Rozdział 18
Taksówką dojechaliśmy niedaleko. Musieliśmy piechotą przejść ok 2 kilometrów. Znaczy się sami tak postanowiliśmy.. No bo korki uliczne i takie tam. Chociaż dla nas przejście przez miasto może być ciężkie. Polka. Znana tam przez znajomych ze szkoły w towarzystwie Louisa Tomilsona! Gdy tak przechodziliśmy miałam wrażenie, że fanki zaraz mnie zagryzą. I to dosłownie. Co parę minut zatrzymywały mnie dziewczyny od nas ze szkoły, których nawet nienawidziłam i pytały się jak poznałam Lou. Co chwila też ktoś nas zatrzymywał o AUTOGRAFY! Tak, ode mnie też chcieli. W pewnym momencie gdyby nie Louis obawiam się, że straciłabym życie! Naskoczyły na mnie fanki. Na oko miały po 20 lat. Dziwi mnie to jak potrafią się co niektórzy zachowywać. W tamtym momencie przede mną stanął Louis. Gdyby nie on chyba by mnie pobiły... I tego właśnie się bałam poznając 1D. Tych wszystkich fanek, mściwych spojrzeń. Po około godzinie doszliśmy na lotnisko. Ja poszłam kupić bilety, bo Lou nie znał języka i obawiam się, że by się nie dogadał.. Nasz lot miał być za 15 minut.
L: I jak po męczącej godzince?
I: Nijak. Brzuch mnie strasznie boli..
L: Ups.. Zapomniałem. Wybacz.
I: Spokojnie. Też o tym zapominam.
L: Troszkę skomplikowało się to wszystko no nie?
I: Bardzo trochę!
L: Ale coś czuje, że Hazza naprawdę Cię kocha. I że Cie nie zostawi.
I: Mam taką nadzieje. Dla niego tracę wszystko. Równie dobrze mogłabym usunąć ciąże.
L: Mogłabyś? Zabiłabyś własne dziecko..?
I: Jak by było trzeba, to tak.
L: W sumie. Nie dziwie Ci się. Masz jeszcze całe życie przed sobą.
I: Skończmy o mnie. Co tam u was? Jak tam Maja..
L: Jeszcze nic nie wiadomo. Zayn jest załamany tym, że chciała go opuścić.
I: Ona zawsze taka była. Nie raz chciała odebrać sobie życie.
L: Serio? Nie wiedziałem, że ktoś taki jak ona.. No wiesz.
I: Pozory. Ona nigdy nie miała zbyt miłego życia.
L: Mnie teraz najbardziej martwi Ola. No i Niall. Jak ona mogła...
I: Też nie wiem. Okazała się zwykłą dziwką! I tyle.
L: Ale ja chyba na prawdę ją pokochałem. Chociaż wolałbym, aby to dziecko było Nialla.
I: Rozumiem. Dziecko to obowiązek. Też się boje tych obowiązków.
L: Właśnie dla tego jestem wściekły na Zayna i Harrego, że się nie zabezpieczyli.
I: Ale to działo się tak szybko. Sama o tym nie pomyślałam.
L: Dobra skończmy już ten temat.
Wtem telefon Louisa zaczął dzwonić. To był Zayn.
**
Z: Halo?? Lou? Gdzie jesteście?!
L: W samolocie. A co się dzieje?
Z: Możemy już jechać do Mai. A ty zazwyczaj odpowiedzialny nie wziąłeś kluczy od domu!
L: Serio? Mniejsza. Zaraz po powrocie zadzwonimy do was. W razie co pojedziemy do szpitala.
Z: A ile wam jeszcze zostało do Londynu?
L: Ok godzinki.
Z: Aha. Harry już nie może się doczekać. Chodzi po całym domu jak opętany!
L: Musi być cierpliwy. Dobra kończę. Pa.
Z: Do zobaczenia.
**
I: I co?
L: Jadą do Majki.
I: Też bym chciała.
L: Za niedługo pojedziemy.
*** Po powrocie***
Niespełna godzinę później dolecieliśmy do Londynu. Byłam w pewnym sensie podekscytowana, a w pewnym zestresowana. Bałam się tych tłumaczeń przed Hazzą i resztą. W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się czy dobrze zrobiłam wracając do Londynu. Czy lepiej by było jak bym została w Polsce. Dobra mniejsza. Louis właśnie skończył rozmawiać z Zaynem. Są cały czas w szpitalu. Teraz razem z Lou musimy zadzwonić po taxi. Chciałabym już się zobaczyć z Majką. Może jak bym jej nie zostawiła nie doszło by do tego? I tak czasu nie cofnę, ale coś czuję, że dręczyć się będę jeszcze długo.
** Z perspektywy Zayna ***
Przerażają mnie te kroplówki do których ona jest podłączona. To sztywne szpitalne łóżko. Te mroczne światła i pełno pielęgniarek chodzących po holu. Te krzyki, że coś się dzieje. Że serce staje. Niestety to było tutaj normalne. Dział intensywnej terapii. Lekarz mówi, że daje Majce małe szanse na całkowity powrót do zdrowia. A jeszcze mniejsze na to, że nasze dziecko przeżyje. Tę scenę. Ten widok mojej pszczółki w białej szpitalnej koszuli będę miał do końca życia. Najgorsze jest to, że lekarze mówią, że w każdej chwili może umrzeć, albo może nie wybudzić się ze śpiączki. To mnie przerasta. Boję się tego, że mógłbym ją stracić. Już nigdy jej nie zobaczyć, nie pocałować, nie zrobić z nią już tego..
H: Zayn? I jak tam? Wszystko dobrze?
Z: Nie, jest bardzo źle!
N: Spokojnie. Ona z tego wyjdzie. Wyzdrowieje.
W tym samym momencie szpitalne drzwi się otworzyły. Do sali Majki wszedł Louis. Myślę, że chciał mnie pocieszyć, wesprzeć. Izka bała się wejść. Bała się zobaczyć ją teraz. W takim stanie.
*** Z perspektywy Izy ***
Stałam razem z Lou w drzwiach wejściowych szpitala. Ja nie byłam w stanie ich otworzyć. Bałam się iść pierwsza. Louis chyba to zrozumiał bo bez słowa ruszył przodem. Ujrzałam ich wszystkich za wyjątkiem Zayna. Pewnie był u Majki. Ja nie miałam odwagi do niej iść i spojrzeć na nią w śpiączce. Wszyscy się na nas spojrzeli. Miałam wrażenie, że wszyscy paczą na mnie z jakimś nie do wierzeniem. Po chwili Hazza ruszył w moim kierunku. Wziął mnie na ręce i zaczął namiętnie całować. Tęskniłam za tymi pocałunkami. On chyba też...
**
Nagle wszyscy usłyszeli krzyk!
Z: Zapaść! Majka ma zawał!
Zaraz do sali majki wbiegło 2 lekarzy i parę pielęgniarek. Reanimowali ją...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz