czwartek, 28 lutego 2013

Back homeless and the pursuit of diaries.

Rozdział 51


Gdy troszkę się ogarnęłam, ubrałam moje rurki i buzę Harrego, bo moja była już cała przepocona i brudna. Razem z Harrym, gdy się ogarnęliśmy, poszliśmy do najbliższej restauracji - Czego ja nie chciałam, ze względu, że wszyscy mnie znają... Po obiedzie poszliśmy kupić dla mnie jakieś ciuchy. Wybrałam sobie to. Potem poszliśmy na lotnisko. Jak byliśmy już w samolocie Harry napisał sms'a do Zayna. 
H: Iza..
I: Co?
H: Bo, jak byłem nieprzytomny to chwilę przed obudzeniem się miałem dziwny sen..
I: Mógłbyś konkretniej?
H: Śnił mi się chyba Daniel...
I: Chyba żartujesz! W tę noc, co poroniłam... Przed poronieniem on mi się śnił jako 7 miesięczny bobas, który umiał mówić!
H: Serio? W moim śnie miał z jakoś 2 latka.
I: Wiesz, u mnie to było jakby przepowiednią. Co konkretniej Ci mówił?
H: Że on jest, ale śpi.. I, że się obudzi.
I: Harry, błagam! Nie denerwuj mnie...
Po czym temat się zakończył.

*** Z perspektywy Mai ***
Jeszcze jakais czas siedziałyśmy tak i próbowałyśmy jakoś bardziej się związać, aż wreszcie Daisy pobiegła do drzwi. Wróciła już reszta, bo podobno przyleciał manager. Nie wiem czemu, ale po prostu miałam ochotę przytulić Zayna i wypłakać mu się na ramieniu. Nie wiedziałam, co stało się Hazzie i kiedy wróci z Izką. Izy nie było, to został mi Zayn. Z resztą nie wypłakałabym sie Izce, że jej nie ma...! Gdy tylko weszli dokończyłam gadać z Olą, a Zayn szedł na górę. Szłam za nim aż wreszcie w pokoju zrobiłam to, co zamierzałam.
Z: Pszczółka, o co chodzi? - Od razu odwrócił się twarzą do mnie.
M: Ja już nie wytrzymam, Izka jest dla mnie kuzynką, ale i tak traktuję ją jak siostrę, a teraz nie wiem kiedy moja jedyna siostra wróci! Nie wiem co mam ze sobą zrobić...! - Zayn mocno przytulił mnie, uśmiechnął się i podał swój telefon. To była wiadomość od Hazzy. Napisał:
" Hej, to już ja. Obudziłem się, niedługo mnie wypiszą i lecimy do Londynu. Jeżeli możecie, podjedzcie po nas na lotnisko? Napiszemy wam kiedy będziemy już prawie na lotnisku." 
Z: Wiesz, ty chyba prze powiadasz przyszłość! - Zaśmiał się. 
M: Idziemy na spacer? Dzisiaj jeszcze z Mattem nie byłam...
Z: Okej, jak chcesz. Idź go ubrać a ja trochę tu ogarnę... - Rozejrzał się po pokoju, który wyglądał jak szczerze jeden wielki burdel. 
M: Sorki, jakos ostatnio wszystko zaniedbywałam... - Zaczerwieniłam się, bo te rzeczy które się tam tarzały były tylko moje. Poszłam ubrać Matta, co poszło mi dzisiaj było dość szybko, niedługo przecież maj. Zeszliśmy na dół, kazałam poczekać Zaynowi i poszłam na górę.
M: Ola?
O: Cześć. Chcesz coś?
M: Idziesz z nami i Emmą na spacer?
O: No okej, warto by było się przejść. - Po chwili byłyśmy na dole.
Z: Ola idzie z nami?
M: A przeszkadza ci to? I tak niedługo powinni być Izka i Harry..! - Przy tych imionach uśmiech sam mi się malował na twarzy.
Z: Nie, tylko się pytam.. - Spojrzał na Olę. Po około 2 godzinach spaceru wróciliśmy. W samą porę, bo Izka i Harry powoli lądowali. Szybko weszliśmy do auta, razem z Mattem, Darcy, Daisy i Emmą. Ruszyliśmy 2 autami na lotnisko. Na miejscu czekaliśmy chwilę, aż poszliśmy wreszcie się szukać. Kiedy ich zobaczyłam nie wiedziałam czy mam płakać czy się cieszyć. Harry był w kiepskim stanie, ale mimo wszystko. BYŁ, razem z Izką. Kiedy ich przytuliłam poczułam ten dziwny dreszcz, jakby dawno ich nie było, a przecież nie widziałam ich około 5 dni... Nie liczyłam nawet dni, liczyłam na sms-a od nich... 
M: Nie wiecie jak tęskniłam! Co się tam działo?
I: W domu ci opowiemy...! - Pojechaliśmy razem do domu.
***
W domu Izi i Harry poszli do swoich pokoi. Co dziwne nic nie zrobili, weszli i po prostu, w dupie reszta. Poszłam położyć spać Matta. Nagle wpadło mi natchnienie na piosenkę, zapisałam kawałek i do pokoju wszedł Zayn.
Z: Co tu tak siedzisz?
M: Nudzę się... Totalnie nie wiem co robić. - Powiedziałam, chowając za plecami mały zeszyt z 1D na okładce.
Z: To może pójdziesz z Izką i Olą myśleć, gdzie do szkoły idziecie?
M: Ja pierdolę, DO BUDY!?!?! - Wydarłąm się na cały dom wspominajac to debilne wariatkowo.
Z: No przykro mi, ten rok i tak miałyście luz, ale kiedyś trzeba iść do technikum, albo zawodówki... - Wstałam z łózka lecz z trudem, czułam jak bym była kamieniem. No bo szczerze, kto lubi więzienie? Doszłam do salonu, były tam Ola i Iza.
I: Może idziemy na górę?
M: Okej.
O: Do pokoju rozmów?
I: A gdzie indziej... - Powiedziała z bólem, pewnie i jej nie chciało się wracać.
Po chwili otworzyłyśmy drzwi pokoju, rzuciłyśmy się na kanapy i po chwili Ola przełamała się.
O: To gdzie wy byście chciały iść?
M&I: Nigdzie...
O: Najlepsza decyzja...
M: \Nie no, szczerze to zawodówka i liceum dla mnie odpada.
O: No, dla mnie też.
I: Ja osobiście szła bym do technikum, a i zawód by był...
M: No, racja. A zawód też ważny... 
Z&H: Postanowione...! 
M: Ja pierdolę, znowu stali za drzwiami!
I: Jak to Zayn i Hazza!
O: Okej, ale może tak... - Nie zdążyła dokończyć, bo dziewczyny już wyszły i znowu rzuciły się z wyrzutami do chłopaków, że znowu je podsłuchiwali. O dziwo Izka jednak po prostu potem ucałowała Hazzę... Ale jak to Majka i Zayn, po prostu poszli do pokoju jakoś negocjować, oni nie mogą żyć bez kłótni... Po chwili po całym domu znowu była gonitwa, bo dziewczyny goniły 1D, bo umówili się, że Harry weźmie coś Izce a Zayn Majce.  Dopiero po około 2 godzinach Izka i Majka dorwały chłopaków, wyrwały im szybko zeszyt z piosenkami Majki i pamiętnik Izki i zamknęły się w sali kinowej. 
O: Tak w ogóle, może po prostu byście to schowały?
M: Nie no wiesz, ostatnio coś mi się nie chce sprzątać a bałaganić, więc Zayn sprząta i zawsze coś odkryje... <śmiech>
Z: Uroki okresu..
M: A zamknij się!!!
I: Spokojnie, jak ty będziesz sprzątać, może znajdziesz prywatności Zayna...?
O: Ej, podzielisz się jak znajdziesz, nie? - Po czym usłyszały, jakby kilka osób szło na górę. To byli Harry i Zayn, pewnie szli schować swoje rzeczy. Dziewczyny schowały swoje książeczki do kieszeni i pobiegły szybko do pokoi. 
M&I: Otwierajcie!!!
Z&H: Za chwilkę!
M&I: Teraz!!! - Waliły pięściami w drzwi, kiedy po chwili upadły na podłogę, po chłopacy otworzyli. Dziewczyny jak z furią wbiegły do pokoji i przeszukały wszystkie możliwe kąty. 
M: GDZIE MÓJ PAMIĘTNIK!?!? - Wrzasnęła i rzucała się po całym domu w poszukiwaniu nieodkrytej jeszcze przez nikogo książki.
I: Jaki pamiętnik!?
M: Ten co kiedyś go prowadziłam, nie ma go w skrzynce! Jest tylko ten co go teraz prowadzę, ale on jest na kłódkę..! 
I: To dobrze, że ja kuferek mam na kluczyk. Tam mam wszystkie gadżety jakie miałam kiedyś z 1D... 
M: Ja pierdolę, teraz... ZAYN!!! - Zauważyła Zayna czytającego pamiętnik, najwidoczniej z niezłą satysfakcją. Niestetyy stał koło toalety i tam zwiał.
M: Otwieraj te jebane drzwi!!! 
Z: Kiedyś, nie teraz bynajmniej! - Powiedział śmiejąc się.
M: Izka, idź proszę po śrubokręt....
I: Po co ci?
M: IDŹ PO JAKIŚ ŚRUBOKRĘT!
I: No okej, ale się tak nie wydzieraj?
M: To mi Zayn zajebał pamiętnik, nie tobie!
H: A Izka też ma?! - Wbiegł do pokoju.
I: Dzięki wielkie! LOU! 
Lo: O co chodzi?
M&I: ŚRUBOKRĘT!!! - Po chwili dziewczyny otworzyły drzwi i rzuciły się na chłopaków.
Z: Proszę, już przeczytałem wszyściutko, miła lekturka.
M: JAK CI DAM LEKTURKĘ TO TWOICH KOCHANYCH RZECZY CI NIE DAM! 
I: Oddawaj to!!!
H: Nie teraz!!!
Z: Maja.. Ciekawe.. Szczęście, że komputer pomógł przetłumaczyć, to jak cały dzień chodziłaś z zwisającym zza spódniczki papierem toaletowym!
H: Zayn! 
Z: Czegóż? 
H: Weź Izkę, bo ja niestety Polskiego nie znam... Też muszę z kompa skorzystać!
I: Bardzo śmieszne, wiesz?? - Po czym poczuła, że Zayn bierze ją na ręce. 
I: Zayn! Błagam!!!
M: Walcie się!!! Co wy od nas chcecie!! - Po czym rzuciła się na Harrego, aby ocalić chociaż prywatne relacje Izki. Niestety trzymał ją już Niall.
Z: Hm. Puścić ją już Harry?
I: Tak!
Z: O, cześć Harry! 
I: Bardzo śmieszne...
M: Oj uważaj Iz, jak on chwyci to mu się nie wyrwiesz.
Z: Trzeba było nie chudnąć 30 kilo.. To byś mi się MOŻE wyrwała..
H: Dobra! Zayn możesz ją puścić!
I: Dziękuje Ci o Panie!! Ale i tak nic nie przeczytasz!!!
H: Już zaczynam!
I: NIE!
H: TAK!
M: Czy oni się kłócą?
I: TAK!
H: Tak? To dobrze, że tak!
I: Maja!!!
H: Serio? Miałaś czerwone włosy! Chce to zobaczyć!
I: Harry! No nie czytaj! Pamiętnik - rzecz prywatna!
Lo: Maja, Iza, mogę was na chwilkę??
I: Mi to obojętne...
M: A co??
Lo: Idziecie?!
M&I: Tak. - Po czym odeszliśmy na bok, z dala od Zayna, Nialla i Harrego. 
Lo: Zayn chowa swój pamiętnik w swoich majtkach, a chyba wiesz gdzie one są, nie Maja? A Harry swój pamiętnik chowa w pudełku z twoim zdjęciem Iz. Ono jest pod łóżkiem.
I&M: Dzięki! - Pobiegły w swoje strony. Majka podbiegła za Zaynem.
Z: Cum? Już nie masz focha?
M: Wszystko czytałeś?
Z: No przecież bym nie wyszedł! 
M: A ja też mogę?
Z: Nigdy mojego nie znjadziesz, o ile go mam... <śmiech> - Wtedy Majka szybko zsunęła z Zayna spodnie i bieliznę i wzięła to co chciała.
M: Wiesz, kobieta taka jak ja wojowniczki duszę ma...! - Zaśmiała się i zamknęła się w pokoju. Izka weszła do pokoju, zamknęła drzwi i cichutko wysunęła karton z pod łóżka. Otworzyła go i wzięła książkę, która tkwiła tam przykryta różnymi zdjęciami i innymi pierdołkami prywatnymi Harrego. 
Z: Otwieraj!
M: Po prostu udaję ciebie!
Z: Nie otwieraj sobie, i tak tam wejdę
M: A ja wyjdę! 
Z: Niby jak?
M: Przez okienko się skoczy! - Usłyszał otwieranie okna i jakieś mocne tupnięcie.
Z: A to żmija! - Zbiegł na dół.
***
H: Izi...
I: Co, Harry...?
H: Otwórz...
I: NIE! 
H: TAK! 
I: Żegnam! 
H: Iza, otwieraj!!! 
I: Przykro mi, sam sobie już otworzysz! - Harry wszedł do pokoju ale Izy już tam nie było, zastał tylko otwarte okno. 
H: IZKA!!!
***
I: Poczekaj!
M: Wal się...!
I: Ale nie, to ja! Izka! Zayn za nami biegnie, z resztą Harry też próbuje nas dogonić! - Wysapała.
M: To biegnij! Kondychę z Zaynem sobie na tym 15 kilometrowym biegu wyrobiliśmy! On nas zaraz dogoni! 
I: Uważaj lepiej gdzie biegniesz! Lubię chodzić na ten cmentarz, a raczej lubiłam! 
M: Nie przypominaj mi bo jak się cofnę do Zayna to gowno z tego wyczytam! 
Z: Prawdopodobnie teraz tyle wyczytasz!
I: COFAJ! - Wrzasnęła i pociągnęła Majkę w drugą stronę, a chłopacy jeszcze chwilę musieli się zatrzymywać żeby zawrócić.
M: Ale teraz cofamy się do domu! 
I: Nie do domu, do McD! 
M: Do rur! Ale nie, tam oni mogą być!!! - Powiedziała głosem jakby miała już płakać.
H: Dziewczyny, stójcie cholera! - Wołał zdyszany, a Zayn już nie miał sxiły się drzeć. Dziewczyny wbiegły jak szalone do McD, a przebiegając do męskiej niektórym klientom powywalały tace z jedzeniem. Szybko wgramoliły się do rur i zaczęły czytać tak szybko jak mogły. Przy tym tak głośno się śmiały, że Zayn i Harry łatwo mogli poznać która to toaleta.
H: Nie zmieścimy się!
Z: I kit, ja chcę pamiętnik! - Próbował odnaleźć własność i ręką szukał go na omacku.
M: Ej! Izka, co ty odkurwiasz! - Spojrzałą szybko na rękę i walnęła ją z pamiętnika.
Z: Auć! - Szybko zabrał rękę.
H: Ja pierdolę, IZKA!!! - Po chwili dziewczyny wyślizgnęły się drugą stroną, na ich nieszczęście.
[Ż-Żul]
Ż: Nasze panienki! Powrót smoka! <śmiech>
M: Izka!!! - Ktoś pociągnął ją za nogę.
I: Ja pierdolę, ratuj się kto może!!!! - Wywrzeszczała na całe gardło.
M&I: ZAYN!!! HARRY! - Płakały i wrzeszczały. Po chwili spokojnym krokiem szli Zayn i Harry, ale gdy zobaczyli sytuację podbiegli do dziewczyn. Mocno wtuliły się w nich kiedy chłopacy ledwo powstrzymali się przed rozwaleniem im nosów. Po powrocie do domu gonitwa zaczęła się od nowa, do puty po tym baaardzo długim dniu nie poszli zająć się Mattem, Darcy i Daisy i poszli spać...


wtorek, 26 lutego 2013

Obsessed Mom.

Rozdział 50


Odwróciłam się.. Nie wiedziałam kto to. Po ostatnich zdarzeniach bałam się czegoś takiego. Ku mojemu zdziwieniu był to facet, może im był zboczony, ale.. To był Louis! Był cały zdenerwowany. Nie wiedziałam czemu, przecież nie było mnie zaledwie jakieś 2 godzinki. Chociaż dla mnie trwało to niczym wieczność. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Byłam zakłopotana.
Lo: I..Iza! - Wydyszał.. Musiał pewnie długo biec. Bardzo długo. Czekałam na to co dalej się stanie. Nie chciałam zadawać bezsensownych pytań typu "co", no bo poco mam to robić? 
Lo: Stało się.. Stało się coś strasznego...
I: Co się kurwa stało? O co Ci chodzi, jak to jest związane z Harrym nawet mi nie mów! Zresztą ciesz się, że tobie odpowiedziałam!
Lo: A o co Ci teraz chodzi???
I: O to kurwa, że mieliście mnie w dupie! 
Lo: To nie tak...
I: A jak?
Lo: Nie o to chodzi, nie chcę nic mówić, ani ten.. Musimy jechać.
I: Gdzie znowu! - Zorientowałam się, że cały czas zachowywałam się jak by Louis był moim wielkim wrogiem od zawsze, rozejrzałam się, zobaczyłam wzroki zazdrosnych fanek, które z chęcią by mnie zabiły. Niektóre wpatrywały się w nas pustym wzrokiem, nie rozumiejąc co mówimy, inne wpatrywały się z pogardą, na to w jaki sposób im odpowiadam, robiły tak bo nas rozumiały, choć były te osoby nie liczne. Spojrzałam na Darcy. Zasnęła w najlepsze, potem spojrzałam na Lou. Była widać po nim zakłopotanie. Jak by nie umiał powiedzieć mi prawdy, jak by miała ona mnie strasznie zaboleć. Było mi z tego powodu dziwnie niezręcznie, ale postanowiłam nie okazywać tego, postanowiłam udawać nie przejętą tym co mogło się stać.
Lo: Do.. do szpitala.
I: Jak to do szpitala? Co się stało??
Lo: Dowiesz się później, bo możesz się lekko podłamać...
I: Louis błagam! Nie wkurwiaj mnie bardziej, niż jestem wkurwiona!!! - Wrzasnęłam po raz kolejny już dzisiaj. Teraz na serio się przestraszyłam. Nie wiedziałam, czy coś się stało, a jak się stało to komu. Bałam się, że to coś poważniejszego. Widziałam, że Louis woli nie odpowiadać na to pytanie, więc ruszyłam powolnym krokiem, na co on jednak przyśpieszył. Szliśmy w milczeniu, niezręczną ciszę przerwał płacz Darcy. Pewnie była głodna, ale nie nakarmię jej na środku ulicy, więc starałam się ją uspokoić. Po chwili znaleźliśmy się w Taxi, po którą wcześniej musiał zadzwonić Lou. Wsiedliśmy.
*** Z perspektywy Mai ***
Po chwili, kiedy z Zaynem siedziałam w pokoju usłyszeliśmy trzask. Przez okno zobaczyliśmy tylko Liama, szedł z komórką w ręku. 
M: Pewnie idzie do Danielle... 
Z: No właśnie... 
M: Dzwonię po Paulę! - Spróbowałam wybiec z pokoju, ale Zayn złapał mnie za kaptur bluzy. 
Z: A po co? 
M: A nic, tak dla twarzystwa...! 
Z: Do towarzystwa jestem przzecież też ja...
M: Z ciebie naprawdę ekstra towarzystwo...
Z: Szczegóły, powinienem bo jestem twoim chłopakiem.
M: No właśnie, i to jest ten problem. - Wreszcie mu się dałam i usiedliśmy na łóżku.
Z: Niby co dla ciebie tu jest problemem?
M: Ty?
Z: Wiesz, dla mnie nie ma problemów.
M: Tak, bo ty życia nawet nie bierzesz na poważnie...
Z: ŚMIERTELNIE poważnie...
M: Dobra, cicho już bądź... - Spróbowalam zadzwonić po pierwszą lepszą osobę, na marne, bo Zayn już mnie wywalił, i zlecieliśmy ze śmiechem z łóżka.
Z: Ty wiesz, że z tobą zawsze życie jest śmieszniejsze?
M: A z tobą łatwiejsze... - Przypomniałam sobie niektóre momenty, w których nie chciałam czegoś zrobić, ale potem się okazało że gdyby Zayn mnie do tego nie zmusił, to bym żałowała jak nigdy. Po chwili jednak myśli szybko odeszły, bo Zayn ściągnął ze mnie spodenki.
Z: Mam cię!
M: Jesteś stuknięty! Nie wiesz, że jak się mnie wyciąga z zamyślenia to jestem bliska SZOKU?! 
Z: No wiesz, często ci tak robię!
M: No właśnie, jesteś zagrożeniem dla mojego życia! - Zayn ciągnął ze mnie bluzke, więc odegrałąm się na nim, ale już po chwili nie mogłam odciągnąć oczu od jego tatuażu który miał na torsie. 
Z: No wiesz, jakoś ze mną jeszcze nie doznałaś żadnego szoku....! - Wciągnął mnie na łóżko, kiedy znowu wybudziłam się z zamyślenia.
M: Ja pierdzielę, czemu jeszcze nie ma Izy...
Z: Poprawka, nie ma tu NIKOGO! Nikt nie będzie nam przeszkadzał! Widzisz, jakiego my mamy farta?
M: Dla mnie to może być pech... - Zaczęliśmy tylko się śmiać, gdy po chwili znowu ktoś trzasnął drzwiami a do naszego pokoju wszedł Liam. 
Z: Ja pierdolę, musisz w takim momencie?
Li: Wy mi też przeszkadzacie, a teraz jedynie proszę was, żebyście może kopulowali CISZEJ...!
M: Aha...? No to mogłeś się jeszcze gdzieś przejść... - Ktoś szedłna górę, a Liam szybko zamknął drzwi, i usłyszeliśmy damski głos, podoby do.. Danielle. Wiedziałam, że to po nią szedł. Teraz by najmniej już nie możemy wyjśc z pokoju, bo znowu Liam dostanie wścieklizny, że Danielle mu "spłoszyliśmy"...
*** Z perspektywy Izy ***
Jazda była długa i męcząca. Długa w moich oczach, choć tak na prawdę nie jechaliśmy dłużej niż 10 minut. 
I: Wytłumaczysz mi to? Bo zaraz zawału dostanę..
Lo: A uciekniesz?
I: Jeśli trzeba?
Lo: To nie powiem.
I: Louis!
Lo: Nie, nie powiem tego jeśli będzie choć 0.00001% na to że uciekniesz!
I: Dobra, przysięgam, że nie ucieknę.

Lo: A więc chodzi o to, że twoja matka zaczęła naskakiwać na nas, zwłaszcza na Harrego, że oboje jesteście nastolatkami, powinniście korzystać z życia, a ona jakaś tam sobie "gwiazdeczka" zrobiła Ci dziecko, i że on sobie zapłaci alimenty, bo go stać, a ty na zawsze zostaniesz z dzieckiem. On zaczął jej się sprzeczać, że Cie kocha i Cie nie zostawi i wybiegł. Ona pobiegła za nim wrzeszcząc, że ktoś taki jak on nie zasługuje na nic i...
I: Jak to kurwa... Wiedziałam! I się nie zacinaj bo zaraz znowu zemdleje!!
Lo: Lepiej nie.. 
I: To mów!
Lo: Ona wepchnęła go pod rozpędzone auto...
I: Zabije sukę! Co mu się stało! - Po moim policzku popłynął strumień łez.
Bałam się tak bardzo. Wiedziałam, że ta suka, zwana moją MAMĄ coś mu zrobi. Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, aby tam iść, ale nie! Uparli się i mają. A co jeśli coś mu jest?! Coś poważnego! Coś co uszkodzi go do końca życia, przecież mógł uszkodzić sobie jakieś kręgi, żyły, czy co tam! Może już nigdy nie chodzić, a co gorsza może tego nie przeżyć. Spojrzałam już prawie kompletnie rozbeczana na Louisa. Milczał. Jego wzrok był pusty, nie mogłam wywnioskować z niego, czy to było coś złego, czy bardzo złego. 
I: Louis! Ja zaraz...
Lo: Nie! Nie mdlej. Nic poważnego mu się nie stało. Znaczy się, stracił przytomność i troszkę się potłukł, bo kierowca zauważył kłócących się ludzi i zwolnił.
I: Kamień z serca, ale i tak ją zabije!!! Jak mogła! Jak ona mogła mnie urodzić.. ONA, ktoś taki, ktoś kto chce zrujnować mnie, moją rodzinę i mój związek! - Rozpłakałam się bardziej, o ile to było możliwe. Ulżyło mi jak dowiedziałam się, że nic poważniejszego się nie stało, ale sam fakt! Jak ona mogła coś takiego zrobić. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
Lo: Miałaś rację, ale nie naskakuj na niego...
I: Nie mam zamiaru.
Po dojechaniu do szpitala Harry był jeszcze nie przytomny. Szczerze, to wstyd, czułam wstyd za moją matkę! Wiem, że to nie ja to zrobiłam, ale i tak było mi za nią wstyd. Jak ją kochałam tak ona teraz mnie krzywdzi? Nie pozwolę. Jak dojechaliśmy na miejsce, powiedziałam Louisowi, aby wziął Darcy, a ja od razu pobiegłam do Hazzy. Widziałam go nie raz, jak spał, ale teraz wiedziałam, że może się za szybko nie obudzić. Przypomniało mi się jak Majka się pocięła, że była nieprzytomna przez 3 miesiące, jak wtedy byliśmy podłamani. Lekarze po krótkich badaniach powiedzieli, że powinien się obudzić za od kilku godzin do kilku dni. W między czasie lekarze kilka razy mnie wypraszali. Jak czekałam wraz z 2 chłopaków i Darcy na dalsze słowa, zadzwoniłam do Oli. Chciałam, aby poleciała z Lou, Niallem i Darcy do Londynu, aby wytłumaczyli reszcie co się stało. Było ciężko, no bo Ola przyszła bez problemu, ale tłumaczenia, że ona jest nie winna były ciężkie. Louis był na mnie wściekły, ale nie przejmowałam się, wiedziałam jaka jest Ola i wiedziałam, że musiała, że nie miałaby gdzie mieszkać. I w sumie nie dziwie się jej też, że zwiała. Mi też by było wstyd na jej miejscu, ale podejrzewam, że jak by nie zwiała to jakoś by się i tak to wyjaśniło... W końcu po jakichś 2 godzinach przekonywania zgodzili się. Zostałam sama, z Harrym. Siedziałam przy nim jeszcze 4 godzinki, aż zgłodniałam i poszłam do automatu po jakieś chipsy i colę. Po jakichś 5 godzinach odlotu Lou, Nialla, Darcy i Oli zadzwonił mój telefon. To była Maja. Nie chciałam jej tego tłumaczyć, ale trzeba było.
I: Halo?
M: Jak to halo? Czemu nie dzwonisz!
I: A czemu mam dzwonić?
M: Jak to czemu? Harry jest w szpitalu, my się martwimy, a ty się pytasz po co dzwonić!
I: A ty dzwonisz po to, żeby się ze mną kłócić? To pa. - Rozłączyłam się.
Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, zwłaszcza, że się tak zachowywała. Po chwili mój telefon rozdzwonił się po raz drugi. To był Louis.
I: Maja jeśli to ty to i tak się rozłączę!
Lo: Nie, to ja. Są jakieś zmiany?
I: Nie, a co im powiedziałeś?
Lo: Że Hazza jest w szpitalu.
I: Tylko tyle? Nie powiedziałeś co się stało?
Lo: Nie, ale muszę kończyć, bo coś czuje, że ktoś idzie, Pa.
I: Pa. - Rozłączyłam się. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie zapytałam o Olę, ale nie mam ochoty teraz z nią rozmawiać i kolejnej tłumaczyć co się stało. Siedząc tak w szpitalnym holu z nudy zaczęłam coś pisać. Po COŚ kryła się piosenka, nowa piosenka Crazy Mix. W nudzie spędziłam kolejne dwa dni męczącego czekania. Cały czas siedziałam przy nim. Nie chciałam wychodzić, ani zasypiać nawet na moment. Bałam się, że coś może się stać.
*** Sen Harrego ***
D: Tatusiu?
H: Co? Gdzie ja jestem???
D: Tato? To ty??
H: Kim jesteś!
D: To ja, Daniel...
H: Jak?? Gdzie ty jesteś!!
D: Idź do przodu.
Wykonałem posłusznie polecenie głosu podającego się, za moje zmarłe dziecko. Zobaczyłem chłopca. Miał może 2 lata. 
D: Tatusiu, kochasz mnie?
H: Ale o co kurde chodzi! Przecież ty nie żyjesz. 
D: W rzeczywistości śpię.. Tutaj jestem i kiedyś będę. 
H: Nie rozumiem...
D: Ukochaj ode mnie mamusię i siostrzyczkę. Kocham Cię tatusiu. Papa.
Nie wiedziałem o co chodzi, ale tajemniczy 2-latek zniknął. Jak by się rozpłynął. A ja otworzyłem oczy. Ujrzałem jasne światło i jasno-niebieskie ściany pomieszczenia w którym się znajdowałem. Zobaczyłem ją. Siedziała tam. Czuwała przy mnie...
*** Z perspektywy Mai ***
Po około 2 godzinkach Danielle poszła, a my wreszcie mogliśmy zejść na dół. Włożyłam na siebie TO i zbiegłam na dół. Obejrzeliśmy z Liamem 2 filmy, a potem ktoś wszedł do domu. Cieszyłam się, ale potem entuzjazj zniknął. Przyjechali Louis, Niall, Darcy.. Ale ku mojemu zdziwieniu nie przyjechali Izka i Hazza, których najbardziej oczekiwałam, a OLA! 
M: Ej no co ona tu robi! - Zaczęłam iść tyłem do schodów. 
Lo: W skrócie Izka nas namówiła żeby ją zabrać do nas, a sama została z Hazzą w szpitalu... - Powiedział zasapany i pobiegł na górę. Ola stała, jak by nie wiedziała co ma zrobić. W sumie tego domu jeszcze nie widziała, ale mimo to, przecież nie będzie stać w miejscu. Na rękach trzymała Emmę. Zayn moco przytulił mnie, gdy już miałam się wyrżnąć na schodach. Po chwili jednak pobiegłam do pokoju Matta.
M: Ja pierdolę, o co tu do cholery chodzi?! Ola tutaj, Hazza w szpitalu...! - Byłam bliska płaczu, ale mocno przytuliłam Matta i usiadłam na futrzastym dywaniku. Patrzyłam w jego niebieskie oczka. Prawda że coś mu się po mnie przyjęło, ale dopiero teraz wreszcie nie zajmuję się nim, tylko po prostu, jestem przy nim, bo chcę. Wreszcie razem z nim na rękach zeszłam na dół, nie będę już taka, pójdziemy razem na górę, ale jej się śni, jeżeli mam jej wybaczyć to co odpierdoliła. Wreszcie gdy zeszłam na dół nikogo nie było, tylko ona kucała przy drzwiach z Emi.
M: Idziesz na górę...? - Powiedziałam, jeszcze z lekką obojętnością.
O: Jak mogę, to z chęcią... - Powiedziała wstając i ciągle patrzac na Matta. Weszłyśmy tylko zobaczyć czy Lou włożył do łóżeczka Darcy, i poszłyśmy do pokoju rozmów. Wbrew nazwy jaką naił pokój, który został na górze, milczałśmy ciągle patrząc na Emmę i na Matta. Wreszcie odzewała się.
O: Przepraszam, wiem, że namieszałam...
M: Oczywiście, ze namieszałaś, i to nie wiesz jak! - Powiedziałam tak oschle jak tylko się dało. 
O: Może kiedyś Izka powie ci o co chodzi w tym wszystkim, teraz tylko proszę, żebyś mi wybaczyła jak reszta... 
M: Oni ci wybaczyli? - Powiedziałam, krztusząc się własną śliną.
O: No tak, chociaż nie łatwo było, ale jakoś to sobie wytłumaczyliśmy... - Powiedziała już z uśmiechem. Spojrzałam w jej zielone oczy. Widniała w nich mała iskierka, przypomniało mi się wszystko, co przeżyłyśmy kiedyś i teraz. Wreszcie wstałam nadal patrząc w jej oczy. Spojrzałam na twarzyczkę Matta, wesoło gaworzył. Wreszcie podałam jej rękę. Czułam jakiś podstęp, ale czułam, jakby Matt mi podpowiadał, co mam zrobić. Zeszłyśmy wreszcie na dół. Tako jako dogadywałyśmy się, mimo to, że nadal nie była to przyjaźń jak kiedyś, tylko znajomość. Po kilku dniach nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Izki.


I: Halo?
M: Jak to halo? Czemu nie dzwonisz!
I: A czemu mam dzwonić?
M: Jak to czemu? Harry jest w szpitalu, my się martwimy, a ty się pytasz po co dzwonić!
I: A ty dzwonisz po to, żeby się ze mną kłócić? To pa. - Rozłączyła się.

Po chwili zadzwonił do niej Lou. Podobno żadnych przełomów nie było. I to frustrowało mnie najbardziej...
*** Z perspektywy Louisa ***
Czemu nie posłuchaliśmy wtedy Izki? Mówiła, że jej matka jest inna. Teraz przez to Harry jest w szpitalu, a co najgorsze, znowu zaczynam czuć coś do Oli, ale przecież jest Paula. Nie chce wyjść na jakiegoś kobieciarza, ani nie chce skrzywdzić Pauli. Mam nadzieje, że Majka nie będzie zła, że wyszliśmy, a ją zostawiliśmy z Olą, ale musi się z nią pogodzić. Nie może mieć nam tego za złe. Zadzwoniłem po Paulę i poszliśmy do kina na jeden film. 
*** Z Perspektywy Izy ***
I: Harry? Obudziłeś się?! - Rozpłakałam się ze szczęścia, gdy zobaczyłam, że jego zielone oczy się ruszają, że patrzy na mnie tym swoim spojrzeniem. Byłam prze szczęśliwa.
H: Izka? Co Ci się stało? Gdzie jesteśmy?!
I: Chodzi Ci o mój wygląd? No wiesz, jak się siedzi kilka dni w szpitalu, nie ruszając się z miejsca to tak jest.
H: W SZPITALU?
I: Tak, straciłeś przytomność.
H: A ile tak spałem?
I: 2 dni.
H: A gdzie reszta?
I: W Londynie.
H: I Zostawili Cie samą.
I: Sama ich wygoniłam. A możesz nie zadawać tyle pytać? Idę zawołać lekarza.
Po jakichś 2 godzinach wypisali Harrego.
Zakończenie, takie nijakie, ale znowuż się rozpisałyśmy.. Będziecie miały co czytać. No nic, może lekkie zdziwienia co do zachowań co niektórych postaci? Zdziwienie, że Lou kocha Olę? A co będzie z Paulą? Jutro będą kolejne wpisy! :D

Court - An Unforgettable Day.

Rozdział 49


Wszyscy, którzy mieli lecieć do Polski wstali już o 8 rano, bo wylot mieli o 10. Była jedna, wielka latanina, każdy chciał się umyć, ubrać, a łazienek dla wszystkich za mało. Dzisiaj wyjątkowo ubrałam się elegancko - biała koszula, czarne jeansy i czarne buty na niskim obcasiku. Około godziny 9 wszyscy byli już gotowi. Wzięłam Darcy do nosidełka i wszyscy pędem wyszli z domu. Na lotnisku znaleźliśmy się punktualnie o 9:55, pędem wbiegliśmy do samolotu, daliśmy bilety i znaleźliśmy dla siebie miejsca. Po kilku godzinach lotu byliśmy w Bydgoszczy, bo to tam miała być rozprawa, bo tam najbliżej mieli rodzice Oli, z naszego rodzinnego miasta. Ku mojemu zdziwieniu w sądzie ujrzałam.. Moją MATKĘ!
I: Harry kurwa, chowaj mnie!
H: Co się stało?

I: To moja matka, tam! - Stanęłam razem z Darcy za Harrym, chociaż i tak nie wiele to dało.
Lo: Matki się boisz?
I: Wiesz co? Chyba tak...
N: A co ona Ci może zrobić?
I: Może mi nie pozwolić wrócić do Londynu! Co ona w ogóle tu robi?! - Wrzasnęłam chyba za głośno bo wszyscy się na mnie spojrzeli. Na szczęście powiedziałam to po angielsku i nie wielu to zrozumiało, a na nieszczęście już wszyscy znajomi z mojego rodzinnego miasta widzieli mnie z moją córeczką i częścią chłopaków z One Direction. Większość z naszej szkoły znalazła się tutaj właśnie, żeby ich zobaczyć. Zobaczyłam jak zbliżają się do mnie moje dawne koleżanki z podstawówki. Nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Szczerze, to strasznie się zestresowałam.
(K- Kamila, J-Julia, U-Ula, S-Sędzia.)
K&J&U: Hej Iza..
I: Hej.. 
H: Musisz mówić po polsku?
I: Tak one nie znają tak dobrze angielskiego, kochanie. - Dałam mu buziaka w policzek. Na co Julia strasznie się zdenerwowała, bo ona także się w nim podkochiwała.
J: Widać, że dobrze Ci się powodzi.
I: A co? Masz coś do nas? - Julia spojrzała na Darcy, którą trzymałam i na Harrego, Louisa i Nialla stojących przy mnie i wpatrujących się w nieznajome.
J: To, że nie zasługujesz na nich.
I: Zmieniasz się w Magdę i inne kretynki? Przecież byłyśmy przyjaciółkami!
J: Dobrze powiedziane, byłyśmy. 
I: Dziwię się, jak ludzie mogą się zmienić, przez to, że mój chłopak jest sławny i, że mam z nim dziecko. To jest naprawdę DZIWNE!
Lo: O czym rozmawiasz?
I: Louis, powiem później. Moje sprawy. - Odpowiedziałam mu po angielsku.
U: Chodźcie dziewczyny, na COŚ takiego nie warto zwracać uwagi.
S: Proszę na salę.
I: Już czas Lou.. Boisz się?
Lo: Nie wiem. Dziwi mnie to, że nie widziałem Oli.
I: Pewnie przeze mnie.
Lo: A czemu przez Ciebie?

I: A nie, nic, nic.
H: Ty coś knujesz Iz...
I: Ty znowu coś podejrzewasz?
H: Nie, tylko mówię.
**
Po rozprawie okazało się że Ola nie dostanie alimentów na Emmę, bo to ona uciekła od ojca i ojciec nie jest przymuszony do płacenia, że może płacić dobrowolnie. Wszyscy byli z ogłoszenia sędziny szczęśliwi, ale wszyscy z Londynu, bo Polska była niezbyt zadowolona. 
I: Louis! Wygrałeś! - Naskoczyłam prze szczęśliwa na niego, zaraz po ogłoszeniu wyników. Harry, Niall i Darcy byli na widowni również szczęśliwi. W pewnym momencie poczułam, że Lou mnie szturcha. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale się odwróciłam. Ujrzałam moją mamę i Olę.
I: Ola! A jednak... Zadowolona?
O: No pewnie! Gorzej tylko wiesz z czym.. - rozmawiałyśmy po angielsku..
Lo: Iza, błagam Cię powiedz, że mam zwidy ze szczęścia.
I: Nie masz, wytłumaczę Ci to kiedy indziej.
W tym momencie podbiegł do mnie Harry, który chwycił mnie na ręce i ucałował. Niall szedł za nim z Darcy na rękach. 
N: O co tu chodzi?
I: Powiem wam kiedy indziej, mianowicie w samolocie, wracamy do domu z czystym sumieniem! 
Lo: A twoja mama.. Ona stoi za nami.
I: Mam ją gdzieś, tak jak ona miała mnie. Niall nie pokazuj jej Darcy!
N: Się wie.
M: A to niby czemu?
I: A to niby temu. Idziemy! Dalej! Albo mnie puść Harry.
H: Nie, nie puszczę Cię.
I: Harry, błagam!
M: Dowiem się, czemu nie pozwalasz mi zobaczyć mojej wnuczki? I mam Ci coś do powiedzenia...
I: Bo gdyby nie Louis to ja i twoja WNUCZKA nie miałybyśmy gdzie mieszkać! I nie chce mi się nawet Ciebie słuchać.
O: Izka, daj spokój.
I: Nie dam! A ty co po jej stronie? To ja Ci dziękuje.
O: Iza!
I: Niall, daj mi proszę Darcy, a ty mnie Harry puść. 
H: Nie, dam rade utrzymać was obie...
I: Ale i tak mnie puść, proszę. Nie chce mi się tu być razem z NIĄ.
N: Popieram poszedłbym już coś zjeść..
I: Widzisz? Niall jest głodny.
H: Jaka ty jesteś uparta... - Pocałował ją namiętnie i puścił, po czym Niall podał jej Darcy.
**
Z: Śpisz?
M: Tak.
Z: To się obudź!
M: Nie.
Z: Piłaś coś.
M: Nie!
Z: To wstawaj!
M: Która jest godzina?
Z: Nie wiem, ale Liam już nie śpi, bo trzasnął drzwiami. Więc chodź!
M: Zaraz, zaraz...
Po jakichś 5 minutach jak się ubrałam i w miarę ogarnęłam zeszliśmy na dół. Zdziwieniem dla nas było to jak ujrzeliśmy Liama w towarzystwie jakiejś dziewczyny, całowali się.
Z: Uu. Co my tu mamy?!
Li: O kurwa..
M: Co jest Li? Wstydzisz się nas??
Li: Żebyś wiedziała...
M: Właśnie wiem, i Iza też wie. O ile się nie mylę to Danielle?
D: Tak...
M: Hejka! Jestem Majka, a to.. to jest Zayn, a to Daisy - wskazała na pieska Izy.
D: Miło mi was poznać..
Li: Danielle, może się gdzieś przejdziemy?
D: Nie.. Wiesz co? Ja już pójdę! Ugadamy się później. - Danielle wyszła bez słowa.
Li: Co wyście zrobili.. Kretyni!
M: A co zrobiliśmy?
Z: No właśnie, byliśmy grzeczni.
Li: Bardzo... Spłoszyliście ją!
**
Iza zaraz po wzięciu Darcy, wyszła na zewnątrz. Ola pobiegła za nią.
O: Czemu ty taka jesteś?
I: Taka to znaczy.?
O: Tak potraktowałaś swoją mamę! Do twojej wiadomości to ona jest w ciąży.
I: Jak to kurwa w ciąży? Ona ma 38 lat i wnuczkę...!
O: Normalnie, zaszła w ciąże, zdarza się!
I: Ja pierdole.. Ja już chce być w domu.
O: Nawet nie zobaczysz K*******?
I: Nie mam zamiaru patrzeć na to zadupie.
O: Jak chcesz. Idę do środka, muszę porozmawiać z Magdą i Anetą.
I: A ja muszę wyjaśnić im czemu z tobą gadam i czym prędzej chce wracać do Londynu.
Po czym obie rozeszły się w swoje strony. Iza wraz z Darcy podążała powolnym krokiem do Louisa, Nialla i Harrego, którzy rozmawiali z jej mamą. 
I: Wracamy?
N: Nie.. Twoja mama zaprosiła nas na OBIAD!
I: Niall! Ja wracam, jak nie z wami to z Darcy!
H: Izka, daj spokój, jedna godzinka w tą czy w tamtą.
I: Nie mam zamiaru spędzić z nią nawet minuty!
Po czym odbiegła z małą na rękach i wybiegła z sądu. 
H: Muszę iść...
Lo: Idź, idź bo zazwyczaj jak ona i Maja są same dzieją się złe rzeczy..
Po czym Harry pobiegł za Izą.
H: Iza! Zaczekaj, przecież wiesz, że nie znam miasta, ani języka!
I: To wracaj z nami!
H: Nie rób przykrości swojej mamie...
I: Nie pojmujesz, że jak tam wejdę to już nie wyjdę? Ona mi nie pozwoli! Założę się, że was nawet nie wpuści, tylko weźmie mnie. Ewentualnie Darcy.
H: Nie pozwolę jej na to...
I: Ty gówno możesz, nie wiesz jaka ona jest!
H: Iza, dla mnie...
I: NIE!
Po czym Harry ostrożnie podniósł Izę, aby ta nie upuściła Darcy i wrócił z nią do sądu.
I: Puszczaj kurwa! Nie to znaczy nie!!!
H: My sobie bez Ciebie nie poradzimy, a jedna godzinka nam nie zaszkodzi. A może wytłumaczysz mi co miała znaczyć twoja rozmowa z Olą?
I: Ona nie jest taka jak ty sobie myślisz, ale powiem Ci w Londynie!
H: Niech Ci będzie.
I: A puścisz mnie...?
H: Nie...!
I: Jaki ty jesteś uparty...  
Lo: Jesteście!
I: Niestety!
Lo: Iza, daj spokój.

I: Czemu kurwa wszyscy przeciw mnie, żałuję, że Maja z nami nie przyleciała!
M: Córuś.. Tylko obiadek...
I: Żebyś nas kurwa otruła! NIGDY!
H&Lo&N: IZA!
I: Co Iza? Prawdę mówię! Chodź ze mną do jakiejś Polskiej restauracji Niall! Błagam Cię, stań po mojej stronie!
N: Nie mogę...
I: Jak to nie? Błagam Cię!!!
M: On idzie ze mną i z nimi. - Wskazała na Hazzę i Lou.
I: Nie z NIMI, tylko z Harrym i Lou, z moim chłopakiem i z moim bratem!
M: Ale czemu nie możesz wejść do mnie na godzinę! Nie rozumiesz, że żałuję tego co zrobiłam? Że gdybym mogła cofnąć czas na pewno bym nie powiedziała tego, że masz szukać innego domu?
I: Nie wierzę! Odczep się ode mnie i od mojego życia!!! - Wrzasnęłam nie zważając na nic, wyszarpałam się Harremu, wzięłam Darcy i odbiegłam na jakieś 10 kroków.
I: A co do was, to jak nie chcecie się zgubić, to chodźcie ze mną!
Po czym odbiegłam nie patrząc na nich, nie patrząc na nic. Ola, która stanęła przede mną chciała mnie zatrzymać. Odwróciłam się, żeby zobaczyć czy za mną idą, nie szli. Zrobiło mi się przykro. Pewnie ONA ich zatrzymała, pewnie ona obiecała im jakieś cuda, obiecała im, że im pomoże. Zostawili mnie, byłam dla nich obojętna. Zabolało... Chciałam być czym prędzej w domu, czym prędzej znaleźć się w objęcia Majki, która mnie pocieszy. Która pociesza mnie odkąd pamiętam. Darcy patrzała na mnie w niewiedzy, nie wiedząc co się dzieje, czemu płacze. Dałam jej szybkiego buziaka w polik i biegłam nadal przed siebie. Czułam na sobie wzroki moich dawnych przyjaciół ze szkoły. Miałam wrażenie, że niektóre jędze bez serca chciały zacząć bić NAM brawo. Było mi jeszcze gorzej. Nie przejmowałam się, że wyglądam pewnie jak potwór w rozmazanym od łez makijażu, nie przejmowałam się też, że moje zdjęcia w tym stanie mogą się znaleźć w polskich gazetkach typu: "Bravo", "Bravo Gir", "Twist", "Fan Club" i inne takie śmieci.. Pewnie po kilku dniach byłoby też głośno w innych krajach. Miałam to gdzieś. Miałam wszystko gdzieś.. Przed wejściem znalazłam pozostawione przez nas nosidełko Darcy. Wpakowałam ją w nie i ruszyłam przed siebie. Chciałam iść na pierwsze, lepsze lotnisko, ogarnąć się i wracać do Londynu. Tam sobie z nimi porozmawiam, o ile w ogóle raczą wrócić.. Na lotnisku obmyłam się, przebrałam Darcy i siebie. Do wylotu miałam jakieś 15 minut. Gdy już miałam wchodzić poczułam czyjąś zimną i spoconą z nerwów dłoń, na moim ramieniu. Odwróciłam się.
Ciekawy? Mam nadzieje, że tak. Przepraszam, że tak długo trzeba było czekać, ale po angince mam tyle nadrabiania, a Majce nie pozwoliłam dokończyć tego wpisu. Maja mówi na mnie REKLAMA, i co do tego wpisu pewnie będziecie miały o mnie podobne zdanie! Ale cóż, Maja bardziej się wścieknie, przy tym jak dowie się, że nie może napisać kolejnego wpisu, bo ja go muszę napisać! Maju, jak nie wiedziałaś to wiesz!


niedziela, 24 lutego 2013

Darcy back in the house?

Rozdział 48

Po chwili i Majka była w sali, zemdlała.

Z: Pszczółka...? - Spojrzał jej w oczy Zayn, gdy się obudziła. Zaczęła płakać.
M: Oni chcą okupu za Darcy...
H: Jakiego kurwa okupu?! 
M: Ja nie wiem, oni napisali... że zabiją Darcy jeżeli nie dostaną do jutra 5 milionów! - Rozbeczała się na maksa.
H: Ja pierdolę, mogłyście uważać!
Z: Zamknij się już Harry, nie stresuj ich bardziej...
M: Gdzie Matt?
Z: Liam Niall i Lou pojechali do domu zająć się Mattem, przy okazji czekają, aż się odezwiemy...  
M: A Izka?
H: Jeszcze się nie obudziła... - Pokazał gestem na łózko obok. Po chwili jednak COŚ ziewnęło. 
I: Ja.. co... - Harry szybko do niej podbiegł. 
Z: Ja pierdolę, ja tu nie wytrzymam.... - Nagle zadzwonił telefon Izy, ona włączyła głośnik i z niechęcią odebrała.
M: Kto to?
I: Dziwka...
***
O: Halo?
I: Czego ode mnie chcesz...
O: Pamiętaj, że już jutro rozprawa... <śmiech> - Rozłączyła się, a Izka i Majka znowu zaczęły mdleć.
***
Z: Ja zaraz na psychikę nie wyrobię...! - Był już całkiem załamany. Kolejny moment, który był rzadki, po polikach Zayna spływały miliardy łez.
H: Ona nie jedzie na tą rozprawę, ja jej nie mogę tam puścić, jej się coś stanie, wiem to! - Harry przyłączył się do Zayna. Na salę weszli lekarze. Chłopacy wyszli z sali totalnie załamani, po pół godziny lekarze wyszli.
Le: Mogą panowie wrócić do sali. - Wbiegli do dziewczyn jak burza. Dziewczyny już się obudziły, płakały jak szalone. Zapewne Majka powiedziała już Izce o okupie.
I: Czemu ja Ją zostawiłam, czemu ja się tak zachowywałam, czemu ja Jej nie dopilnowałam... To moja wina, czemu ja po prostu nie mogłam być jak Jej prawdziwa matka, którą przecież jestem...! - Ciągle obwiniała się Izka, a Majka coś cicho śpiewała.
Z: Ja pierdolę, a to wszystko dlatego, że zostawiliśmy je same...
H: Ja pierdolę, to niech ich w sumie wina bo od nas się zaczęło...
Z: Gdybyśmy z nimi zostali!
Wszyscy chyba już mieli żałobę, w 1 momencie wiele spraw zwaliło im się na głowę... Dziewczyny po kilku godzinach mogły wrócić do domu. Jednak, zamknęły się tylko w pokojach chłopaków po tym, jak dowiedziały się, że Roze jest w 1 miesiącu ciąży z tym menelem, który ją zgwałcił. Dziewczyny całą resztę dnia spędziły na prze siadywaniu w pokoju i opłakiwaniu... wszystkiego. Na noc chłopacy wreszcie dostali się do pokoi. Całą noc dziewczyny spały jak zabite zmęczone płaczem, a chłopacy na odwrót - nie spali wcale, tylko obserwowali dziewczyny.
***
Z: Śpisz jeszcze? - Bawił się delikatnie włosami Majki.
M: Nie... 
Z: Idziemy na dół?
M: Jak chcesz. - Wstała mozolnie, narzuciła na siebie jakąś koszulkę Zayna i zeszła z nim na dół. 
***
I: Harry? - Spojrzała na miejsce za sobą. Harry już nie spał, patrzył ciągle w okno. 
H: Już nie śpisz?
I: Nie, chodź na dół, muszę pogadać z Majką.
***
M: Izka?
I: Nie, duch. Musimy pogadać.
M: Okej.,.
H&Z: Najpierw coś zjecie...
I: Nie jesteśmy głodne... 
Z: Ile razy musimy omawiać ten temat? 
M: No dobra, dobra... Ale i tak nie jestem głodna... 
I: Harry, a co jeśli coś się stanie? To przecież moja wina! Nie powinnam żyć za to co się stało.
H: Nie mów tak! Wszystko będzie dobrze.
M: Ap ropo dzisiaj miała być wpłata okupu... 
Z: Jeszcze nie dają znaku...
H&I: Możecie kurwa nie przypominać?
M: Ale to twoje dziecko i ważne jest czy przeżyje no nie?
I: Tak, ale cały czas wyobrażam sobie, że ona śpi w swoim pokoju... - Po jej policzku popłynęły pojedyncze łzy, które Harry natychmiastowo starł z jej polików. W tym momencie znowu zadzwonił telefon Majki. Był to także nieznany numer.
M: Boję się odebrać.
Z: Daj to boi dudku! 
**
Z: Halo?
(N): I jak tam kasa?
Z: Jaka kurwa kasa! A gdzie jest dziecko!
(N): Jest, a to najważniejsze, chyba... Gdzie jest KASA!
Z: Kasy nie zobaczysz, puki my nie zobaczymy dziecka.
(N): Ostatecznie macie czas do końca tygodnia.
Z: Człowieku, skąd my mamy wytrzasnąć 5 milionów?!
(N): Mnie to nie obchodzi, kasa albo bachor zdechnie.
I: Darcy nie jest bachorem, debilu.      
(N): Ostatecznie, 2 tygodnie, więcej nie dam! 
Po czym nieznajomy głos zamilkł... Osoba po drugiej stronie rozłączyła się.
I: Mam mętlik w głowie.. A najgorsze, że skądś znam ten głos, ale nie wiem gdzie...
Z: Dobrze by było, jak byś sobie przypomniała MAMUSIU od siedmiu boleści.
H: Zamknij się Zayn.
I: On ma rację... - Znowu się rozpłakała. Wypłakała już chyba ostatnie łzy...
Lo: Nie płacz Iz, wszystko będzie dobrze. Darcy się znajdzie.
I: Ale nie tylko o to chodzi!
Lo: A o co jeszcze?
I: O to, że miałam cały czas za przeproszeniem GDZIEŚ Darcy. Nie traktowałam jej jak mojego dziecka, tylko jak zabawkę, która prędzej czy później się rozładuje. Nie raz myślałam, że chyba lepiej było by gdyby jej nie było, ale po tym jak ją ten ktoś porwał to zrozumiałam, że ją kocham i, że bez niej życia nie widzę! Teraz tak za nią tęsknie, brak mi nawet tego jak ją karmiłam! Brak mi wszystkiego co związane z nią! - Po jej policzkach spłynął kolejny strumień łez.
M: Spokojnie Iz, nie płacz bo zaraz ja też się rozryczę.
I: Jak mam kurde nie ryczeć? Jeszcze wszystko było by dobrze, gdyby nie ta rozprawa w Polsce. Jak by mało było teraz spraw na głowie!
Lo: Jak nie chcesz nie musisz jechać...
I: Nie o to chodzi. Ja muszę, bo podała mnie jako POMOCNIKA oskarżonego. 
Lo: Ale, że jak?
I: Polskie przepisy i Polskie jebane prawa... Nie zrozumiesz. Polska to kraj debili.
W tym momencie zadzwonił telefon Harrego, to była policja.
H: Słucham?
P: Czy rozmawiam z kimś z rodziny Styles?
H: Owszem...
P: Wiemy, gdzie może znajdować się Darcy Styles i kto ją najprawdopodobniej porwał.
I: SKĄD! 
P: Sąsiadka pewnego milionera powiedziała, że do jego domu zaczęły chodzić niańki, a pewnego dnia usłyszała jak rozmawiał z kimś o jakimś okupie.
1D&CM: I PAN TO TAK SPOKOJNIE MÓWI!
P: No bo wiecie, to nie jest takie proste, bo TEN milioner ma dużo stron, i nawet gdybyśmy to udowodnili on ma kasę i i tak nic sobie z tego nie zrobi.. 
I: A powie pan chociaż jak on ma na imię?
P: Jonathan ******.
I: Wiedziałam.. Wiedziałam kurwa!
H: Przepraszam muszę kończyć. - Po czym się rozłączył.
Lo: O co chodzi?
H: Louis zamknij się wreszcie i nie zachowuj się jak psycholog!
I: O to chodzi, że ten co porwał nasze dziecko, to ten sam co mnie zgwałcił...
H: Ja pierdole...
Lo: Musimy to powiedzieć na policji.
Po czym Maja i Zayn zostali w domu z Mattem i Daisy, a reszta ruszyła na komisariat. Podczas ich nieobecności przyszła Paulina, a jakieś 15 minut po niej Roze. Obie nie wiedziały jeszcze co się stało, ponieważ Roze wczoraj wróciła już do domu. 
*** Z perspektywy Mai ***
Najgorsze przede mną. Trzeba je powiadomić, no bo czemu mają żyć w niewiedzy. Roze powiedziała nam o tej ciąży, a my jej nic nie mówiłyśmy. 
M: Muszę wam coś powiedzieć, ale zanim powiem to Paula, a to Roze zapoznajcie się. 
R: Hej...
P: Hej...
R: To o czym chciałaś mówić?
M: O tym, że wiecie dlaczego nie ma tutaj teraz reszty?
P: Pewnie wyszli na spacer albo do McD.
M: Nie, poszli na policję, a wiecie dlaczego?
R: Jak to na policję! Gadaj co się stało gdy mnie nie było...
M: A więc tak, ty Louis i Niall zniknęliście gdzieś i reszta poszła was szukać, a ja, Iza i dzieciaki zostaliśmy. Poszłyśmy na spacer do tego lasu przy parku. Nie było tam nikogo, tylko jakaś staruszka przewróciła się do krzaków. Chciałyśmy jej pomóc. Ja pociągnęłam wózek z Mattem za sobą, a Iza wózek z Darcy zostawiła kilka kroków od nas, ale gdy pomogłyśmy staruszce i odwróciłyśmy się to dziecka już nie było... Iza z tego wszystkiego zaczęła mdleć i jeszcze o mały włos Louis i Harry by jej nie zabili, ale mniejsza z tym. Zgadnijcie kto porwał Darcy?!
R: Ja pierdole...
R&P: Jak to porwali Darcy!
P: I nie mam pojęcia kto ją porwał. Nie stresuj nas tylko gadaj!
M: Ten co ją zgwałcił...
R: Żartujesz sobie, tak?
M: Niestety nie...
P: Biedna Izka, musi to strasznie przeżywać..
M: A no przeżywa, ale Harry tak samo, no bo same powiecie, że Iza troszkę zbyt obojętnie podchodziła do tego, że jest matką.
R: Niby tak, no ale bez przesady... A co jeśli coś stanie się małej?
P: Może będą żądali okupu.
M: Już żądają, ale my tylu nie mamy. . . Żądają 5 milionów.
R: W razie co ja jej mogę dać. Kasy to mi akurat od urodzenia nie brak...
M: Serio? Było by świetnie, bo serio my tyle nie mamy..
R: Spokojnie ja mam miliardy, nie miliony mogę wam dać.
M: Muszę powiedzieć Iz.
R: Ale i tak policji musicie to powiedzieć, no bo co jeśli kasę dacie a oni dziecka nie?
M: Racja, zadzwonię do nich.
**
M: Halo?
H: Co chcesz?
M: Czemu ty odebrałeś telefon Izy?
H: A co przeszkadza Ci to?
M: Nie ale się dziwie, to dlaczego?
H: Dlatego, że składa zeznania. A ty co chciałaś?
M: Mamy kasę na okup.
H: SKĄD?!
M: Roze, Roz nam da.
H: Ale jak nam da? 
M: Normalnie. Ale powiedzcie policji, że dajecie okup bo wiesz zdarza się, że okup wezmą a dziecka nie dadzą..
H: Już tam idę, pa.
M: Pa.
*
M: Wiecie po raz pierwszy gadałam z Harrym normalnie!
P: WOW, nie no EUREKA!
M: Ale szczerze, od razu mu się głos zmienił... Tylko jak się teraz z nimi skontaktować?
P: Chyba trzeba czekać, aż oni dadzą znak.
Ku ich zaskoczeniu w tym samym momencie przyszedł sms

"Bym zapomniał, jak będziecie mieli okup dzwońcie pod ten numer."
M: Paula, ty jesteś jakąś wróżbitką?? - Po czym odpisała.
"Mamy 5 milionów, ale jak nas oszukasz to wiemy kim jesteś i źle się to dla ciebie skończy."
W odpowiedzi na sms przyszło zdjęcie Darcy, całej i zdrowej z datą sprzed 5 minut i komentarz pod zdjęciem 
"Na co mi bachor? A jak widzisz dzieciak cały i zdrowy, czekam"
M: Co odpisać?
R: Na razie czekajmy na resztę.
Po jakichś 20 minutach wszyscy wrócili, ale razem z dwoma policjantami. 
I: Roze! Na prawdę!?
R: Ale o co chodzi?
I: No wiesz, ta kasa!
R: A co to dla mnie za problem? - Po czym Iza rzuciła się przyjaciółce na szyję.
I: A co z kontaktem z porywaczem??
M: Już mam, wysłał mi sms'a
H: To napisz mu gdzie zostawić kasę!
"Gdzie mamy zostawić pieniądze. I nie zapomnij, że dziecko ma tam czekać."
Na co on odpisał po chwili:
"W tym samym miejscu co znalazłyście wózek, w kocyku będzie dziecko, a pieniądze mają leżeć w tym samym miejscu co dziecko. Ja będę niedaleko, żebyście mnie nie oszukali, ale ostrzegę was ja mam broń i jeżeli będzie to pułapka to zginą wszyscy."
Wszyscy wybiegli z domu i pojechali w tamto miejsce, a policja za nimi. Maja i Paulina zostały w domu z Mattem, bo nikt nie chciał go narażać, chociaż Maja się buntowała, że też chce jechać. Wszyscy nie dawali żyć Izie, która miała wskazać im miejsce gdzie stał wózek, lecz po chwili odbiegła słysząc płacz dziecka.
I: Darcy! Darcy kochanie moje!!! - przytuliła maleństwo, po czym podeszła Roze, która położyła równo 5 milionów i odeszli. Oni odjechali już nic ich nie obchodziło, Harry i Iza ciągle tulili Darcy. 
M: Darcy! - Podbiegła do Izy, która trzymała Darcy.
I: Harry weź na chwilkę małą, chcę porozmawiać z kimś..
H: Z kim?
I: Nie musisz wszystkiego wiedzieć! - Po czym wręczyła mu maleńką a sama pobiegła na górę i zamknęła się w łazience żeby mieć chwilę samotności.
** Z perspektywy Izy **
Jestem w niebo wzięta, po tym jak usłyszałam płacz mojej córeczki. Tak się cieszę, że nic jej nie jest, że żyje... Teraz pozostaje jedna sprawa - Po czym wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Oli. 
I: Halo? Ola??
O: Tak, co chciałaś?
I: Chciałam Ci powiedzieć, że Darcy się już znalazła.
O: To bardzo się cieszę, a jak tam reszta? Lou i inni. Bardzo przejął się tą rozprawą?
I: Bardzo? Strasznie, ja też się tym przejęłam no bo wiesz, gdyby Darcy się nie znalazła nie przylecieli byśmy do Polski na tą rozprawę.
O: Zrozumiałabym, ale wiesz to nie ja tego chce, to chcą moi rodzice, Aneta i Magda.
I: Tylko nie rozumiem, jak mogłaś okazać się taką DZIWKĄ! Jak mogłaś uciec, wszyscy Cię tu kochali, a teraz mieszkasz u kogoś kto zawsze nam ubliżał i dokuczał.
O: Myślisz, że mi było łatwo ciągle udawać? Udawać, że was nienawidzę?
I: A czemu uciekłaś? Wszystko by się jakoś wyjaśniło, byłoby dobrze. I czemu akurat te dwie?
O: Wiesz, tylko je znałam. A uciekłam no bo każdy mnie znienawidził jak dowiedzieli się że nie wiem czyim dzieckiem jest Emma. Najgorzej się czułam jak Magda kazała mi ją oddać albo wziąć alimenty, bo one "bękarta" wychowywać nie będą. 
I: Ale wierzysz, czy też nie. Jak byś nie napisała mi tego listu to cały czas traktowałabym Cię jak prawdziwą sukę bez serca. Wiesz jak ciężko od tych 2 tygodni udawać mi, że Cię nienawidzę? Bardzo trudne jest utrzymać to w tajemnicy. Wszyscy wtykają nos w nie swoje sprawy, przez ostatni tydzień jakoś znalazłam chwilkę żeby z tobą porozmawiać, no ale teraz? Cały czas boje się że mnie podsłuchują. Cały czas mam takie wrażenie.
O: To dla tego szepczesz? 
I: Tak. A mam jeszcze jedno pytanie zanim się rozłączymy...
O: Słucham ciebie Izuś.
I: Czy ja mogę na rozprawę przyjechać z Darcy? Uwierz nie chce jej zostawiać tutaj. . .
O: Nie ma sprawy!  
I: Ale to już mnie Ola na prawdę przerasta musimy jutro to powiedzieć!
O: Nie! Nie możemy, Iza zrozum, ja się boję! Oni mnie zabiją!!!
I: Nie bój się starych! Ja z moimi nie mam kontaktu już od 10 miesięcy i żyję!
O: Ale to nie tak, jak ja się z nimi pokłócę to i ja i Emma wylądujemy pod mostem, nie mam się z nią gdzie podziać. Gdyby jej nie było, to było by mi łatwiej, ale gdzie ucieknę z 2,5 miesięcznym dzieckiem?
I: Wiem jak to jest, Darcy była porwana przez moją nierozwagę. Bałam się, tak strasznie się bałam, że coś jej się stanie i że to będzie moja wina.
O: Ale najważniejsze, że nic jej się nie stało.
I: Kurwa! Jakiś huk!!! Ktoś mnie chyba podsłuchiwał, albo właśnie reszta na dole rozbraja dom.. Muszę już kończyć Oluś, do jutra. I pamiętaj ja jutro bez zastrzeżeń do Ciebie podejdę!
O: Proszę nie, jeszcze nie!
I: Zobaczymy.. Pa.
O: Pa.
Po rozmowie otworzyłam drzwi. Nikogo tam na szczęście nie było, bo chyba że ten ktoś zbiegł już na dół i będzie 1000 pytań na dole. Oby nie!
**
I: Co się tu stało?
M: Niall był głodny, a nie chciałam mu zrobić i się zaczęliśmy kłócić, i on chciał zrobić jedzenie, ale olej mu prysnął prosto na Darcy, która z przerażenia głośno krzyknęła, a ten się przestraszył i upuścił patelnię na kafelki. A powiesz mi później z kim gadałaś?

I: Nie mogę... Dowiesz się jutro.. Albo i nie dowiesz. Tak a pro po na temat tego sądu.. Louis ja tam biorę Darcy.
H: A ja jadę z wami.
I: Harry!
H: Boję się Ciebie zostawić samą z Louisem.
I: Dasz spokój? Ja Cię nie zdradzam i to z Louisem!
H: A całowałaś się z nim!
M: Dajcie spokój! Nie wracajcie do tego...
Lo: Na moje może jechać i Darcy i Harry...
I: To świetnie!
N: Ale ja chce posmakować polskiego jedzenia!
1D&M: Niall!
I: Dajcie chłopakowi posmakować polskości... 
N: Czyli, że mogę jechać?
I: Możesz.
M: Iza, czemu zostawiasz mnie samą z Zaynem i Liamem! Też chce jechać!
Lo: Będzie za dużo osób! Jak ty pojedziesz to Zayn też, a Liama samego nie zostawimy..
I: A zresztą musisz być z dzieckiem!
M: Bardzo śmieszne...

I: To może obejrzymy horror? Ale w 9. plus pies??
M: No wiesz, miesięczne dzieciaki i Horror?
I: One i tak nie będą oglądały, a ja chcę być z Darcy jak najdłużej.
M: No to chodźmy.
Po obejrzeniu horroru wszyscy poszliśmy spać, a wyjątkowo dzisiaj Iza wzięła sobie materac i poszła spać do Darcy.
Wiem, że wyszedł bardzo długi, ale mi się podoba. Sama Maja zdziwiła się na rozmowie z Olą. Czy jej wybaczymy, czy nie? Jak z rozprawą... Czytajcie w następnym wpisie :D

sobota, 23 lutego 2013

Walk ended tragically.

Rozdział 47

Na spacerze jak zwykle coś musiało się stać, no bo jak by mogło być inaczej. Harry i Louis pokłócili się, i Lou strącił Hazzie okulary, które przy upadku podzieliły się na miliony kawałeczków. Teraz niestety Harrego każdy mógł poznać, a wiadomo z kim on idzie, więc wszyscy zdjęli swoje zabezpieczające okulary i czapki i poupychali je do wózków.(F - foto reporter, Fa- Fani)
F: Można zrobić rodzinne zdjęcie? - Zwrócił się do Zayna.
M: Nie! To nie moja rodzina!
I: Majka spokój!
M: Ty też traktujesz mnie jak psa? Jestem pszczółka nie pies!
I: Nie, tyle że wszyscy nas widzą...
F: To jak, można to zdjęcie?
M&Z: Nie!
Li: A gdzie Louis i Niall?
I: No właśnie??
M: Nie no zajebiście, zgubiliśmy dwóch facetów, o ile można ich tak nazwać.
I: Maja kurde, nie obrażaj się na cały świat!
Z: To my idziemy ich poszukać. - Po czym ostatki 1D zniknęły wśród fanów.
I: Chodźmy gdzieś w las, nie chce mi się sterczeć wśród milionów fanów i foto reporterów...
M: Zgoda, mi też się to nie uśmiecha.
I: A zauważyłaś, że Roz zniknęła razem z Niallem i Louisem?
M: Mniejsza z nią. Nie zgubi się.
Po czym przepychając się z wózkami przez tłumy znalazły się w lesie, znacznie mniej zaludnionym miejscu. Po chwili zorientowały się, że nikogo w pobliżu nie ma i troszkę zdezorientowane ruszyły przed siebie, aż ujrzały staruszkę, która przewróciła się w krzakach i nie mogła wstać. Dziewczyny bez zastanowienia podbiegły do niej. Maja chwyciła wózek i zaciągnęła go za sobą, a Iza zostawiła Darcy w tamtym miejscu. Po pomocy staruszce:
S: Dziękuję wam bardzo, młode damy. Takich to ze świecą szukać...
I&M: Nie ma za co! Przesadza pani...
Po czym odwróciły się i ujrzały, albo  nie ujrzały wózka Izy.
I: Kurwa, gdzie Darcy!!! - Zaczęła panikować.
M: Chodź, może ją znajdziemy...! - Ruszyły w głąb lasu.
Po 3 godzinach nie znalazły żywej duszy. W tym momencie zadzwonił telefon Izki, to był Harry. Iza nie była w stanie odebrać. Odebrała Majka.
M: Co chcesz?
H: Gdzie wy do cholery jesteście i czemu nie odbieracie telefonów?!
M: Jak to nie odbieramy?!
H: Normalnie! Ja i Zayn dzwonimy do was od 2 godzin!
M: A no wiesz, może przypadkowo wyciszyłam telefon..
H: To gdzie jesteście?
I: Majka! Szybko!!! - Wykrzyczała przez płacz.
H: Czemu Iza płacze? Wytłumacz mi do cholery co się dzieje!
M: Kiedy indziej! - Po czym się rozłączyła.
M: Co jest Iz?
I: Wózek! Tam jest wózek Darcy!!! SZYBKO! - Zawołała jeszcze raz, po czym pobiegły w stronę małej ścieżki.
I: Kurwa, pusty! - Załamała się i zaczęła płakać bardziej.
M: Na moje nie szczęście wracajmy, musimy jej poszukać poza terenem lasu...
I: Kurwa! A ty jak zwykle tylko o sobie! Mam dość tego twojego użalania się nad sobą!
M: Po pierwsze, sama miej takiego jebniętego chłopaka zboczeńca, a po drugie rusz dupę no musimy jej poza lasem poszukać, nie będę powtarzać!!!
I: Ja.. - Po czym zemdlała...
M: Ja pierdolę, jeszcze ona! - Po czym zadzwoniła na pogotowie. Po czym po raz kolejny zadzwonił telefon Izy. To znowu Harry.
M: CZEGO?!
H: Jak to kurwa czego?! Mów do cholery gdzie jesteście i co się dzieje!!!
M: A to się kurwa dzieje że porwali Darcy, znalazłyśmy pusty wózek i Izka mi tu zemdlała!!!
H: Jak to kurwa porwali Darcy, i jak to Iza zemdlała!!!
M: No kurwa tak to!!! A wyobraź sobie, że jesteśmy NIE WIEM GDZIE, kurwa w jakimś jebanym lesie!!!
H: Ja pierdole, was zostawić same.
M: Znowu kurwa na nas. - rozłączyła się po raz drugi.
*** Z perspektywy 1D ***
H: Kurwa... - rzucił telefon, a po jego poliku popłynęła ledwie widoczna łza.
Z: No i co?! 
H: Twoja genialna dziewczyna nie wie gdzie są, a ktoś kurwa porwał moje dziecko! A jak by mało tego Iza zemdlała i znowuż to twoja genialna dziewczyna się rozłączyła - Po jego policzku spłynęły kolejne łzy, ale tym razem wszyscy już to zauważyli.
Z: Jadę tam! 
H: Tylko kurwa gdzie?! 
Z: Mówiły że są w lesie, to jadę do lasu! 
H: Szybko je znajdziesz! - Harry rozbeczał się już na maksa.
Z: Jebię to, lepsze to niż siedzenie tu z dupą w miejscu! - Po czym chwycił kluczyki i wybiegł.
Lo: Jadę z Tobą! - Po chwili znaleźli się już w lesie, przejechali znaczną część aż wreszcie w krzakach coś zobaczyli. Zayn natychmiast zatrzymał auto i podbiegł do Majki.
Z: Nic Ci nie jest?
M: Mi kurwa nic, ale pozostałym dużo!
Lo: A może ktoś patrzał gdzie jesteśmy?! 
Z: Jebię to, do auta, jakoś wyjedziemy!
Louis wziął Izę na ręce, a Zayn wpakował wózki. Majka powolnym krokiem ruszyła za nimi.
Z: No kurwa dalej! 
M: Nie chce mi się patrzeć na twoją gębę...
Lo: Wy teraz kurwa nie jesteście najważniejsi! Jak się nie dogadujecie to po co jesteście ze sobą! Nam wszystkim zbrzydło już słuchanie waszych kłótni co 5 minut!!!
M: Bo ON beze mnie nie ma CZEGOŚ.
Lo: Ja pierdole! Zaraz was tu zostawię!
M: Wiesz, mogę sobie iść z Mattem za wami, albo wiesz co? Może Zayna byśmy zostawili?
Z: Wiesz co? Matt, Iza i Louis są w aucie. Drzwi i bagażnik zamknięte, a Louis właśnie odjeżdża!
M: Kurwa, miły jesteś! Wreszcie schudnę, tylko wiesz, nie zmuszaj mnie potem do żarcia! 
*** Z perspektywy Louisa ***
Chcieli kurwa się kłócić, to mają na to całą drogę powrotną do domu!!! Ja tego słuchać nie mam zamiaru, z Mattem sobie jakoś dam radę, a Izka? Z nią nie będzie problemu na bank. 
*** Z perspektywy Majki i Zayna ***
M: Masz okulary? 
Z: A na co ci w ciemnym lesie okulary?
M: Nie będę mogła na ciebie patrzeć..
Z: Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Może lepiej idźmy za Lou bo się jeszcze zgubimy... 
M: To papa, zgub się tu, będę wdzięczna! - Zaczęła biec sprintem za czarną limuzyną.
Z: A wiedz, że ja będę wdzięczny, jak ty nie nadążysz za autem!
M: A wal się, mam lepszą kondycję niż ty...!  - Zaczęli się ścigać.
*** 3/5 1D***
Li: Ja pierdolę, jeżeli samemu się z nimi nie będzie, to od razu strach się bać co tam się wyprawia.
N: Kiedy oni wrócą?! 
Li: A skąd ja mam wiedzieć?!
W tym momencie zauważyli czarną limuzynę jadącą w ich kierunku.
H: Na temat...
Po chwili, czyli jakichś 5 minutach usłyszeli krzyki:
M: Odpieprz się ode mnie!
Z: Sama się odpieprz! I tak będę pierwszy.
M: Jak na razie to wygląda na to, że nie!
Z: Pfff, ja tam mam siły na koniec!
M: I tak będę pierwsza!
**
Po chwili z limuzyny wyszedł Louis z Izą na rękach.
H: Mogę go zabić?
N: No mogłeś jechać z nimi...
Harry podszedł do Louisa starając się wyrwać mu Izkę, lecz Louis nie miał zamiaru mu jej oddawać, Izka o mało nie straciłaby przez nich życia gdyby nie Niall, który w ostatniej chwili ją złapał. 
M: Co wy kurwa robicie? - Po czym upadła na ziemie.
Z: Ej gdzie jest Maja?? - Po czym upadł prosto na nią.
M: Kurwa, złaź ze mnie!
Z: Nie moja wina, że TY się wyjebałaś i że to przez CIEBIE ja się wyjebałem!
H: Louis kurwa! I wy tak po prostu wróciliście, bez Darcy, a na dodatek nie chcesz mi dać MOJEJ dziewczyny, która kurwa zemdlała i którą pare misięcy temu całowałeś!!!
Lo: I co, mieliśmy tak tydzień nie wracać i objechać cały kraj?! Twoje dziecko, ciesz się że w ogóle po Izkę jechaliśmy! - W tym momencie przypomniał mu się Zayn. I wybuchł śmiechem.
M: Kurwa z czego rżysz?! 
Lo: Z was!
Z: No wiesz, tyle to my wiemy...
Li: To może wstaniecie, chyba że jutro znowu mają być piękne nagłówki...
M: No wiesz, z chęcią, gdybym tylko mogła...
N: A może pojedziemy wreszcie na policję i do szpitala?!
Z: Jadę z wami, Maja zostaje z Mattem!
M: Bardzo śmieszne!
H: Kurwa jakąś izolatkę wam zrobimy! JEDŹMY!
M: Ale ja jadę!
Z: Zamknij się, ty zostajesz! 
Po czym Majka i Zayn zorientowali się, że znowu zostali sami.
M: JA nie mam ochoty za nimi biec i znowu tak sobie leżeć... Ej.. kurwa! Matt tam został! - Po czym zerwali się do kolejnego dzisiaj biegu.
**
N: To gdzie jedziemy najpierw.
Lo: Ja wezmę Izę do szpitala, a wy jedźcie na komisariat.
H: Nie!
Lo: A co kurwa? Ty to lepiej jedź szukać swojego dziecka, bo sam zaczynasz się zachowywać jak bachor, któremu starzy nie kupili samochodzika!
H: No wiesz kurwa!  Zachowujesz się, jak byś chciał mi odbić dziewczynę, a ja uważałem Cię za przyjaciela...
Lo: Ja pierdole nie odbije Ci dziewczyny Debilu! - Po czym Liam, który prowadził auto zatrzymał je i dał znak Louisowi, że ma brać Izę i wyjść. Niestety źle się to zakończyło..
***
M: Zamknij ryj i biegnij! 
Z: A co ja robię?! 
M: Wleczesz się!
Z: No wiesz, pół Londynu już przebiegliśmy!
M: Mam to w dupie, tam jest Matt, więc będe tak biec, do puty oni nie zatrzymają tego jebanego auta!
Z: Stań!
M: Bo co? Bo mi każesz? - Po czym upadła, bo wbiegła w auto.
Z: I o tym mówiłem...
M: To mogłeś tak kurwa od razu! - Samochód ruszył, a Louis tylko spojrzał, że COŚ biegnie za samochodem.... Domyślił się, że to kłócąca się para, która nawet nie zauważyła, że on i Iza wysiedli z auta, więc on się nimi nie przejął i z Izką na rękach ruszył do szpitala.
***
H: Wy słyszeliście jakiś huk?
Li: Taki z tyłu? Tak.
N: Jedź lepiej...
H: Kurwa, nienawidzę was...
Li: A to niby czemu?
H: Bo kurwa pozwoliłeś mu wyjść!
Li: Czy ty kurwa nie rozumiesz, że Izka musiała jechać do szpitala, a my Cie potrzebujemy podczas szukania WASZEGO dziecka?!
***
Z: Wiesz, może dasz mi wygrać?
M: A wal się! Po moim trupie!
Z: Zaraz nim będziesz, bo nie patrzysz, gdzie biegniesz...
M: Po ludzku, biegnę za autem, w którym jest mój syn! 
Z: A wiesz co? Jesteśmy genialni, mamy telefony... 
M: Ja pierdolę... Tyle kilometrów na marne... -Zatrzymała się.
Z: Kto dzwoni?
M: Ja nie, nie chcę gadać z Harrym, on ma teraz focha na cały świat, a na ciebie nie ma za co się gniewać...
Z: Nie wyrolujesz mnie....
M: No kurwa, ja 2 razy się mu rozłączyłąm i pozwoliłam, żeby Lou nosił Izkę na rękach! 
Z: Niech ci będzie, ale tylko dlatego, że cię kocham.
M: I tyle chciałam usłyszeć! - Przytuliła go.

Li: Czego?
Z: Może byście się zatrzymali? 
Li: Może poczekasz bo ja prowadzę i gadam na raz?
Z: Daj Niallowi, błagam... 
H: Co?
Z: ZATRZYMAJCIE SIĘ KURWA.
H: Niby?
Z: NO KURWA ZATRZYMAJCIE SIĘ!!! - Po czym Harry się rozłączył.

H: Li, w razie co to ja Ci telefonu nie odkupie. - Po czym Hazza wyrzucił telefon przez okno.
Li: Tobie już kurwa naprawdę odbiło! Danielle może zadzwonić!
H&N: Kto?
Li: Przejęzyczenie... Daniel, mój kolega. - Po czym zatrzymał się, bo byli na miejscu, i znowu usłyszeli huk i wyszli.
M: No kurwa musieli teraz!
Li: Co wy tu robicie?! 
Z: No kurwa, biegniemy za wami, bo w aucie został Matt! 
N: A wy się już nie kłócicie?
M: Długo by gadać.
Li: Powiedzcie w skrócie.
Z: A, nic takiego. NASZE sprawy! 
H: A ja nadal jestem ciekawy, co to za huk za samochodem.
M: W złym momencie się zatrzymaliście, i 2 razy jebliśmy się o tył samochodu. Śmiejcie się! Nam jakoś do śmiechu nie jest po przebiegnięciu 15 kilometrów...
H: No jak już jesteście to bierzcie Matta i ruszcie dupy, bo Maja moze złożyć zeznania! 
Z: Nie drzyj się na nią...
M: Uspokój się Zayn, wiesz, że po prostu jest zdenerwowany... - Po czym weszli.
***
Po złożeniu zeznań pojechali do szpitala, zobaczyć jak tam z Izką.
Lo: Wreszcie jesteście... - Spojrzał się za siebie, a gdy wśród Harrego Liama i Nialla zobaczył zdyszanych Zayna i Majkę zaczął się śmiać.
Z&M: Do rzeczy!
I: Szok! - Powiedziała z łzami w oczach, a wszyscy z zapytaniem spojrzeli na Louisa.
Lo: Przeżyła szok, po prostu... 
I: Co z Darcy, znaleźliście ją? 
H: Złożyliśmy zeznania, szukają jej...
Do Majki przyszedł SMS.
Z: Od kogo? - Szybko spojrzał Zayn, pamiętając słowa Majki o zdradzie.
M: Nie wiem, nieznany numer. - Otworzyła wiadomość.
M: Co kurwa?! - Zayn chciał spojrzeć na telefon Majki, ale nie mógł, telefon upadł i się wyłączył, a sam musiał łapać mdlejącą Majkę.
I: O co chodzi?! - Zaczęła płakać coraz bardziej.

"The first cats for the fences"

Rozdział 46

*** Z perspektywy Mai ***
Już z samego rana postanowiłyśmy zadzwonić do Roze. W końcu ona też należy do naszego zespołu i powinna razem z nami wymyślać treść i słowa piosenki, piosenki o przyjaźni, o miłości. Ta piosenka była wyjątkowo ważna, no bo przecież to jest ta pierwsza. Jeśli ludziom nie spodoba się pierwszy utwór, to kolejnego nawet nie posłuchają. Cały czas poniekąd dziwię się, jak mogłam znowu się pociąć. Przecież tym razem mogłam się nie obudzić. Już nigdy nie zobaczyć Zayna, nie zobaczyć naszego synka! Wiem, dziwnie to brzmi z ust dziewczyny która nie ma jeszcze 17 lat, ale na prawdę pokochałam tego malucha i cieszę się, że on z nami jest. Nie wiem jak by było gdyby Matt'a nie było. Staram się nawet tak nie myśleć. Nie wiem jak Izka to robi, że jest tak jakby obojętna w stosunku do Darcy, jak by tylko była jej opiekunką i w każdym momencie może przyjść jej prawdziwa mama. Dziwie się, że przez moje krótkie życie zrobiłam tyle głupstw, których nie da się już odwrócić. Wiem, że mam problem, mam problem ze sobą. Dwa razy, dwa razy chciałam przecież popełnić samobójstwo. Przysięgłam Zaynowi, że już nigdy o tym nawet nie pomyślę, a robię to wielokrotnie. Nie chce już tego robić, zwłaszcza że dzisiaj jest dzień w którym Matt zaczął trzymać główkę. To jest jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Nawet na chwilkę zapomniałam o tym co stało się miesiąc temu. Teraz staram się myśleć tylko o zespole i o rodzinie.
I: Hej Roze.
R: Hejka Iz.
M: Weź na głośnika Izi!
I: Dobra, już. Roze, no bo wiesz dzisiaj, że tak powiem ja i Maja mamy wenę na to, aby napisać piosenkę, a jako, że należysz do naszego zespołu powinnaś przy tym być.
R: Jak oficjalnie. Oczywiście, że będę, tylko powiedz o której? I mam złe wieści, a właśnie tobie chciałabym się zwierzyć jako pierwszej...
I: Nie wiem, a która jest, a poza tym zaszczyt dla mnie, że po miesiącu znajomości tak mi ufasz.
R: A co nie warto?
M: Oj warto, warto!
I: Dobra, nie gadajmy przez telefon tylko choć tu. I koniecznie weź Chockiego.
R: A to czemu?
I: Bo Daisy się nudzi. 
M&R: <Śmiech>
**
Po około 15 minutach przyszła Roze. Razem z nią usiadłyśmy na kanapie w pokoju rozmówi i zaczęłyśmy rozmyślać.

I: To co? O czym w końcu ma być ta piosenka?
R: O przyjaźni, albo o miłości.
M: Miłości do czego...
Z: Albo do kogo?
M: Nie podsłuchujcie!
Z: To nasz obowiązek..
I: Ale my chcemy troszkę prywatności.
M: Idźcie do McD, albo gdzieś.
N: Ja jestem chętny!
I: A my was na wszelki wypadek do drzwi odprowadzimy. ..
M: No właśnie.
Po odprowadzeniu chłopaków do drzwi i popatrzeniu chwilkę jak się oddalają usłyszałyśmy wielkie huknięcie o podłogę na górze. Przestraszone od razu pobiegłyśmy w tamtym kierunku. Na szczęście nic poważnego się nie stało, to był tylko Matt, który zrzucił swoją zabawkę na podłogę z paneli. Po utuleniu przez Maję maluszka poszłyśmy do pokoju rozmów, aby dalej rozmyślać.
I: Wiecie, o przyjaźni lepiej przejdzie, no bo teraz każdy śpiewa o miłości.
R: Niby tak, ale o przyjaźni gorzej wymyślić.
M: Ale CRAZY MIX na pewno coś wymyślą.
Po jakichś 30 minutach rymowania, wymyślania i nucenia powstała pierwsza zwrotka a mianowicie:


Majka:
Life seemed to be normal,
until it has completely changed.
Does that make any sense?
I met you, I got to know the rest.
Is it thus?
Po pierwszych słowach poszło już znacznie łatwiej... Efektem końcowym było to:

Majka:
Life seemed to be normal,
until it has completely changed.
Does that make any sense?
I met you, I got to know the rest.
Is it thus?

Iza:
As soon change the world.
Everything is strange,
Baby, you and me ...
And I'm only seventeen years ..
Majka:
Now, there is nothing
just you and me.
This is my life,
and my life is you and me.
ref:
Everything is so different.
Everything changes.
The first time
first kiss ...
All the other
is happening so fast.
And it's all because
that is you.
Roze:
The world revolves in about you.
You want everything
and you all have,
Give me a bit of feeling some sense
understand that I no longer want.
ref:
Everything is so different.
Everything changes.
The first time
first kiss ...
All the other
is happening so fast.
And it's all because
that is you.
Iza:
The world has changed,
but I hope for the better
that everything will work out
and that all will be well.
And we'll always be we...

***Po razie zaśpiewania całości, razem z melodią i mikrofonami w pokoju kinowym, czyli tym gdzie chłopacy tworzą swoje piosenki.***




1D: Brawo! - Usłyszyłyśmy oklaski zza drzwi.
M: Jeżeli tam jest też Zayn, to za chwilę go nie będzie...
Z: Sugerujesz coś??
M: Tak. Że cię zabiję. 
H: Ale wasza piosenka jest zajebista!
I: Powiedzcie mi, że to nie był Harry! On nie mógł słyszeć moich fałszów.
R: Niestety, to był Harry.
1D: Ale wy nie fałszujecie!
H: I co, a ty się mnie wstydzisz?
I: Tak!
M: No wiesz, ja bym wolała się Zayna wstydzić, a nie bać...
N: A może zrobicie już kolacje?
1D&CM: Niall!!!
N: No co, głodny jestem.. I dziwię się że wy nie...
Lo: Ale my 10 minut temu wróciliśmy z McD...
N: Ale ja zjadłem tylko 3 Happy Meal'e...! 
CM:I wiesz, jeszcze powiedz, że masz zabawki...
N: A, no mam! Takiego fajnego hamburgera, hot doga i kebaba! 
Z: A może nie będziemy gadali przez zamknięte drzwi?!
M: Ja mu nie otwieram!
Z: Bo Cię zdradzę i utopię w basenie!
M: A ja cię już zdradziłam...
Z: Jak to?
M: No jak to, jak to? Przecież z tym menelem... - Dopiero teraz Maja zorientowała się, że Zayn stoi obok niej.
M: Kto go wpuścił? Przyznać się?!
1D: Izka!
I: Dzięki... Dzięki wam to Majka mnie zabije, no albo siebie..
M: Nie, nie chcę. Za bardzo kocham tych wszystkich debili...
1D: Dzięki!
M: Tak ap ropo Zayn, może jeszcze kilka razy cię zdradzę.. tak z  3!
Z: Niby z kim??
M: Chętnych mam wielu <śmiech>
Li: A może przestaniecie się kłócić i pójdziemy na spacer z dzieciakami?
I: Wypadało by. Może oni przy okazji ochłoną ...
N: Na LODY!
Z: Ochłoniemy.. Ochłoniemy! Aż nam mózg zamrozi...
M: Może ci pewne myśli z głowy wypłyną jak już pójdziemy w cieplejsze miejsce...
Po czym we 5 wyszli z pokoju, mówiąc w piątkę chodzi o: Izę, Maję, Roze, Chockiego i Daisy. Udali się oni ubrać dzieciaki, Majka z wielką satysfakcją, a Izka jak zwykle obojętnie...

piątek, 22 lutego 2013

Broken promises.

Rozdział 45


Reszta dnia minęła szybko. Bitwa na żarcie, horrory, opieka nad dziećmi, kłótnie Zayna i Majki... Potem wszyscy zatęsknili za łóżkiem.
I: Kurwa, Harry, co ty odpierdalasz... 
H: Ja nic nie robię...
I: Bardzo śmieszne...
H: Ej! 
I: Co?!
H: Zostaw mnie! 
I: To nie ja! 
D: <szczeka>
H: Jest odpowiedź. 
I: Kurwa! Daisy, proszę, śpij...! - Wzięła psa na ręce i położyła przy brzuchu, o dziwo piesek wolał spać z panią niż w legowisku, bo po chwili zasnął.
***
M: Zayn...? 
Z: Co, kochanie?
M: Matt płacze...
Z: To idź mu daj jeść.
M: Ha ha ha, bardzo śmieszne. Ty miałeś iść.
Z: Wydałaś się.
M: Miły jesteś...
***
Z: To ty?
M: Nie. Ale kto ty?
Z: Pszczółka chodź i się połóż bo mi się spać chce.
M: Jaka pszczółka?
Z: Ehhh... Jebłaś się o coś?
M: Nie no dobra... <śmiech>. A do czego ja ci jestem w spaniu potrzebna?
Z: Do przytulania. <śmiech>.
M: Jo, uduś mnie. 
Z: A mogę?! 
M: Ty chyba się o coś jebłeś...
***
H: Śpisz?
I: Jakim cudem ty mnie budzisz?
H: Bo mnie obudził pies.
I: WOW, ciebie nie da się przecież obudzić.
H: Masz na mnie sposób...
I: Kocham cię Daisy! <śmiech>.
H: Chodźże! A jak nie ma reszty to umrę. Przyzwyczaiłem się że już tylko mnie tam brakuje...
I: To się nie dziw jak nie będzie Majki, udziela jej się...
M: A ja też nie śpię, no widzisz?
I: Nie no, dwa największe śpiochy już się obudziły!

M: Zayn umie mnie obudzić... Ja tam nie wiem co on robi, bynajmniej zawsze za mną leży i się na mnie lampi jak w obrazek.
Z: Po prostu cię łaskoczę, genialny człowieku.
M: Ty zawsze musisz za mną stać?
Z: Tak. 
H: Tak fajnie ale może wreszcie idziemy na dół?
***
Z: Znowu  nie jecie?
M: Obrzydziłam się wspomnieniem...

I: A wiesz że teraz przez ciebie ja też...
Z: I ja...
H: Jakim? A no, to wiecie, że mi też się przypomniało przez was...
M: Ja muszę iść na górę...
I: Idę z tobą.
***
M: Ja pierdolę.... Zaraz się porzygam.... 

I: Błagam, nie przypominaj mi! 
M: Gdzie jest Daisy! 
I: Nie wiem, ale wiem, że idę do toalety.
M: Będę szybciej...! - I wbiegła do toalety.
I: Ja pierdolę, dziwnie się czuję... Maja...? Żyjesz?! - Gdy weszła do toalety zobaczyła pociętą Majkę.
I: Kurwa, Zayn! Zayn, chodź szybko! 
Z: Ja pierdolę, musiała! No kurwa musiała!!! 
I: Kurwa! - Szybko podbiegła do toalety.
***
M: Gdzie jestem?
Z: A domyślasz się? 
M: No przepraszam, ja nie mogłam...! To było takie obrzydliwe, do końca życia będę miała obraz tego żula który rwie mi ubrania! - Zaczęła płakać.
Z: Jeszcze raz się potniesz to zobaczysz, będę cię chyba zamykał w pokoju, 24 godziny na dobę...! 
M: Gdzie Izka...?
Z: Ehhh... W sali obok... 
M: Jak to...?!
Z: Za kilka minut powinni przyjść cię wypisać, bo szybko zareagowaliśmy, ale Izka zaczęła wymiotować coraz bardziej, wariowała, nie wiadomo czy ją dzisiaj wypiszą... A na dodatek sobie psychologa załatwiłyście... 

M: Psychologa?! 
Z: TAK, psychologa! Nie trzeba było się ciąć. Obiecałaś mi to! 
M: Wiem! Ale ja sobie z tym nie radzę, po prostu! Nie umiem tak! 
Le: Przepraszam, że przeszkadzam. Mogą państwo iść do domu.
Po kilku minutach znaleźli się w sali Izy.
I: Obiecałaś nam, że nie będziesz się ciąć...
M: Przepraszam, wiem... Ale co ci się stało?
I: Zaburzenia.. Zaraz mnie też wypiszą.. Poczekacie?
H: Ja poczekam na pewno...
M&Z: My też.
*** Kilka minut później***
Le: Panie tu już nie pierwszy raz... Hmm... Może pani iść do domu, ale proszę uważać na zmiany w organizmie oraz psychiczne. Do widzenia.
***
M: My idziemy na górę.
H: O nie nie, tak to się skończyło jak was na piętnaście minut zostawiliśmy... 
I: O Jezu, nic teraz się nie stanie...
M: Chcemy o zespole pogadać..! 
Z: Okay, ale Majka, pamiętaj co ci mówiłem...
M: Spokojnie, nie chcę ryzykować. 
***
I: Kurwa mać! Musimy pisać 1 piosenkę! 
M: Wiem, już jutro... Ale cholera, ja nie mam weny... Ja nic nie czuje, żadnego uczucia...
I: Kit, prześpimy się i będzie okay.... Tak myślę... 
M: Okay.


czwartek, 21 lutego 2013

The first plans for a new team...

Rozdział 44


I: A no tak, zapomniałam. To jest Roze.
M: A na mnie marudziła, że sprowadzam Paulę.
I: Ale nie o to chodzi. Roze jest przyjaciółką Harrego kiedy miał 7 lat.
M: Iza... Ty wiesz, no..
I: Nie! Ona taka nie jest, a poza tym chłopacy pewnie ją znają z PRZEKLĘTEGO miejsca.
Li: Ta, znamy.
N: Ale Hazza nic na ten temat nie mówił.
I: Bo sam zapomniał skąd ją zna...
Z: Mniejsza. Cześć Roze, miło mi poznać. - Wyciągnął rękę do Roz.
R: Hej, mi też miło Cię poznać Zayn..
M: A i taka pro po.. Fajny piesek ten drugi. Twój Roze? A ty Zayn możesz do niej nie zarywać??
Z: Ja do nikogo nie zarywam!
R: A poza tym mam chłopaka.. Nie masz się co bać. A piesek należy do mnie. To jest Chockie.
M: Śliczny.
I: Chodźmy na górę. Matt śpi?
M: Ta.. Coś czuję, że będzie to miał po wujku Harrym.
I: Dobra, to Darcy idzie z nami. ALE CHŁOPAKI NIE!
Z: No dobra, dobra...
Li: Zayn, ale podsłuchiwać można, no nie?
I: My o tobie Liam też coś wiemy.. Z podsłuchiwania.
I&M: <Śmiech>
Po czym Iza chwyciła Darcy i we 4 poszły do góry, a Daisy i Chockie ruszyli za nimi.
** W pokoju **
I: No to wy się już mniej więcej znacie nie?
R&M: Mniej więcej.
I: To dobrze! Nie zgadniesz Majka co ja i Roze wymyśliłyśmy.
M: Obawiam się, że nie..
I&R: CRAZY MIX!!!
M: Ale co crazy mix?
I: Nasz zespół.
M: Nasz czyli?
I: Twój, mój i Roz.
M: Pieprzysz! Pomyślałaś o mnie?!
R: Ona głównie dla Ciebie ten zespół wymyśliła.
M: Masz coś za Hazzą.. A tak a pro po gdzie on?
I: Śpi..
M: Wow, mam coś za Hazzą...
M&I&R: <śmiech>
I: Dość dobrze razem ze sobą gadamy... 
R: Hej, a może pomyślimy nad pierwszą piosenką Crazy Mix?
M: Okej, ja piszę czasem piosenki z Niallem. Może napiszmy ją razem, a Niall nam z melodią pomoże? 
I: Dobry pomysł! - Chockie skoczył na nogi Roze, polizał Majkę i usiadł sobie tak przy właścicielce. 
M: Jak dużo dałabym za psa... - Pogłaskała 2 miniaturki i dała po buziaku, a Izka puściła do Roze oko.
R: To na kiedy umówimy się na pisanie tej piosenki?
I: A ciekawe o czym ją napiszemy...?
M: Ja często piszę o życiu albo o miłości, no, czasem o zwierzętach <chichot>. 
R: Wiecie, ja czasem też piszę takie typy...
I: Problem bo ja wcale ich nie piszę!  <śmiech>
R: Okej, to umawiamy się...?
M: Może na piosenkę o naszym powstaniu? Tak po prostu, o przyjaźni... 
I: Kolejny dobry pomysł.
M: Przecież piszę piosenki już niedługo 5 lat! 
I: No racja... Ale jak na pierwszą piosenkę to dobry pomysł.
R: Zaczynamy w piątek, za tydzień, okej?
I&M: Okej.
M: Ja coś czuję... - Podeszła i otworzyła drzwi, a do pokoju wpadli wszyscy z 1D.
I: No ja wiedziałam że się nie powstrzymają... 
Li: Wy mnie też podsłuchałyście! - Roze ciągle patrzyła ze zdumieniem na Nialla, po raz kolejny dzisiaj, ale na to dziewczyny nie zwracały uwagi, w końcu kto się oprze zielonym, wciągającym oczom Nialla?
M: Nie nasza wina, nie mamy przed sobą tajemnic!
H: No właśnie!
R: Ja już wracam... Chłopak będzie się martwił, pewnie już wrócił.
M: Tak szybko?
Z: Pozwolę stwierdzić, że siedzimy tu 2 godziny...
I: Nieźle nam zeszło.
M&I: Szkoda... Pa Roze... - Dziewczyny cmoknęły się w policzki i Roze poszła, a za nią popędził Chockie.
1D: Serio zakładacie zespół?! 
I: A nie słyszeliście? TAK, zakładamy zespół, ale wy się nie wtrącacie. Pa pa! - Wypchnęła ich z pokoju. Majka rzuciła się Izce na szyję.
M: Kocham cię! Serio przede wszystkim dla mnie?!
I: TAK. Przecież dobrze nam idzie muzykowanie - Zaśmiała się.
M: Jestem ciekawe czy cię rozkręci ten zespół...
Rozdział króciutki, ale myślę, że fajny. Mi i Majce się podoba.