się bardziej, o ile to było możliwe. Ulżyło mi jak dowiedziałam się, że nic poważniejszego się nie stało, ale sam fakt! Jak ona mogła coś takiego zrobić. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
Lo: Miałaś rację, ale nie naskakuj na niego...
I: Nie mam zamiaru.
Po dojechaniu do szpitala Harry był jeszcze nie przytomny. Szczerze, to wstyd, czułam wstyd za moją matkę! Wiem, że to nie ja to zrobiłam, ale i tak było mi za nią wstyd. Jak ją kochałam tak ona teraz mnie krzywdzi? Nie pozwolę. Jak dojechaliśmy na miejsce, powiedziałam Louisowi, aby wziął Darcy, a ja od razu pobiegłam do Hazzy. Widziałam go nie raz, jak spał, ale teraz wiedziałam, że może się za szybko nie obudzić. Przypomniało mi się jak Majka się pocięła, że była nieprzytomna przez 3 miesiące, jak wtedy byliśmy podłamani. Lekarze po krótkich badaniach powiedzieli, że powinien się obudzić za od kilku godzin do kilku dni. W między czasie lekarze kilka razy mnie wypraszali. Jak czekałam wraz z 2 chłopaków i Darcy na dalsze słowa, zadzwoniłam do Oli. Chciałam, aby poleciała z Lou, Niallem i Darcy do Londynu, aby wytłumaczyli reszcie co się stało. Było ciężko, no bo Ola przyszła bez problemu, ale tłumaczenia, że ona jest nie winna były ciężkie. Louis był na mnie wściekły, ale nie przejmowałam się, wiedziałam jaka jest Ola i wiedziałam, że musiała, że nie miałaby gdzie mieszkać. I w sumie nie dziwie się jej też, że zwiała. Mi też by było wstyd na jej miejscu, ale podejrzewam, że jak by nie zwiała to jakoś by się i tak to wyjaśniło... W końcu po jakichś 2 godzinach przekonywania zgodzili się. Zostałam sama, z Harrym. Siedziałam przy nim jeszcze 4 godzinki, aż zgłodniałam i poszłam do automatu po jakieś chipsy i colę. Po jakichś 5 godzinach odlotu Lou, Nialla, Darcy i Oli zadzwonił mój telefon. To była Maja. Nie chciałam jej tego tłumaczyć, ale trzeba było.
I: Halo?
M: Jak to halo? Czemu nie dzwonisz!
I: A czemu mam dzwonić?
M: Jak to czemu? Harry jest w szpitalu, my się martwimy, a ty się pytasz po co dzwonić!
I: A ty dzwonisz po to, żeby się ze mną kłócić? To pa. - Rozłączyłam się.
Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, zwłaszcza, że się tak zachowywała. Po chwili mój telefon rozdzwonił się po raz drugi. To był Louis.
I: Maja jeśli to ty to i tak się rozłączę!
Lo: Nie, to ja. Są jakieś zmiany?
I: Nie, a co im powiedziałeś?
Lo: Że Hazza jest w szpitalu.
I: Tylko tyle? Nie powiedziałeś co się stało?
Lo: Nie, ale muszę kończyć, bo coś czuje, że ktoś idzie, Pa.
I: Pa. - Rozłączyłam się. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie zapytałam o Olę, ale nie mam ochoty teraz z nią rozmawiać i kolejnej tłumaczyć co się stało. Siedząc tak w szpitalnym holu z nudy zaczęłam coś pisać. Po COŚ kryła się piosenka, nowa piosenka Crazy Mix. W nudzie spędziłam kolejne dwa dni męczącego czekania. Cały czas siedziałam przy nim. Nie chciałam wychodzić, ani zasypiać nawet na moment. Bałam się, że coś może się stać.
*** Sen Harrego ***
D: Tatusiu?
H: Co? Gdzie ja jestem???
D: Tato? To ty??
H: Kim jesteś!
D: To ja, Daniel...
H: Jak?? Gdzie ty jesteś!!
D: Idź do przodu.
Wykonałem posłusznie polecenie głosu podającego się, za moje zmarłe dziecko. Zobaczyłem chłopca. Miał może 2 lata.
D: Tatusiu, kochasz mnie?
H: Ale o co kurde chodzi! Przecież ty nie żyjesz.
D: W rzeczywistości śpię.. Tutaj jestem i kiedyś będę.
H: Nie rozumiem...
D: Ukochaj ode mnie mamusię i siostrzyczkę. Kocham Cię tatusiu. Papa.
Nie wiedziałem o co chodzi, ale tajemniczy 2-latek zniknął. Jak by się rozpłynął. A ja otworzyłem oczy. Ujrzałem jasne światło i jasno-niebieskie ściany pomieszczenia w którym się znajdowałem. Zobaczyłem ją. Siedziała tam. Czuwała przy mnie...
*** Z perspektywy Mai ***
Po około 2 godzinkach Danielle poszła, a my wreszcie mogliśmy zejść na dół. Włożyłam na siebie TO i zbiegłam na dół. Obejrzeliśmy z Liamem 2 filmy, a potem ktoś wszedł do domu. Cieszyłam się, ale potem entuzjazj zniknął. Przyjechali Louis, Niall, Darcy.. Ale ku mojemu zdziwieniu nie przyjechali Izka i Hazza, których najbardziej oczekiwałam, a OLA!
M: Ej no co ona tu robi! - Zaczęłam iść tyłem do schodów.
Lo: W skrócie Izka nas namówiła żeby ją zabrać do nas, a sama została z Hazzą w szpitalu... - Powiedział zasapany i pobiegł na górę. Ola stała, jak by nie wiedziała co ma zrobić. W sumie tego domu jeszcze nie widziała, ale mimo to, przecież nie będzie stać w miejscu. Na rękach trzymała Emmę. Zayn moco przytulił mnie, gdy już miałam się wyrżnąć na schodach. Po chwili jednak pobiegłam do pokoju Matta.
M: Ja pierdolę, o co tu do cholery chodzi?! Ola tutaj, Hazza w szpitalu...! - Byłam bliska płaczu, ale mocno przytuliłam Matta i usiadłam na futrzastym dywaniku. Patrzyłam w jego niebieskie oczka. Prawda że coś mu się po mnie przyjęło, ale dopiero teraz wreszcie nie zajmuję się nim, tylko po prostu, jestem przy nim, bo chcę. Wreszcie razem z nim na rękach zeszłam na dół, nie będę już taka, pójdziemy razem na górę, ale jej się śni, jeżeli mam jej wybaczyć to co odpierdoliła. Wreszcie gdy zeszłam na dół nikogo nie było, tylko ona kucała przy drzwiach z Emi.
M: Idziesz na górę...? - Powiedziałam, jeszcze z lekką obojętnością.
O: Jak mogę, to z chęcią... - Powiedziała wstając i ciągle patrzac na Matta. Weszłyśmy tylko zobaczyć czy Lou włożył do łóżeczka Darcy, i poszłyśmy do pokoju rozmów. Wbrew nazwy jaką naił pokój, który został na górze, milczałśmy ciągle patrząc na Emmę i na Matta. Wreszcie odzewała się.
O: Przepraszam, wiem, że namieszałam...
M: Oczywiście, ze namieszałaś, i to nie wiesz jak! - Powiedziałam tak oschle jak tylko się dało.
O: Może kiedyś Izka powie ci o co chodzi w tym wszystkim, teraz tylko proszę, żebyś mi wybaczyła jak reszta...
M: Oni ci wybaczyli? - Powiedziałam, krztusząc się własną śliną.
O: No tak, chociaż nie łatwo było, ale jakoś to sobie wytłumaczyliśmy... - Powiedziała już z uśmiechem. Spojrzałam w jej zielone oczy. Widniała w nich mała iskierka, przypomniało mi się wszystko, co przeżyłyśmy kiedyś i teraz. Wreszcie wstałam nadal patrząc w jej oczy. Spojrzałam na twarzyczkę Matta, wesoło gaworzył. Wreszcie podałam jej rękę. Czułam jakiś podstęp, ale czułam, jakby Matt mi podpowiadał, co mam zrobić. Zeszłyśmy wreszcie na dół. Tako jako dogadywałyśmy się, mimo to, że nadal nie była to przyjaźń jak kiedyś, tylko znajomość. Po kilku dniach nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Izki.
I: Halo?
M: Jak to halo? Czemu nie dzwonisz!
I: A czemu mam dzwonić?
M: Jak to czemu? Harry jest w szpitalu, my się martwimy, a ty się pytasz po co dzwonić!
I: A ty dzwonisz po to, żeby się ze mną kłócić? To pa. - Rozłączyła się.
Po chwili zadzwonił do niej Lou. Podobno żadnych przełomów nie było. I to frustrowało mnie najbardziej...
*** Z perspektywy Louisa ***
Czemu nie posłuchaliśmy wtedy Izki? Mówiła, że jej matka jest inna. Teraz przez to Harry jest w szpitalu, a co najgorsze, znowu zaczynam czuć coś do Oli, ale przecież jest Paula. Nie chce wyjść na jakiegoś kobieciarza, ani nie chce skrzywdzić Pauli. Mam nadzieje, że Majka nie będzie zła, że wyszliśmy, a ją zostawiliśmy z Olą, ale musi się z nią pogodzić. Nie może mieć nam tego za złe. Zadzwoniłem po Paulę i poszliśmy do kina na jeden film.
*** Z Perspektywy Izy ***
I: Harry? Obudziłeś się?! - Rozpłakałam się ze szczęścia, gdy zobaczyłam, że jego zielone oczy się ruszają, że patrzy na mnie tym swoim spojrzeniem. Byłam prze szczęśliwa.
H: Izka? Co Ci się stało? Gdzie jesteśmy?!
I: Chodzi Ci o mój wygląd? No wiesz, jak się siedzi kilka dni w szpitalu, nie ruszając się z miejsca to tak jest.
H: W SZPITALU?
I: Tak, straciłeś przytomność.
H: A ile tak spałem?
I: 2 dni.
H: A gdzie reszta?
I: W Londynie.
H: I Zostawili Cie samą.
I: Sama ich wygoniłam. A możesz nie zadawać tyle pytać? Idę zawołać lekarza.
Po jakichś 2 godzinach wypisali Harrego.
Zakończenie, takie nijakie, ale znowuż się rozpisałyśmy.. Będziecie miały co czytać. No nic, może lekkie zdziwienia co do zachowań co niektórych postaci? Zdziwienie, że Lou kocha Olę? A co będzie z Paulą? Jutro będą kolejne wpisy! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz