sobota, 16 lutego 2013

Happy Birthday Lou!

Rozdział 28


Z samego rana wszyscy za wyjątkiem Louisa wstali o 6 rano. Chcieli mu zrobić niespodziankę i dodać dodatkowy wystrój pokojom. Przygotowywali także prezenty, pakowali i podpisywali.
I: Ej, a wiecie kogo Lou zaprosił?
H: Na pewno nas, i Paulinę.
M: Coś czuję, że Paula mu się podoba.
I: Wszystko wszystkim, ale wydaje się podejrzana.
Li: Niby jak by jej się wydawało że wie lepiej..
N: A ja tam myślę, że trzeba zrobić tort!
Li: Niall zaczekaj!
M: Niby tak. Sama jej powiedziałam, że jest jak inne szuje..
I: Może jednak nie? Może się zaprzyjaźnimy.
H: Może, ale oby się nie okazała Olą.
N: Torcik...
I: Nie no, Niall też ma racje. Bo się nie wyrobimy ze wszystkim.
M: Wy zajmijcie się prezentami, a my tortem.
H: A nie możemy wszyscy razem?
I: No dobra, ale tym razem wojny na bitą śmietanę nie będzie..
N: No czemu?
M&I: Bo się nie wyrobimy!
Po skończonych przygotowaniach była godzina 9. Przy torcie, i innym jedzeniu były ostatnie poprawki. Iza już zaczęła znosić wszystko na wielki stół udekorowany specjalnie na tę okazję.
I: A o której będzie Paula?
M: Jeszcze nie wiadomo, czy ją zaprosił.
I: Na pewno.
H: Nie bądź niczego pewna. Może mały numerek przed imprezką...
I: Zbok!
M: Ej, tak a pro po.. Gdzie Zayn?
Li: Ej.. No właśnie. Nikt nie zauważył, że go nie ma.
M: Pewnie śpi. Śpioch jeden.
H: To co Iz. Idziemy na górę.
I: A no niech ci już będzie...
Po czym zniknęli w pokoju Harrego.
M: Ej, ale na serio idę zobaczyć, czy śpi.
Li: Pójdę z tobą. Bo jeszcze zostaniesz na dłużej.
M: Ha, ha bardzo śmieszne.
**
Na miejscu Zayna nie było.
M: Gdzie ten debil jest!
Li: A skąd ja mam wiedzieć?!
M: No nie wiem.
Li: Dobra choć na dół.
**
Kiedy wrócili na dół na miejscu byli już Harry i Iza.
N: Co żeście tam tak długo robili.
M: Drugi się znalazł! Rozmawialiśmy i szukaliśmy Zayna!
N: Dobra, dobra. Tylko się pytam.
I: Wszystko już gotowe oprócz naszych stroi.
W tym samym momencie drzwi otworzył Zayn, obładowany 6 torbami pełnymi ubrań niestarannie tam włożonymi.
M: Jej... Nie poznaje Cię.
Z: Uwierz, ja siebie też. Tu są wasze ubrania na urodziny. Ja już mam swoje na sobie. - Po czym wręczył każdemu po torbie. Dziewczyny dostały to: Iza -<KLIK>  Maja -<KLIK>
I: Ciekawe, kiedy Louis się obudzi.
M: Ciekawe, kiedy Paula przyjdzie.
I: Ciekawe, czy przyjdzie.
Wtem usłyszeli dzwonek do drzwi.
I: To pewnie Paula. Otworzę.
Po czym odeszła o pobiegła przed drzwi wejściowe. Wszyscy zaciekle wsłuchiwali się w to co usłyszą, ale nie słyszeli nic. Tylko martwą ciszę. Pobiegli sprawdzić co się dzieje. Izka stała zamurowana w drzwiach, a za drzwiami stały Ola, Aneta i Magda. Lecz nie, nie były we trzy. Były.. we 4. Razem z nimi było niemowlę znajdujące się w wózku prowadzonym przez Anetę.
I: Co wy tu do cholery robicie.
A: Milej proszę.
O: Czy dziecko nie może być na urodzinach ojca?
I: Nie kurwa! Nie może. Nawet nie wiadomo czy on jest ojcem!
W tym momencie za zestresowaną Izą stanął Harry.
A: Co obstawa.
I: Nie kurwa. Ja nie potrzebuję obstawy! - Po czym odepchnęła porozumiewawczo Harrego.
A: No, żeby gwiazdeczkę tak traktować.. U mnie byś miał kochanie lepiej. - Po czym wysłała Harremu przelotnego buziaczka.
I: Co ty kurwa zrobiłaś! - Po czym z całej siły dała jej z liścia i ją kopnęła. Izkę odciągnąć musiał Niall, biorąc ją na rękach troszkę dalej.
I: Puść mnie kurwa! Zabije ich oboje! ZABIJE!
M: Izka.. Wdech, wydech.
I: Ci dam Kurwa wdech, wydech! TO NIE TWOJEGO FACETA POCAŁOWAŁA TA DZIWKA!
A: Hola, hola dziwką to ja nie jestem.
I: Jesteś. A ty jesteś debilem! - Wskazała na Hazzę.
I: Jak mogłeś dać jej to zrobić. - Po czym się rozpłakała, wybiegła z ramion Nialla i pobiegła na górę.
Chwilkę później przyszła Paulina, którą od razu wygonili, aby pobiegła do Izki.
Mag: to co, możemy wejść?
M: Chyba was pojebało!
A: Chcemy wejść.
Z: Chcieć sobie możecie.
*** Z perspektywy Izki ***
I: Jak on mógł! Jak on kurwa mógł.
P: Może.. Powiesz mi o co chodzi?
I: JAK TO KURWA O CO CHODZI! To ty nie wiesz - Po czym znowu wybuchła płaczem.
P: No nie wiem, weszłam tutaj ciut za późno, żeby wiedzieć.
I: Aneta, ta kurwa pocałowała Hazzę! A ON JEJ POZWOLIŁ!
P: Wzięła go z zaskoczenia.. On by nie chciał.
I: Jak by nie chciał to już by tu był, przy mnie!
Po ostatnim wybuchu płaczu Izy do pokoju dziewczyn wszedł zaspany Louis.
Lo: Co się tu dzieje? Która godzina?
I: Jak to co się kurwa dzieje..! HARREGO POCAŁOWAŁA TA SUKA!.. Pocałowała go! Rozumiesz.
Louis podszedł do Izki i przytulił ją, jak kiedyś, w Polsce. On zawsze poprawiał jej humor gdy tego potrzebowała.
I: A i bym zapomniała.. Wszystkiego najlepszego, bracie.
P: Właśnie.. Najlepszego Lou.
Lo: Dziękuje wam. - Po czym obu dał buziaka w policzek.
Lo: Może zejdziemy na dół.
I: Ja tam nie idę! Nie chce na niego patrzeć.
Lo: Spokojnie, będę z tobą. W razie co się zemścimy.
I: Ale co masz na myśli?
Lo: Nic, nic.
**
Po czym we trójkę zeszli na dół. Ku zdziwieniu Louisa wszyscy łącznie z triem debilek byli na dole na sofie w salonie.
Lo: Co one tu kurwa robią.
H: Siedzą.
I: Co Kurwa! Wolisz spędzać czas z nimi niż ze mną! - Po czym objęła Louisa i na oczach wszystkich zaczęła go namiętnie całować. Louis zamiast ją odepchnąć odwzajemnił pocałunek. Oboje zdawali sobie sprawę jak czuję się Harry. Ale Louis i Iza. Oni traktują się jak rodzeństwo, nie jak parę. Nie łączyło ich takie uczucie. Izka chciała się zemścić, a Lou jej pomógł.
H: Co.. wy..
M: Co ty KURWA odpierdalasz Iz?! Nie upodabniaj się do tych dziwek.
I: Nie upodabniam.
H: Iza.. Louis jak mogliście?!
I: My nic.. NIC nie zrobiliśmy. To twoja wina.
A: Mówiłam.. U mnie byś miał lepiej skarbie.
H: Zamknij się suko!
I: Louis to dla mnie brat, nikt więcej. A to była zemsta!
O: Skończcie się żalić. Są ważniejsze, moje sprawy.
Lo: Twoje sprawy nie są ważniejsze.
O: Proszę. - Wręczył Lou kopertę.
Lo: Eee Co to?
I: Daj to. - Po czym Louis posłusznie wręczył kopertę Izie.
Tutaj.. To jest wezwanie do sądu. Masz się pojawić w sądzie, w Bydgoszczy, w Polsce i masz walczyć z nią o alimenty. Bo, że dziecko jest niby twoje, i że zobowiązany jesteś jej płacić.
I: Ale jakim kurwa prawem w Polsce! On języka nie zna!
O: Jego dziewczyna mu pomoże. I jego drugie dziecko.
I: Jaka dziewczyna? Jakie dziecko!
A: Ty i wasze dziecko.
I: Ja pierdole.. To dziecko jest Kurwa Harrego, a ja nie jestem dziewczyną Louisa.
H: No nie wiem czy te dzieci są moje!!! - Po czym wybiegł z salonu.
O: Dzieci?
I: Tak. Bliźnięta. Nasze bliźnięta. Moje i Harrego.
Lo: I kurwa wypierdalać stąd bo zadzwonię po policje!
O: Ok. Już wychodzimy tylko wezmę dziecko.
Lo: Nie! Dziecka nie bierzesz! - Po czym wyjął niemowlę z wózka i dał je Izie.
Lo: Iza idź z... Tym dzieckiem do Harrego. Zaraz przyjdę.
I: Dobrze? - Po czym wybiegła z dzieckiem z pokoju!
O: To jest Emma. I weź ją sobie, nie potrzebuję jej i tak rozprawę ja wygram.
Lo: Najpierw to sprawdzę czyje to dziecko jest!
M: I wyjdźcie stąd albo naprawdę, dzwonimy na policje.
Aneta i Magda pociągnęły Olę do wyjścia.
M: Niezłe to urodzinki ma nasz Lou.. Kurwa pocałowali się! Jak mogli!
Z: Pszczółka spokój!
M: Ja nie jestem psem!
***
I: Harry, uspokój się, zrozum, że te dzieci są twoje..
H: Skąd mam pewność, że nie zdradzałaś mnie wcześniej?
I: Bo cie kurwa kocham?
H: Tak? I to dlatego pocałowałaś Louisa, a teraz siedzisz tu z jego dzieckiem, albo dziećmi?!
I: Chciałam się zemścić, za Ciebie i za Anetę! Myślisz, że mi kurwa nie było przykro.
H: Ale to ona mnie pocałowała nie ja ją!
I: Ale jej nie odepchnąłeś!
H: To co?
I: To co? Jeszcze się pytasz.
H: Dobra Iza. Kłócimy się bezpodstawnie..
I: Racja. Dajmy to w zapomnienie. Jak mówiłam Lou jest dla mnie bratem...
H: Uwierzę Ci. Nie mógłbym Cię zostawić. Za bardzo Cię kocham.
I: Chodźmy już na dół. Troszkę dajmy Louisowi pobawić się w jego urodziny. Nawet mu życzeń nie ...
H: A ty co?
I: Ja złożyłam. Paulina zresztą też.
Po czym we troje, bo razem z dzieckiem Oli zeszli na dół. Po drodze natknęli się na Louisa. Razem spędzili dwie godzinki dając Louisowi prezenty, jedząc tort i wygłupiając się. Po wszystkim jeszcze przed kolacją wigilijną wszyscy poszli na sanki. A Emma została z nianią, nie z Paulą, z inną nianią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz