wtorek, 12 lutego 2013

"Hello dear country."

Rozdział 16


*** Z perspektywy Izy ***
Jestem załamana. Zabiję Maję! Czemu mu to powiedziała. Jeszcze matka. Dobija mnie na każdym kroku. Ale ja nie mogę tam wrócić. Nie teraz! I jeszcze te słowa mamy "Szukaj sobie innego domu! Ja Ci bachora wychowywać nie będę" One mnie już kompletnie załamały. Jeszcze jak usłyszała, że dziecko będę miała z "Jakąś tam gwiazdeczką" Miałam wrażenie, że mnie zabije. Tak, że jak bym miała wiedzieć, że sławny to mnie zostawi. Ale wolałam jej nie mówić, że sama uciekłam. Nie wie też, że Maja i Ola tam zostały. Boję jej się powiedzieć. Zawsze powtarzała mi, że nie wie co by się stało i tak mi pomoże! Właśnie widzę pomoc z jej strony! Sama by mnie wygnała. Dobrze, że chociaż rozumie, że nie mam się gdzie podziać i dała mi jeszcze troszkę czasu. Może źle zrobiłam, że rozłączyłam się Harremu. Może jednak powinnam wrócić? Może udałoby mi i Hazzie stworzyć się prawie normalną rodzinę? Chociaż mało prawdopodobne, aby mi 16- letniej dziewczynie, która nigdy nie miała zbyt wiele pieniędzy i nigdy nie lubiła być za coś odpowiedzialna, jak i 19- letniemu chłopakowi, który już od malucha był rozpieszczany i uwielbiał sobie wypić udało się stworzyć normalną rodzinę. Dobra. Muszę pokonać mój strach. Nie zadzwonię do Harrego, ale chociaż do Louisa. Z nim zawsze dogadywałam się dobrze. To go traktowałam jak brata przez ten ostatni miesiąc. Ruszyłam przed siebie. W stronę telefonu. Ten sygnał był męczący. Wolałabym mieć to wszystko już za sobą! Odebrał. Nie odzywał się...
I: Hej...
L: Hej. Co chciałaś?
I: Chciałam się spytać jak tam u was?
L: Naprawdę? Jest bardzo źle! Wszystkie 3 jesteście w ciąży. Harry i Zayn są przez Ciebie i Majkę załamani. Harry rozpacza, że go zostawiłaś i, że nawet nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży. Zayn beczy, że Majka chciała się zabić. I prawie to zrobiła! 
I: Naprawdę, aż tak źle?
L: Jeszcze się pytasz! 
I: Zastanawiam się... Czy mogłabym jeszcze wrócić? Matka dała mi miesiąc, aby znaleźć sobie inny dom.
L: Pewnie, że możesz!
I: Tylko jeden maciupeńki problem. Nie mam kasy na powrót. 
L: To nie jest problem. Już po Ciebie lecę.
I: Naprawdę?
L: Nie, wiesz? Za parę godzin będę w Polsce. Podaj mi swój adres.
I: (Podaje ulicę i miasto). Dziękuję! Jesteś kochany!
L: To do zobaczenia.
**
Dobrze zrobiłam? Chyba tak. Może im jeszcze na mnie zależy. Idę na dół powiedzieć mamie, że za jakieś parę godzin mnie już nie będzie. 
I: Mamo?
M: Co?
I: Już za parę godzin mnie nie będzie. Wyjeżdżam.
M: Gdzie?
I: Do Londynu. 
M: Za co?
I: Kolega po mnie przyleci. 
M: Jaki znowu kolega?
I: Ten! - Wskazałam palcem na twarz Louisa znajdującą się na moim plakacie.
M: Widzę, że nieźle Ci się powodzi! Żegnam. Droga wolna. 
I: Dziękuje za wsparcie! Tylko powiem Ci tyle. Swojego wnuka albo wnuczki nie poznasz nigdy!
Zobaczyłam, że moją matkę zamurowało. Nie wiem czy to dlatego, że przegrała? Że czuje smutek z moich słów? Ale wiem, że nie spodziewałam się tego, że mnie zostawi! Zawsze byłyśmy jak przyjaciółki. Będę tęskniła za naszymi wieczorowymi seansami horrorów.. i za tymi słowami otuchy. Ale to ona postanowiła odwrócić się ode mnie. Ona, nie ja. I Ona będzie za to odpowiadać.
*** Z perspektywy Louisa ***
Dobrze zrobiłem? Raczej tak. Chociaż na twarzy Harrego pojawi się uśmiech. Choć dziwi mnie to, że ten uśmiech zniknął. Naprawdę on musi kochać Izę. On miał już wiele dziewczyn. Za żadną nie płakał.
Powiem Zaynowi, że lecę po Izę. Żeby się nie martwili gdzie jestem.
L: Zayn?! Gdzie jesteś?
Z: U siebie.
Po tych słowach ruszyłem w kierunku drzwi od pokoju przyjaciela. Niestety razem z nim był Harry. No cóż. Niech się dowie. I tak ze mną nie pojedzie, i tak!
L: Chciałem Ci powiedzieć, abyście się nie martwili, że mnie nie ma. Wrócę za kilkanaście godzin.
Z: A gdzie idziesz?
H: I to aż na kilkanaście godzin?
L: Lecę do Polski. Po Izę.
H: Też chce! Ja też muszę po nią lecieć!
L: Nie! Wiedziałem, że tak będzie Hazza. Uwierz, że akurat Ciebie w tych momentach ona widzieć nie chce. I zadzwoniła do mnie. Nie do Ciebie. Czyli, że nie chce Ci się na razie tłumaczyć.
Z: Właśnie Hazza. Popraw mnie na duchu. Może pojedziemy do szpitala?
H: Nie możemy. Wzięli ją dopiero 3 godziny temu. A mieliśmy pojechać jutro.
Z: Ale ja już się nie mogę doczekać spotkania z nią.
L: Dobra wy se gadajcie. Ja lecę! Pa.
H&Z: Pa.
H: Wracaj szybko.
L: Dobra. Ale jak przyjedziemy nie naskakuj na nią z pytaniami, bo znam Cię aż za dobrze. A wiem, że Izka nie będzie chciała się od razu wszystkim tłumaczyć.
Po wypowiedzianych słowach chwyciłem kluczyki od mojego auta i pojechałem na lotnisko.
*** Z perspektywy Izy ***
Minęły 2 godziny. Niedługo powinien być. Jestem już spakowana i gotowa do wyjścia. Matka od ostatnich słów wcale się do mnie ni odezwała. Przykro mi trochę z tego powodu, ale mam rodzinę. Jest ona w Londynie. Nie zostanę sama. Bynajmniej mam taką nadzieje. <pukanie do drzwi>
I: TO ON! 
Usłyszałam, że mama otworzyła mu drzwi. Szczęście, że znała troszkę angielski i się chociaż przywitała.
L: Dzień dobry. Jest Iza?
M: Jest. Spakowana już od godziny. 
L: A może zejść?
I: Już idę Lou!
L: Dobrze, to ja czekam w taxi. 
I: Ok. 
Po czym zeszłam skromnie, z jedną walizką w połowie pustą. Nie wzięłam za wiele rzeczy. Wszystko zostało w Londynie. Choć miałam tylko tą jedną leciutką walizkę Louis i tak wyskoczył z auta, podbiegł do mnie i mnie przytulił.
L: Pomóc? 
I: Nie trzeba. 
L: Ale i tak wezmę. Stęskniłem się za tobą. Ładnie wyglądasz. 
I: Dziękuje. Też się za wami stęskniłam. Chociaż nie widziałam was przez 3 dni! 
L: I mam dobre wieści. Twoje zdjęcia zostały zlikwidowane ze wszystkich stron, a nawet każdemu kto je na nowo opublikuje grozi kara pieniężna. I to dość wysoka!
I: Dziękuję! Jedźmy już. Nie mogę się doczekać aż zobaczę resztę. 
Po tych słowach bez pożegnania z matką ruszyłam w stronę taksówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz