poniedziałek, 4 marca 2013

Once again .. No more alcohol.

*** Z perspektywy Zayna ***
Dobrze, że to akurat ja mam jechać po nich.. Uwielbiam spędzać dużo czasu z Mają sam, na sam, wtedy mówi mi wszystko, ze wszystkiego mi się zwierza. Ogólnie jest wtedy taka inna. Wtedy rozumiem,  że mam zajebistą dziewczynę, zajebistego syna, i zajebistą "rodzinę"!  Po jakichś 15 minutach poszliśmy do auta. Pierwsze kilkanaście kilometrów jechaliśmy w ciszy, ale tak być nie może. Ta cisza jest strasznie niezręczna, nie lubię nic nie mówić. 

Z: Pogadamy o czymś?
M: A o czym?
Z: No, nie wiem..
M: Ciekawy temat.
Z: Wiem! Może o nas.. Albo nie, może o waszym zespole.
M: A co byś chciał wiedzieć?
Z: No może.. Macie nową piosenkę. Zaśpiewasz mi?
M: Piosenkę.. Nawet nikt nie wie, że istniejemy!
Z: I dlatego uważam, że to powinno się zmienić.
M: A niby jak to zrobisz? Znają nas tylko z gazet i tylko z tych złych stron...
Z: Jakoś się wykombinuje.
M: Wiesz co? Ciekawi mnie, jak oni znaleźli się tak daleko. 
Z: Harry zawsze miał dziwne pomysły...<śmiech>
M: Jestem ciekawa co będzie z Paulą. Wiesz, nie dociera do mnie, że ona miała wypadek, a teraz walczy o życie i jest w bardzo ciężkim stanie.. I już nigdy nie stanie na nogach.
Z: Do mnie szczerze też. Ale jak już mowa o szczerości... Nigdy z nią nie przepadałem. 
M: Miły jesteś. I wiesz co?
Z: Co?
M: Lepiej patrz na drogę, bo jak na razie chciałabym żyć!
Z: Spokojnie, ze mną nie zginiesz..
M: Z dnia na dzień mam wątpliwości. 
W radiu zaczęła lecieć piosenka More Than This, Maja od razu zrobiła głośniej i nasza rozmowa się urwała. Może ona nie chce gadać, bo ostatnio stało się wiele rzeczy, no nie wiem, może smutno jej z powodu Pauli? W końcu one się przyjaźniły i to nawet były bardzo dobrymi koleżankami. Za jakieś 30 minut powinniśmy być na miejscu. Przyśpieszyłem, tak że Maja o mało nie dostała zawału.
M: Kurde! Zayn. Albo zwolnij, albo mnie tu wysadź.
Z: A trzecie...?
M: Nie ma!
Z: To ja i tak wybieram trzecie.
M: ZAYN!
Z: Ja Ciebie też kocham...
Rozmowa znowu się urwała. W pewnym momencie poczułem na poliku całusa od Majki.
Z: A to za co?
M: Za najpiękniej brzmiące słowo, z twoich ust.
Z: A. 
**
Przysunęłam się do Harrego. Czułam, jak łzy lecą mi do oczu. Bałam się, że na prawdę jestem w ciąży, no bo nie mam pewności, czy wczoraj to robiłam, a jeśli to nawet nie wiem z kim! A co dopiero nie myślałam pewnie o tym, żeby się zabezpieczyć. To wszystko jest dziwne. Ja nie chcę drugiego dziecka, ja mam tylko siedemnaście lat. . . Nawet nie poczułam kiedy zaczęłam płakać.
H: Co jest Iz?
I: Jak to co?! Ja nie chce dziecka! - Teraz już beczałam. 
H: Myśl pozytywnie, nic nie jest wiadome.
I: Ale ja jak jestem na kacu, nigdy nie rzygam!
H: To może to ten pierwszy raz?
I: Liche pocieszenie. - Objął mnie.
Po jakichś 20 minutach przytulania się zobaczyliśmy czarny wóz Zayna. Szczerze, to lepszego momentu wybrać nie mógł. Nawet nie zdążyłam zetrzeć wciąż lecących łez. I Maja i Zayn wyszli z auta jak poparzeni, chyba stęsknili się za świeżym powietrzem...
M: Czemu płaczesz?
Z: Co ten debil zrobił?

H: Co na mnie?!
I: Nie oszukuj się.. To poniekąd twoja wina. - Mój płacz się nasilił. A Harry dał mi buziaka w czoło.
M: A tak dokładniej?
I: Nie ważne.. Jeszcze nic nie jest pewne. 
M: Jak możesz mieć przede mną tajemnice! 
I: Jak widzisz, normalnie.
Z: A mi powiesz?
I: Zastanowię się.
M: To mu powiesz, a mi nie!
I: Zamkniecie się? - Wyjęłam z kieszeni Hazzy chusteczki, które zawsze tam miał i otarłam zeschnięte łzy. Cały czas łudziłam się, że to nie prawda. 
M: Izka.. Czy to nie twój telefon?
Pobiegła jakieś 500 metrów do przodu, w jakieś krzaki. Ja tam nic nie widziałam. 
M: O! I twoja torebka.. - Zaczęła zaglądać do mojej torby.
M: Się działo.. <śmiech>
I: EJ! Torebka, rzecz prywatna!
M: To chodź to zobacz. - Podbiegłam do niej.
Ale to co ujrzałam o mało nie przyprawiło mnie o zawał.
H: Co tam jest?
I: Nie chciej wiedzieć... - Jak na życzenie, oboje z Zaynem podbiegli do do Majki.
W torebce były zdjęcia, na których byliśmy z Harrym na jakimś pustkowiu... Nadzy! Całowaliśmy się obmacywaliśmy.. Było tam jeszcze paru innych nagich osobników.. Zdjęć było z 10.
I: Dawaj moją komórkę! 
M: Już, już.. <śmiech>
I: To nie jest śmieszne! Skoro tu są zdjęcia na moim telefonie pewnie też coś będzie. - Wyrwałam Majce telefon. Zdjęcia przedstawiały jakichś nagich facetów.. Teraz widzę jaka ja jestem dziwna? Zobaczyłam nagrania, choć wolałabym tego nie robić. Upuściłam telefon i przymknęłam oczy w nadziei, że to sen. Nie zdążyłam się zorientować, a Zayn chwycił mój telefon i gdzieś odbiegł. Harry na wszelki wypadek mnie złapał, gdybym miała mdleć, co było możliwe. 
I: Harry, weź mój telefon...! - Wydyszałam pół przytomna.
H: Zayn go ma..
I: Jak to kurwa Zayn go ma! - Od razu oprzytomniałam i zorientowałam się dlaczego słyszę śmiech tej dwójki... 
Od razu do nich podbiegłam, ale było już za późno. Zobaczyli jak uprawiam sex z Harrym. A najgorsze jest to, że ktoś musiał nakręcić film.
H: Czyli jednak.. - Zrobił się lekko czerwony. 
Z&M: <śmiech>
I: To kurwa nie jest śmieszne! Czemu ja nic nie pamiętam! CZEMU!? I jeszcze.. - Harry zatkał mi usta.
H: Ci. Nie mówi im!
M: Ale my chcemy wiedzieć!
Z: Bardzo!
H&I: Ale my nie chcemy mówić!
M: To na pewno nie jest takie straszne. 
I: Jest. . .  Jedźmy już.
Z: Dobra, i tak nie chce mi się tkwić na tym pustkowiu.
Poszliśmy w stronę auta. Maja oczywiście cały czas truła, że mamy jej powiedzieć o co chodzi, ale jeszcze nie czas. Może w drodze powrotnej jej coś powiemy. Ja i Harry usiedliśmy z tyłu, Majka z przodu, a Zayn za kierownicą. 
** Z perspektywy Liama **
Przecież byłem trzeźwy.. Jak ja mogłem ich nie upilnować. Jak ja się w ogóle na to zgodziłem? Przecież zawsze jak oni piją dzieje się coś złego. . . Ale coś złego, nie miałem na myśli, że dziewczyna prawie zginęła na moich oczach. I już nigdy nie dojdzie do siebie, a ja jej nie pomogłem. Dziwię się też, że puściłem tam, gdziekolwiek są.. Harrego i Izkę. Jak można oddalić się od miasta o prawie 100 kilometrów.. Właśnie Harry. Zadzwonię do niego.
H: Co?
Li: Jak tam?
H: Nijak...
Li: Co masz taki dziwny głos? Stało się coś?
H: Nie..
Li: Mnie nie okłamiesz.
H: Wiem tato. 
Li: Bardzo śmieszne. To co się stało?
H: Powiem Ci w domu... Albo pokaże.
I: Nic mu nie pokażesz! - Usłyszałem krzyk w tle. 
Li: Co żeście znowu odwalili?
H: Dowiesz się! 
Li: A kiedy będziecie?
H: Za niecałe 30 minut.
Li: To dobrze, jedźcie od razu do szpitala.
H: Najpierw pojedziemy do apteki...
Li: Po co?
Z&M: A więc to o to chodziło! - Usłyszałem wrzask.
I: Harry! - Izka chyba zaczęła płakać.
Li: Co wy żeście kurwa odpierdolili?!- Odpowiedzi nie usłyszałem. Rozłączył się. 
Jeszcze tego brakowało, żeby Iza była w ciąży... Oby jednak nie.
**
M: Jesteś w ciąży! ZNOWU?!
H: Pocieszaj ją dalej... I i tak jeszcze nic nie wiadomo.
I: To jest pewne.. Dlaczego bolał mnie brzuch? Dlaczego rzygałam?! - Rozbeczałam się na maksa, a  Harry mnie przytulił. Zayn od razu jechał do apteki, potem do szpitala. W szpitalu, jeszcze zanim widział nas Liam pobiegłam do łazienki. Jeśli jestem w ciąży kreseczka będzie bardzo słaba, no bo wczoraj zaszłam. Ku mojemu zdziwieniu.. Kreska była, ale bardzo widoczna, aż za bardzo jak na pierwszy dzień. Wyszłam.
H&M&Z: I co?
I: Muszę iść do ginekologa...
H: A co? 
M: Coś jest nie tak?
I: Nie wiem.. Jak bym zaszła, zaszłabym wczoraj.. Kreska jest za bardzo widoczna jak na pierwszy dzień.. 
Harry od razu pociągnął mnie za rękę. Zbytnio dużo pacjentek nie było więc po jakichś 10 minutach weszliśmy.
Le: Dzień dobry. Co pani jest.
I: Jestem chyba w ciąży! Znaczy się na pewno. Zrobiłam test, jeśli jestem w ciąży, zaszłam najprawdopodobniej wczoraj, a kreska jak na jedno-dniowy płód jest za bardzo widoczna.
Le: Proszę się położyć. 
Kiedy zaczął mi robić USG przypomniało mi się wszystko.. Kiedy byłam w ciąży. I to wszystko wraca.
Le: Wszystko jest w porządku, ale to nie wygląda mi na 1-dniowy zarodek.. Płód ma około miesiąca.
H: Miesiąc.. Miesiąc. Miesiąc temu śnił mi się ten sen z Danem! I w ten dzień to robiliśmy..
I: Ja pierdolę.. - Ubrałam się pędem, podziękowałam i wybiegłam tak szybko, że Hazza nie mógł mnie dogonić.
Podoba się? Mam nadzieję, że tak i mam też nadzieje, że skomentujecie ten wpis. :D


niedziela, 3 marca 2013

Wake up out there where you.

Ocknęłam się.. Która godzina? Znowu nie wiem, gdzie jestem. Rozejrzałam się po ciasnym i ciemnym pomieszczeniu. Harry spał, zresztą jak zwykle. Chyba jesteśmy w bagażniku, ale nie wiem dokładnie..
I: Harry, wstawaj! Gdzie my kurwa jesteśmy! - Szturchałam go. 
H: Jak to gdzie? W domku.. - Poszedł spać dalej.
I: Nie, właśnie, że nie jesteśmy w domu! Wstawaj!
Harry z ledwością otworzył oczy.
H: Co tu tak ciemno?
I: Nie wiem, nawet gdzie jesteśmy, ale chyba w bagażniku jakiegoś auta.
H: A co my tu robimy?
I: Poczekaj.. Niech sobie przypomnę. Byliśmy na dyskotece, zaciągnąłeś mnie na dwór, potem się zgubiliśmy i poszliśmy do jakiegoś monopolowego, potem z niego wyszliśmy i poszliśmy znowu na jakąś imprezę... Więcej nie pamiętam.
H: To pamiętasz więcej niż ja.
I: Ej, sprawdź czy masz telefon, a jak masz to czy masz zasięg. Moją torebkę gdzieś wsiało..
H: Mam.. Ale brak zasięgu....
I: Kurwa! Otwierać!! Wypuście nas! - Darłam się i waliłam w najprawdopodobniej auto. Harry zatkał mi niestety usta.
H: Ci.. Skąd wiesz, czy nie jesteśmy tu z jakimś mordercą albo co?
I: Nie stresuj mnie nawet.. To przez Ciebie się upiłam!
H: A ja Cię i tak kocham.... Czekaj! Jest zasięg!
I: To dzwoń do kogoś!
H: Do kogo..
I: Do byle kogo.. Albo czekaj, do Liama! Jako jedyny nie będzie skacowany. 

H: Halo? Liam!?
Li: Gdzie wy kurwa jesteście! - Odpowiedział pół przytomny.
H: Właśnie tu problem.. Nie wiemy.
Li: Zajebiście...
H: A wy gdzie?
Li: W szpitalu.
H: Co się kurwa stało.
Li: Paulina... Samochód ją potrącił, bo biegła do was! Chyba do was..
H: Ja pierdolę.. Jak to kurwa samochód ją potrącił!
Li: Normalnie. Trzeba było zostać w domu! Ty i Zayn zawsze macie głupie pomysły!
H: Kurwa.. To nam za dużo nie pomożecie..
Li: Postaramy się namierzyć jakoś twoją komórkę.. Teraz muszę kończyć.. Muszę poprawić humor Louisowi, bo jest tym wszystkim załamany. 
H: Dobra, na razie. - Rozłączył się.

I: Co się stało?!
H: Paulina, miała wypadek..
I: Jak to wypadek!
H: Sam nie wiem. Wyjaśni się jak będziemy w szpitalu.
I: Jak będziemy...
H: Nie zmieniaj się w Majkę, myśl pozytywnie!
I: Dobra, dobra...
Nagle wpadłam na Harrego, co mogło oznaczać jedno. - Auto się zatrzymało. Czekaliśmy jak na skazaniu, na dalszy przebieg sytuacji. Szczerze? Bałam się strasznie, ostatnio jak jechałam w bagażniku skończyło się to bardzo źle.. Nagle ktoś otworzył bagażnik. Stanęło tam 4 facetów w wieku ok. 25 lat. (F1,F2,F3,F4- Faceci)
F1: Co wy tu robicie?!
I&H: Nie wiemy...
F3: A mógłbyś powiedzieć, czemu twoja dziewczyna jest w połowie naga?
Spojrzałam na siebie. Rzeczywiście nie miałam stanika, ani niczego innego na górze. W pośpiechu się zasłoniłam. Coś czuję, że byłam czerwona jak burak.
I: Harry, zabiję Cię! A taka pro po. Gdzie my w ogóle jesteśmy?
F4: 76 kilometrów od Londynu... 
I: Co kurwa! Harry zabiję Cię po raz drugi!
F2: A wy skąd jesteście?
I: Z Londynu...
F1: Uuu. Niestety nam nie po drodze was odwieść.
I: Jakoś sobie poradzimy.. - 
Harry wyszedł z bagażnika, po czym pomógł wyjść mi.
I: Zostaw mnie... - Odeszłam obrażona do przodu.
H: Em, to ja dziękuję. - Podbiegł do mnie. Nieznajomi odjechali.
**
Jak zawsze obudził mnie Zayn. Nie wiem dokładnie gdzie byliśmy, bynajmniej leżałam na Zaynie i to bez bielizny.
M: Gdzie my kurwa jesteśmy?! I czemu ja nie mam ubrań!!!
Z: Zamknij się! Lepiej przypomnij sobie, gdzie jesteśmy! Ja nic nie pamiętam, tylko mnie szczęka boli... - Zaczęłam się śmiać.
M: Wczoraj zarywałeś do jakiejś blondynki, to ci jebłam, nie ma co... Ale nie wiem gdzie teraz jesteśmy. Bynajmniej pamiętam, że Hazza gdzieś z Izką wyszli, a ja ci powiedziałam że idę się uchlać. 
Z: Ale długa historia. Normalnie zajebiście... A ty się nie zakrywasz?
M: Po co? I tak mnie już widziałeś. A tutaj nikogo nie ma... - Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Z: Ja pierdolę, my jesteśmy w studiu tatuażu! - Zawołał zdziwiony, próbując wstać, ale przecież na nim leżałam. 
M: Już wstaję... - Po chwili Zayn turlał się ze śmiechu.
M: O co ci teraz chodzi?! - Zawołałam.
Z: Masz tatuaż! I to zajebisty! - Szukałam go wszędzie, ale nic nie znalazłam. 
Z: Na plecach, ciemnotko. Nie dojrzysz go. 
M: Dalej, bierz telefon i rób fotkę, bo umrę! - Zawołałam, myśląc o najgorszym. Po chwili Zayn dał mi telefon. Na plecach miałam dwa białe tygrysy, samca i samicę jakby wyskakiwały z moich pleców, a pod nimi napis "Zayn and Maja forever". 
M: Ja pierdolę, wiedziałam że znowu coś od jebię, przecież to ja, musiało się coś stać! 
Z: Ej no, lepiej po kogoś zadzwonię, mówiłem że dziewczyną się nie dzielę... Ubranie ci się przyda... - Zaśmiał się.
M: Zamknij się lepiej i po prostu daj mi swoją bluzę, zakryje mnie przynajmniej... - Bez słowa wykonał moje polecenie i wyszliśmy. Gdy spojrzałam na telefon, zobaczyłam miliony nieodebranych połączeń, wszystkie od Liama.

M: Halo?
Li: Wreszcie! Gdzie jesteście?
M: A chuj wie. 
Li: No błagam, jeszcze wy?
M: Nie no, Zayn chyba wie. Bynajmniej wracamy ze studia tatuażu... 
Li: I co żeś sobie odpieprzyła za zajebisty tatuaż? 
M: Oj, zamknij się! Jak coś wiesz to gadaj!
Li: Lepiej chodźcie do szpitala, resztę wam powiem na miejscu.
M: Może trochę później?
Li: Bo? To ważne...
M: Eh, nie chce mi się o tym gadać na środku ulicy, no ale wiesz, coś chyba między nami znowu zaszło, ale chuj mnie to już obchodzi, ja chcę się po prostu ubrać. - Usłyszałam tylko śmiech Liama, który po chwili jednak się rozłączył.

Z: Do chaty jeszcze troszkę, gdzie reszta?
M: Szpital, Liam powiedział że szczegóły na miejscu. - Przyśpieszyliśmy. Gdy weszliśmy do domu ubrałam TO i szybko zbiegłam do Zayna. Poszliśmy do szpitala, a gdy okazało się, że to o Paulę chodzi szybko wbiegliśmy do sali.
Li: No wreszcie jesteście...!
M: Tak tak fajnie ale mów co kurwa wreszcie się stało!
Li: Wczoraj poszliście do studia tatuażu bo się upiłaś i powiedziałaś że chcesz kolejny, ja z Lou i Paulą poszliśmy szukać Izy i Hazzy, a Paulę wtedy potrącił samochód. -Powiedział na jednym tchu. 
Z: Nie mdlej Maja...
M: Bardzo śmieszne, i co wiecie na ten moment?
Li: Paula jest w bardzo złym stanie, a Izka i Harry nie wiedzą gdzie są...
M&Z: Jak to kurwa nie wiedzą?!
Li: Normalnie, nie wiedzą! Na razie czekać aż się odezwą, teraz pomóżcie lepiej jak wesprzeć Lou, ma załamkę na maxa...
Z: Musiałeś?! - Złapał Majkę. 
Li: No, chciała wiedzieć... 
Z: Wiesz, że dziewczyny szybko mdleją... 
Li: No wiesz, jak już tu jesteśmy.. - Po chwili jednak Zayn po prostu pocałował Majkę. 
M: Bardzo dobry sposób na wybudzenie, wiesz? Ej no ale cholera, ty nie mówisz serio... 
Li: Przykro mi. Ale lepiej pogadajmy z Lou, serio ma stresa.
Z: No okej. 
***
Droga powrotna była bardzo długa i męcząca. Co my robimy 76 kilometrów od domu?! Jak myśmy się tu znaleźli, i jeszcze Harry mi nie powiedział, że jestem tam prawie naga... Idziemy w ciszy już tak prawie pół godziny...
H: Iza, daj spokój!
I: NIE!
H: Ale o co ty się obraziłaś?
I: Jak to o co? O to, że nie powiedziałeś mi, że jestem prawie naga! Ja się boję co my w tym bagażniku robiliśmy.. I czemu akurat tam?
H: Mi tylko przykro, że nie pamiętam co robiliśmy.I: Bardzo śmieszne! Ale i tak Ci nie wybaczę..
H: Ja nawet nie zauważyłem.
I: Zatrzymaj się na chwilę... Brzuch mnie strasznie boli.. 
H: Spokojnie, zatrzymamy się na kilkanaście minut. - Powiedział, ale ja od razu odbiegłam kawałek i zwymiotowałam.
I: O ja.. Nie potrzebne to picie. 
H: Wziąć Cię na ręce?
I: Jak powiem nie, to i tak weźmiesz....
H: W sumie, racja. - Chwycił mnie i szedł kawałek ze mną. 
I: Nie uważasz, że i tak nie przejdziemy 76 kilometrów na piechotę? Zadzwonię do Li.
H: Dobra... - Postawił mnie na ziemi i dał swój telefon, bo moja torebka w dalszym ciągu się nie znalazła. 

I: Liam??
Li: No, a kto? Wiecie już gdzie jesteście?
I: W drodze do Londynu.
Li: A dokładniej, gdzie byliście?
I: W bagażniku jakichś 4 kolesi, a teraz jesteśmy jakieś 74 kilometry od Londynu.
Li: Ile kurwa!
I: 74 kilometry...
Li: Nie no, was nikt nie przebije. Jak żeście się tam znaleźli!
I: Nie mam pojęcia, a może nie gadajmy na marne.. Podjedzie ktoś po nas? 
Li: Ja jestem zajęty.. Przedzwoń do Zayna.
I: Ok. To do zobaczenia w szpitalu. - Rozłączyłam się. 
Lecz nie zdążyłam zadzwonić do Zayna. Znowu zachciało mi się rzygać. Dałam Hazzie telefon i znowu pobiegłam w krzaki. 
H: Ej.. To na pewno nie jest tylko alkohol.. Ja też bym rzygał, zwłaszcza, że wypiłem dużo więcej.
I: Możesz się zamknąć? Denerwujesz mnie..
H: Ja tylko stwierdzam.. Ból brzucha, wymioty...
I: Harry kurwa, zamknij się!
Zadzwoniłam do Zayna, ten był uradowany tym, że znowu będzie mógł jechać autem, za to Maja mniej. Byli oboje ciekawi co się u nas działo, ale powiedziałam im, że powiem im jak będziemy jechali do Londynu. Usiedliśmy z Harrym na kamieniach, gadaliśmy. Ja rzygałam jeszcze 2 razy.. Mam nadzieję, że to jednak dlatego, że za dużo wypiłam. 
I jak tam? Podoba wam się? Mi bardzo. Tylko troszkę długi wyszedł.. Troszkę. Chociaż nie będą narzekały, że nie mają co robić. Jak byście mogli, to komentujcie!


Fatal ending.

Następnego dnia wszyscy wstali dużo za późno. Najszybciej obudził się Zayn, czyli o 15:34, potem Liam, Izka, Niall, Louis i Harry. Maja cały czas spała, więc postanowiliśmy jej zrobić małego psikusa.... Zayn opatulił ją w koc i wystawił na dwór, potem położył ją przy basenie. To też nie zadziałało więc wrzuciliśmy ją do basenu.
M: Co się kurwa dzieje!
I&Lo: Nic strasznego...
I: Tylko wiesz...
M: Co?!
Lo: Bluzka Ci prześwituje.
M: Ja pierdolę, czyi był ten jebany pomysł!?
Lo&Li&I&H&N: Zayna!
M: Umrzesz śmiercią marną!!!
Z: A ja ciebie tak kocham...
M: Przykro mi, ja już ciebie nie....
Z: A Matt?
M: Dziecka w to nie wtrącaj!
I: Nie Zayna wina że spałaś tak długo... - Majka dopiero pomyślała, ze warto by było by się zakryć.
M: A niby która godzina?
W: 16:00!
M: KTÓRA?! - Wygramoliła się z basenu i pobiegła do domu.
I: To co.. Idziemy na spacer??
Z: No wiesz, daj się jej ubrać, dziewczyną się z nikim nie dzielę.
H: Tak apro po, uważaj na Majkę, Lou widział już i Izkę i Majkę.
Lo: No co? Nie moja wina, że mam szczęście! - Po chwili i Izka poszła do pokoju. Po chwili dziewczyny wyszły z Mattem i Darcy. Izka ubrała TO a Majka TO.
I&M: Możemy iść!
Z: Masz jeszcze mokre włosy, wiesz?
M: Bardzo śmieszne! Nie trzeba było mnie do basenu wrzucać, ciemnoto.
H: Może wreszcie chodźmy, bo noc nas zastanie.
I: I tak nie będziemy w nocy już spać, pewnie w dzień pójdziemy...
M: Nie, dziękuję, ja już nigdy nie zasnę...
Po kilku kolejnych kłótniach Zayna i Majki, czyli około po 30 minutach wyszliśmy na spacer. Jeśli można nazwać to spacerem. O dziwo mnie i Mai ciągle czepiali się jacyś fani, bo chcieli autograf. Zayn i Harry oczywiście zrobili z tego wielką aferę, no bo że znowu ich zdradzamy. Potem poszliśmy do parku. Z oddali zauważyliśmy tych jebniętych frajerów, którzy nas porwali, więc przyśpieszyłyśmy tempa.
H: Wiecie co??
LI&N&LO&I&M&Z: Co?
H: Dawno nigdzie nie byliśmy.. Nie uważacie?
I: Sugerujesz coś?
H: Chyba tak..
I: No, masz racje pójdziemy na imprezę, żebyście znowu się uchlali i znowu obudzimy się bóg wie gdzie i bóg wie z kim...
Z: Nie tak od razu..
M: Ja bynajmniej nigdzie nie idę. 
H: Dobra to kto idzie?
Lo&Z&I&N: Ja!

Z: Czyli przegłosowane... Idziemy!
M: Mówiłam, ja nigdzie nie idę! Jak już to z Liamem w domu zostaniemy.
Li: No właśnie, jak byście nie pamiętali to ja nie mogę pić... A z wami nie picie jest nierealne...
H: To jedyny szczegół, jak już nikt cię na picie nie będzie namawiał.
M: Ale ja i tak nie idę!
Z: Idziesz, idziesz. Już ja o to zadbam...
M: To wiecie, ja może już pójdę....
Z: Ani mi się waż! - Chwycił ją na ręce, wózek o mało co nie wpadł na ulicę.
Więc jednak Maja była zmuszona iść. Pospacerowaliśmy  jeszcze trochę tak do ok 21:30. W między czasie Louis załatwiał opiekunkę do Darcy i Matta. Potem zadzwonił jeszcze po Paulinę.  Do domu doszliśmy o 21:36, ubraliśmy się( Ja w TO, a Maja w  TO )i poczekaliśmy jeszcze chwilkę na opiekunkę i Paulinę, na 10 trafiliśmy do jakiegoś baru. Zayn już po pięciu minutach był nachlany i ciągnął Maję do tańca... W pewnym momencie z Mają zauważyłyśmy, że Zayn zarywa do jakiejś blondynki.
M: Pomożesz mi go zabić?!
I: On jest pijany... Harry robi dużo gorsze rzeczy po pijanemu...
M: Ale no wiesz, chyba wkurwiła byś się, jakby na twoich oczach Harry flirtował z jakąś laską...!
I: Ale za to ty spaliłabyś się ze wstydu jak byś zobaczyła co teraz robi Harry... - Obie spojrzałyśmy na Hazzę. 
M: Współczucie.. - Zauważyłam Harrego stojącego na blacie i zdejmującego gacie...
I: No wiesz, może pomożesz mi go stamtąd zdjąć?
M: Może każdy pójdzie w swoją stronę?
I: Czyli, że ja mam się przyznawać do tego, że jestem z nim?
M: Przykro mi, ale jak tak na Zayna patrzę, to chyba się zazdrosna robię.
Pobiegłam w stronę Harrego stojącego już na samych gaciach.
I: Złaź stąd!! Wstyd robisz.
H: To chodź do mnie.. - Chwycił mnie i ściągnął mi spódniczkę. Teraz to już wszyscy na nas patrzeli...
**
M: Ja pierdolę, ciebie samego zostawić! - Wyjebałam mu z całej siły. 
[B-Blondynka]
B: O co ci chodzi?!
M: On jest zajęty, spadaj bo i ty tak skończysz!!! - Uklękłam do powalonego Zayna, a blondynka odbiegła. Chciałam podejść do baru po wodę, ale zobaczyłam że Izka nie ściągnęła z baru Harrego, a do niego dołączyła.
M: Izka...?
I: Nie kurwa.. PROBOSZCZ! - Pomóż mi go zdjąć bo się załamie!! -Pociągnęłam Harrego za rękę.
I: Miałaś pomóc mi go zdjąć, nie zabić...
M: Szczegół! Mam wkurwa i tyle! - Spojrzałam na leżącego przeze mnie Hazzę.
I: Nie no, nie ma co... - Iza podciągnęła spódnicę i zeszła z blatu..
Po chwili podeszła do nas reszta..
Lo: Już widzę jutrzejsze gazetki...
M: Zamknij ryj i podaj wodę, bo on tam jeszcze jak trup na środku parkietu leży... Przy okazji pomóż Izie <śmiech>.
I&Lo: Bardzo śmieszne... Sama sobie weź wodę!
Iza i Lou pomagali wstać Hazzie, a ja zostałam sama z debilem leżącym na środku parkietu...
M: Obudź się kurwa, mam ochotę ci jeszcze raz tak jebnąć, nie zawaham się...
Z: Chciałaś mnie zabić?!
M: Nie trzeba było do tej dziwki zarywać!!!
Z: Ja jej nie zarywałem, nie przesadzaj.. Tylko z nią rozmawiałem!
M: Zamknij się lepiej i wstawaj bo nie będę powtarzać, jebnę ci tak jeszcze raz, a tak przy okazji, każdy się na nas dziwnie gapi, nie zauważyłeś?
Z: No wiesz, ciesz się, że policji jeszcze nie ma.. No bo chciałaś zabić i mnie, i Harrego...
M: Nie trzeba było mnie wkurwiać.
Zayn wstał z ziemi i mnie pocałował..
Z: Kocham jak się denerwujesz..
M: Przynajmniej znowu powiedziałeś moje ulubione słowo, które mówisz tak rzadko...
Podeszliśmy już oboje do blatu, przy którym stała pozostała piątka.
I: Warto by było już iść, no chyba że ktoś stęsknił się za budzeniem rano chuj wie gdzie i z kim!
H: Jeszcze chwilę...- Harry zaciągnął gdzieś Izę. 
M: Ja pierdolę, mi się już nie chce tu siedzieć jak głupia... - Chwyciłam butelkę piwa i wypiłam ją duszkiem.
Z: To się upij, najlepszy sposób na nudę!
M: I obudzenie się rano na drugim końcu miasta z kolejnym tatuażem i dziwnymi fotkami w telefonie?
Z: Może.. - Zaciągnął mnie na parkiet. Tańczyliśmy tak przez jakieś 3 piosenki. Potem poszłam zamówić sobie drinka. Izy i Harrego nie było już jakieś 40 minut..

M: Nie martwicie się troszkę o nich?
Lo: Nie zbyt. Harry dorosły, Izka prawie za rok...
M: Ale jesteś miły. Powiem jej to! <śmiech>
Lo: Najwyżej znowu będę ją ratował.. Ale Harremu nie pomogę! <śmiech>
Z: Mnie dziwi to, że wy jeszcze trzeźwi.
Lo: Ej, a gdzie jest Paula??
N: Genialny, zgubił swoją dziewczynę...
M: Ja pierdolę, zapomniałam, że mam jeszcze ratunek... Który właśnie gdzieś zaginął....
Poszliśmy jej poszukać. Niestety rozmawiała z jakimiś 3 facetami całkowicie uchlana..
M: No i po ratunku nie ma śladu...
Z: To dobrze. 
Lo: To nie dobrze.. - Poszedł po najebaną Paulę.
M: Nie będę gorsza, Zayn, ciesz się, idę się uchlać...
Z: Robisz postępy!
M: Bardzo śmieszne.
***
I: Harry, kochanie.. Możesz być taki zajebiście kochany i powiesz mi gdzie mnie kurwa zawlokłeś?
H: Nie wiem..
I: Dziękuję! Jeszcze się zgubiliśmy, lepiej być nie mogło..
H: Ej.. Patrz!
I: Co?
H: Jakiś monopolowy tam jest!
Nie miałam już nic do stracenia, poszliśmy się uchlać.. O ile Harry mógł być jeszcze bardziej nachlany.
***
M: Ja pierdolę, jak bania mnie boli...
Z: A co się dziwisz? Po tylu drinkach?
Li: No i kolejny człowiek na tej imprezie zatopiony w alkoholu...
N: Czyja wina, że ty nie chcesz pić?
Li: Ja geniuszu pić nie mogę.. Już starczy, że zeszłym razem się upiłem..
M: No przyznasz, przecież fajnie było!
Z: No, zajebisty masz tatuaż na pamiątkę.
M: Chcę jeszcze jeden!
Li: Okej, idźcie sobie zrobić te debilne tatuaże, ale rano się nie dziwcie gdzie jesteście... 
Lo: Ej, a co jest z Harrym i Izą?
P: Nie ma ich już półtora godziny...
M: Ja idę...
Z: Robić tatuaż! 
Lo: Ja idę bynajmniej szukać Izki... Uratuję ją! <śmiech> 
P: A ja? Co ze mną?! <śmiech>
Lo: Ty idziesz ze mną... Ty uratujesz Harrego! 
P: Bardzo śmieszne...
Ruszyli przed siebie, a zaraz za nimi pobiegł Liam. Majka i Zayn poszli w jeszcze inną drogę. 
***
Szliśmy już dość długo, aż zobaczyliśmy znane nam sylwetki przez okno monopolowego. 
P: To chyba oni! - Zaczęła biec w stronę sklepu. 
Lo: Nie biegnij tak Paula! 
Li: ZATRZYMAJ SIĘ KURWA!!!! - Po chwili zacząłem drzeć się jak opętany, na marne. Louis padł na kolana z płaczem, wszędzie była krew. Podbiegłem do Pauliny, już nie żyła. Ze sklepu na dodatek zniknęły dwie znajome postacie. 
I Jak?? Podoba się? Przykro nam z powodu śmierci Pauliny, ale kogoś trzeba było się pozbyć. Ale w następnym wpisie także wiele się będzie działo. I w następnym wpisie pojawią się "zakopane" w archiwum bloga postacie.

sobota, 2 marca 2013

Cheater who does not hurt once.

To był on. Chwycił mnie, wytrącił mi telefon. Zaczął mi rozpinać sukienkę.. Byłam już tylko na bieliźnie i w butach. Łzy leciały mi tak, jak wtedy kiedy Darcy zaginęła. Darcy.. już za nią tęsknie. Zaniósł mnie do swojej sypialni. Była pięknie wystrojona, ale wiem po co mnie tu przyniósł i po co ją wystroił. Boję się, nie wiem czy Harry, czy Louis, czy ktokolwiek przyjdzie tutaj, żeby mi pomóc. Czy może policja miała rację, że to jest mój dom.. Że już nie mam wyjścia i już nigdy nie zobaczę One Direction, ani Darcy, ani Majki.. Ta wizja mnie przerażała. Położył mnie na wielkim łóżku, i zaczął ściągać bieliznę i buty. Chciałam uciec. Łzy cały czas nie przestawały mi lecieć. 
M: Będziesz grzeczna?
I: Ja kurwa nie mam 5 lat! Puść mnie!!!
M: Czyli, że nie...
I: Ale o co chodzi! - Wrzasnęłam.
Ale już wiem o co chodziło. Zaczął mnie przypinać do łóżka, abym się nie ruszała. To mnie jeszcze bardziej przerażało. Wcale nie móc się ruszyć? 
I: Dobra.. Będę grzeczna
Zamknęłam oczy. Nie chciałam tego widzieć. Zrobił to... Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przerwał.
M: Zaraz będę. Siedź tu!
I zniknął za drzwiami sypialni. Teraz usłyszałam jak ktoś rzucał kamieniami w budynek. Otworzyłam okno. Zobaczyłam Louisa. On mnie chyba też, bo się uśmiechnął. Dopiero teraz się zorientowałam, że jestem naga. Zasłoniłam się.
Lo: Nie panikuj.. I tak Cię widziałem! Skocz, bo on zaraz wróci!
Nie wiedziałam co zrobić, przecież nie miałam nawet ubrań. Ale teraz, w tym momencie zrobiło się to dla mnie obojętne bo usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Bez zastanowienia skoczyłam. Louis mnie złapał. Zakrył mnie swoją bluzą. Chwilkę później dobiegł do nas Zayn. Byłam załamana, a zarazem prze szczęśliwa. Nawet nie wiedziałam co się ostatniego dnia stało. 
** 
Zadzwoniła do mnie. Powiedziała, że tam jest, że się boi, a Harry jest na komisariacie. Musiałem coś zrobić. Liam wyszedł do Danielle. Niall jest w McD. W piwnicy siedzi Maja, a Zayn jak głupi czeka przed drzwiami.. Zayn! To jedyny ratunek. 
Lo: Zayn!!
Z: Co jest?
Lo: Iza.. Harry.. Źle jest.
Z: A tak bardziej szczegółowo?
Lo: Harry został zatrzymany za pobicie, a Izkę ma ten milionerek, który je porwał.. I że ona jest jego własnością.. I nie ma jak uciec.
Z: Że co?
Lo: Pomożesz?
Z: Nie wiem w czym.. 
Choć i tak pociągnąłem go do auta. Po jakichś 15 minutach byliśmy na miejscu. Dobrze, że wiedziałem gdzie to. Zayn po drodze zadzwonił do Nialla i Liama, żeby jechali do Hazzy. Zayn poszedł zadzwonić do drzwi. Słyszałem krzyk Izy. Pobiegłem pod okno. Zayn zadzwonił, ten gościu zaczął schodzić na dół. Rzuciłem kamieniem w budynek, żeby mnie usłyszała. Wychyliła się. Była naga, i dlatego zwlekała z tym żeby skoczyć, ale usłyszała, że on idzie do góry i skoczyła. Dałem jej moją bluzę, a po chwili przybiegł Zayn. Pobiegliśmy przed siebie, ale nie za długo. Usłyszeliśmy sygnał policyjny. Zatrzymaliśmy się. Policja weszła do domu tego milionerka, chwilę później wyszli z nim w kajdankach. Z auta wyszli Liam i Harry. Podbiegliśmy do nich. 
H: Louis! 
Lo: Co?? -Zorientowałem się, że pewnie znowu jest zazdrosny o Izę.
H: Jak to co? Trzymasz NAGĄ Izkę.. !
Lo: Nie, lepiej żebym ją tam zostawił, nie pomógł jej tylko pozwolił, żeby ten debil ją zgwałcił.
*** Z Perspektywy Harrego ***
Byłem cholernie zazdrosny, jeszcze teraz musi ją mieć nagą na rękach. Teraz kiedy to wszystko się działo. Dobrze, że zamkną tego skurwiela. Ale żeby przekupił policję! My też nie pomyśleliśmy, że to jest nielegalne. 
**
I: Mogę się wtrącić?!
H&Lo: A o co chodzi?
I: Czemu tu jest policja.
Li: Bo ten debil przekupił tamtych dwóch policjantów, żeby was oszukali. 
I: Lou, a puścisz mnie.. Zresztą, chciałabym iść do samochodu.
Lo: .. Oczywiście! - Postawił mnie na ziemi. Szczęście, że jego bluza w paski sięgała mi prawie do kolan, mogłam być zakryta... Poszłam do samochodu. Oni jeszcze chwile się o coś kłócili, potem weszli i pojechaliśmy do domu.
Z: Idę zobaczyć co tam u strachajły...
I: Muszę z nią pogadać... - Gdy weszli do piwnicy Majki tam nie było, za to usłyszeli jak na piętrze coś spada. Gdy weszli na górę, okazało się że Majka spadła "z dachu" na Liama.
M: Oj.. 
Z: Jak ty...?
M: Nie no znalazłam takie coś w suficie i tam był taki zajebisty pokój! 
I: Hmm... Tajemnica domu Anubisa? - Weszli do pokoju. Był dość mały, ale i przytulny. Majka zdążyła posprzątać tam troszkę. Była tam wygodna czerwona sofa, stoliczek z jakąś lampką, okienko i kilka pierdołków.
I: Pogadamy?
M: Jak chcesz, ale niech pójdą sobie chłopacy... - Spojrzała na Liama i Zayna.
Z: Przynieść ci coś?
M: Nie dzięki, chcemy pogadać... 
Z: Jak tam chcesz, ale i tak na noc idziesz do pokoju.
M: Ani mi się śni. - Szybko za chłopakami zatrzasnęła kwadratowe al'a drzwiczki.
I: Ej no, to był dramat! Mogę tu posiedzieć z tobą?
M: Czekaj, może dam ci jakieś ciuchy... - Spojrzała na siebie, ciągle miała na sobie tylko bluzę Lou. Majka schowała się głęboko w jakiejś starej szafie i dała Izce <<<>>>
I: Dzięki, od razu lepiej!
M: Opowiadaj.
I: Poszłam tam bo co zrobić ale on się do mnie dobierał Harry mu walnął kilka razy i go zabrali i już mnie gwałcił to było straszne ale Lou i Zayn po mnie przyjechali i przywieźli do domu a go zamknęli! - Powiedziała na jednym tchu, jakby ze łzami w oczach, ale i z iskierkami szczęścia w oczach.
M: Mam nadzieję, że Zayn cię nie widział.... - Po chwili wybudziła się z szoku.
I: Zazdrośnica, wiesz, że mam Harrego. - Zaśmiały się.
M: Hej, przyniesiesz laptopa? 
I: A ty nie możesz iść? Spodobało mi się tu.
M: Ja stąd nie wychodzę, ani mi się śni. Zayn mnie już nie wypuści.
I: Myślisz, że drugi raz tu wejdę? 
M: Uziemione.... - Prychnęła.
I: No wiesz...
M: Ja wolę tu siedzieć i udawać trupa, niż żeby znowu to przechodzić! 
I: Kit, ja idę... Muszę jeszcze dojść do siebie...
M: NIE! - Izka otworzyła drzwiczki i jak opętany wbiegł tam Zayn.
I: Ojps... to ja może pójdę... - Wyskoczyła z pomieszczenia.
Z: Przecież wiesz, że zawsze wyjdzie na moje.
M: To ten jedyny kłopot.
Li: Zamknijcie się może?!
Z: Też nam przeszkadzasz! 
Li: Bo wy mi przeszkadzacie!
I: ZAMKNĄĆ RYJE!
M: Puść mnie Zayn!!! 
H: Izka!
N: Niezły harmider się zrobił, nie sądzisz?
Lo: Mam to gdzieś, ja w tym udziału nie mam zamiaru brać...
H: Musisz.
Li: Niall też.
N: Ale jestem głodny!
Wszyscy: Niall!!! - Dopiero po kilku godzinkach było trochę ciszej, bo Majka darła się nadal, że ona chce iść spać do góry, a Izka ciągle płakała na wspomnienie dzisiejszego dnia, a Harry ciągle miał wyrzuty do Louisa.
Nic specjalnego.. Mi się osobiście nie podoba. Wiem, że troszkę dziwnie zrobiłam ten rozdział, ale coś dziać się musi. Niedługo wspomnimy coś.. o Oli, o mamie Mai.. Stanie się też parę innych przykrości i radoch, ale więcej nie zdradzę. Czytajcie! :D

piątek, 1 marca 2013

Memory - Back

I: Mój biedaczek... - Spojrzałam na Harrego, wykończonego wczorajszym biegiem. Spał jak małe dziecko. Teraz mu dać smoczek, butelkę i zrobić zdjęcie. Rzuciłam się na Hazzę. 
H: Co? Jak??
I: Powtórzę.. Mój biedaczek?
H: O co Ci chodzi - Odparł zaspany.
I: Serio oberwałeś w czułe miejsce już 10 razy!
H: Kurwa, zapomnieliśmy! Czytałaś!!
I: Pewnie, że tak. Wy nasze sekrety też czytaliście.
H: Typu, że zrobiłaś sobie czerwone włosy, wpadłaś do kibla, zjebałaś się ze schodów, zjadłaś spleśniałe jabłko, pocałowałaś najobrzydliwszego chłopaka w szkole dla zakładu, a potem się porzygałaś.... I wiele innych.
I: Harry! A ty oberwałeś z buta i innych rzeczy 10 razy, dziewczyna podczas pocałunku przegryzła Ci wargi, jakiś chłopak zrzygał Ci się na spodnie, jakaś baba goniła Cie po mieście... I wiele więcej...
H: Dobra.. Jesteśmy kwita. Ale wiesz, Darcy płacze.
I: Ale, wiesz? Jak bym nie słyszała.
**
Z: Maja?? Pszczółeczko.... - Maja na nic nie reagowała. Postanowiłem sobie powtórzyć jej słabości zapisane w jej pamiętniczku. Pisało tam, że nienawidzi, jak ktoś psika w nią męskimi perfumami.. Hmm. Męskie perfumy? Są! - Psiknąłem w Maję perfumami. Ta od razu zaczęła kichać jak szalona.
M: Zwariowałeś?!
Z: Ja? Już dawno...
M: Bardzo śmieszne. - Wstała i zniknęła w garderobie. 
Wyszła po jakichś 15 minutach ubrana w <<<to>>> Po chwili doszyły do nas pewne dźwięki... To byli Iza i Harry, chyba dalej opowiadać nie trzeba. 
M: Idziemy na dół??
Z: Nie wiem.
M: Nie.. Nie teraz!
Z: No dobra, dobra, to chodź!
Zeszliśmy na dół. Liam i Niall już zaczęli robić śniadanie. Louis pewnie jeszcze spał, albo gdzieś wyszedł.. 
M: Co wy robicie!
N: A co??
M: Jak można kłaść na kanapkę ser, a potem posypać ją cukrem! 
N: No ale i ser i cukier są dobre!
M: Ale nie razem.. Lepiej idźcie do pokoju. 
Li: Z chęcią. Chociaż nie będziemy TEGO co robią Iza i Harry, słyszeli. 
Po jakichś 15 minutach Maja była ze śniadaniem w salonie. Harry i Iza skończyli po jakichś 20 minutach.
**
I: Wyglądam bardzo źle?
H: Wyglądasz bardzo dobrze.
I: Ta. W twojej koszuli, nie umyta, nie uczesana...
H: Ale i tak piękna. 
I: Harry, błagam. 
H: Ale ja mówię prawdę.
I: Dobra, z tobą nie warto się kłócić. 
Zeszliśmy na dół. Śniadanie było już prawie całe zjedzone. Wszyscy patrzeli się na nas z jakimiś dziwnymi wyrzutami..
M: Iza..
I: Słucham?
M: Wiesz, że twoja koszulka...
I: Harrego, i co z nią?
M: No wiesz. 
Spojrzałam na nią. Była cała brudna, od chyba wiecie czego(sperma). Czerwona jak burak pobiegłam do łazienki, umyłam się, uczesałam, a potem do garderoby ubrać się. Ubrałam <<<to>>> i zeszłam na dół. Wyglądałam już porządniej, ale i tak jak mnie zobaczyli, pękali ze śmiechu. 
I: Błagam was! - Spojrzałam na nich z wyrzutem. 
M: Ale to.. <śmiech>
I: Eh, Maja chodźmy na górę. Muszę Ci coś pokazać.
Po dojściu, albo raczej zaciągnięciu Majki do pokoju rozmów, pokazałam jej piosenkę, którą wymyśliłam podczas czekania w szpitalu aż Harry się obudzi:


Roze:


Love, beautiful-sounding word
But, and sometimes painful.
A moment of sadness,
Moments of tears ...

Iza:
Because the love you two.
Two love without boundaries.
Being together, to the grave.
And eternal moments together.

Majka:
Why do you keep talking about:
I love you!
Although the words mean so much.
Although heart hurts when you lie to me.
Wziąż talking about something that was not there.

ref.
Why shed tears,
Although it's you cheat me
Wziąż say
That cheating on you.
Do not hurt me!
Do not hurt me ...

Roze:
Tell me,
That's what you have to say,
You trusted in me this time,
The one and only time.
And we still have so many years ...

Majka:
Do not seek refuge in a lie.
Do not hurt me again
Listen to me .. Believe it.

Iza:
I am also a sorry
Because you do not believe me.
But nothing can be changed,
If you are not the accordion.

ref.
Why shed tears,
Although it's you cheat me
Wziąż say
That cheating on you.
Do not hurt me!
Do not hurt me ...


I: Podoba Ci się?
M: Pewnie! Jest zajebiste!!
I: To co, dzwonić po Roz?
M: Możesz. Ale wiesz, mam prośbę.
I: Słucham?
M: Następnym razem róbcie to troszkę ciszej, ok?
I: MAJA! - Zadzwoniłam do Roze. Miała być za godzinę.
A więc kolejna godzina męczarni, albo poczytania sobie pamiętnika Harrego. Albo możemy poćwiczyć już bez Roz. Nagle usłyszałam, że Harry z kimś rozmawia w dziwny sposób typu "Jak to, Dlaczego, Po co, Czemu?, Nie!" Postanowiłyśmy zejść na dół, sprawdzić o co chodzi.
Harry i reszta mieli dość dziwne miny..
M: O co chodzi?
H: On..
Lo: Chce..
N: Ją...
I: Kogo i kto?
Lo: Ten debil co Cię zgwałcił i porwał Darcy chce Cie widzieć.
I: Jak to kurwa!
H: No normalnie! Powiedział, że chce cie widzieć!
I: I co? I mam go posłuchać.
H: Musisz..
I: Możesz mówić normalnie?
H: Te menele dali mu jakiś papier, że jesteś jego własnością.
I: Na pewno nie jego! - Podsunęłam w górę sukienkę, aby pokazać tatuaż. 
I: Jestem jego własnością.. - Naskoczyłam na Harrego. 
H: Ale masz nakaz policji.. 
I: Mam to gdzieś!
Choć i tak wiedziałam, że będę musiała, ale dla mnie to dziwne. Skrzywdził mnie, porwał mnie, moje dziecko.. A teraz mam z nim od tak gadać? Byłam tym przerażona, ale musiałam. 
M: Ej, ja pierdolę, idę do piwnicy... - Po woli uchyliła drzwi od pokoju.
Z: Bo?
M: Bo mnie może to też spotkać, jak co to mnie tu nie ma nie było ja nie istnieję, wróciłam do Polski... - W pokoju już jej nie było, a Zayn jak to Zayn poszedł za nią.
I: Fajnie, i mnie tu tak zostawiła. Ale przyjaciółka! - Jeszcze mocniej wtuliłam się w Harrego. Po chwili wyszliśmy. Jak tylko najwolniej się dało Harry ruszył czarną limuzynę. Przypomniały mi się święta, myślałam o wszystkim, o czym się dało, żeby nie przypomnieć sobie, gdzie i po co jadę. Jednak po jakimś czasie musieliśmy dojechać. Po woli samochód stanął. Harry mocno mnie trzymał, jakby chciał jak najlepiej wesprzeć, obronić. Zapukaliśmy do drzwi wielkiej, białej willi. Po kilku sekundach otworzył ten sam gościu, na którego widok chciało mi się rzygać. 
[M-Milioner]
M: O, moja Izabela już przyjechała.... - Zaśmiał się wrednie w twarz Harremu.
I: Harry... - Po chwili milioner zaciągnął do siebie Izkę jednym ruchem i zaczął dobierać, tego Harry już nie wytrzymał i walnął prosto w twarz. 
M: Czy ja mam wezwać policję?
I: Nie dotykaj mnie, ja nie należę do nikogo prócz niego... - Syknęłam mu w twarz przytulając się mocno do Harrego, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Po chwili nie zamykając drzwi wszedł do środka i wyszedł razem z policją.
P: Dzień dobry, muszą państwo sobie coś uzgodnić..
I: Nie ma tu nic do uzgadniania.. - mruknęłam smętnie, przytulając Hazzę.
P: Ale TEN pan zapłacił za panią 2,5mln.
I: Tak i porwał nasze dziecko, za które zapłaciliśmy okup, wysokości 5 mln. 
P: Przykro mi, ale zgodnie, z dziwnym prawem jest pani jego własnością, co oznacza, że musi pani robić co on pani każe. 
I: Chyba żeście powariowali?!
M: Nie, nie powariowali. I od dzisiaj ty tutaj mieszkasz.
I: Odpieprz się! - Wskoczyłam na Harrego, obejmując go tak, że nie mógł się ruszyć. 
Bałam się. Bałam się, że to prawda, że to jakiś sen, albo inaczej. KOSZMAR. Ja nie chciałam tu mieszkać. Przecież ja mam Harrego, Darcy! Ja tego faceta prawie, że nie znam. Jakie pojebane prawo pozwala takim zboczeńcom na coś takiego.. Jakim kurwa prawem! - rozpłakałam się.
M: I tak nie masz wyboru. - Odparł z udawaną uprzejmością.. 
I: Nie!
P: Przykro mi, ale pan musi stąd wyjść.
H: Bez IZKI nie idę!
M: Panna Izabela nie opuści tego miejsca, a pan jest tu nieproszony.
Łzy płynęły mi ciurkiem po policzkach. Całe moje życie zmieniło się w tak krótkim okresie czasu. Wszystko stało się tak szybko, tak niespodziewanie. Są radości, są smutki.. Ale to?! To już przegięcie, ja mam 17 lat, dziecko, a teraz mam jeszcze mieszkać z jakimś tam milionerkiem, który mnie zgwałcił i porwał nasze dziecko! Widziałam.. Widziałam zakłopotanie Harrego. Nawet na chwilę nie rozluźniałam uścisku. Wiedziałam, że ani to, ani Harry mi nie pomogą.. Ale to nie możliwe, ja tu nie zostanę nawet na chwilę. W pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie ciągnie. To on, on chciał mnie... Harry znowu go uderzył, ale tym razem zareagowała policja. Kazali mu iść stąd, albo go zamkną. Harry ze łzami na polikach patrzał na mnie, ale nie wiedział co ma zrobić, policja go ciągnęła, mnie ciągnął ten debil. Płakałam jak szalona, nie wiedziałam nawet co tak naprawdę się teraz dzieje, i czy to dzieje się na prawdę? Gdy policja i Harry zniknęli, zasłoniły się wielkie rolety. Wszystkie drzwi się zamknęły. Nie miałam jak wyjść. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam tym wszystkim załamana. Chciałabym się teraz obudzić, w ramionach Hazzy, w łóżku.. U nas, u nas w domu. Z Liamem, Zaynem, Louisem, Niallem, Majką, Darcy, Mattem i całą resztą tej bandy wariatów. Nie miałam odwagi spojrzeć temu kolesiowi w oczy. Po prostu się bałam. Wiedziałam co on będzie chciał zrobić. Zostawił mnie samą w salonie. Zadzwoniłam do Harrego, nie odbierał. Pewnie znowu zostawił telefon w domu. Kolejny numer.. Louis. 1 sygnał, 2, 3..
Lo: Iza? Jak tam?!
I: Przyjedź tu błagam!!
Lo: Gdzie Hazza?
I: Policja nie pozwoliła mu tu być! Ja tu mam mieszkać.. Ja nie chce!
Lo: Kurwa.... I on tak po prostu wyszedł?!
I: Nie miał innego wyboru! Lou.. Ja się boję! - Rozpłakałam mu się, ale w tym samym momencie poczułam, jak ktoś mnie obejmuje i wyrywa mi telefon z rąk. 
Nie wiem, czy się podoba czy nie. Ale wiem, że się rozkręci. Bynajmniej tak myślę. To zależy jeszcze jaka będzie wena. I jak ktoś łaska nie czytać, tylko czytać i komentować, to piszcie co byście zrobili na miejscu Izki.

czwartek, 28 lutego 2013

Back homeless and the pursuit of diaries.

Rozdział 51


Gdy troszkę się ogarnęłam, ubrałam moje rurki i buzę Harrego, bo moja była już cała przepocona i brudna. Razem z Harrym, gdy się ogarnęliśmy, poszliśmy do najbliższej restauracji - Czego ja nie chciałam, ze względu, że wszyscy mnie znają... Po obiedzie poszliśmy kupić dla mnie jakieś ciuchy. Wybrałam sobie to. Potem poszliśmy na lotnisko. Jak byliśmy już w samolocie Harry napisał sms'a do Zayna. 
H: Iza..
I: Co?
H: Bo, jak byłem nieprzytomny to chwilę przed obudzeniem się miałem dziwny sen..
I: Mógłbyś konkretniej?
H: Śnił mi się chyba Daniel...
I: Chyba żartujesz! W tę noc, co poroniłam... Przed poronieniem on mi się śnił jako 7 miesięczny bobas, który umiał mówić!
H: Serio? W moim śnie miał z jakoś 2 latka.
I: Wiesz, u mnie to było jakby przepowiednią. Co konkretniej Ci mówił?
H: Że on jest, ale śpi.. I, że się obudzi.
I: Harry, błagam! Nie denerwuj mnie...
Po czym temat się zakończył.

*** Z perspektywy Mai ***
Jeszcze jakais czas siedziałyśmy tak i próbowałyśmy jakoś bardziej się związać, aż wreszcie Daisy pobiegła do drzwi. Wróciła już reszta, bo podobno przyleciał manager. Nie wiem czemu, ale po prostu miałam ochotę przytulić Zayna i wypłakać mu się na ramieniu. Nie wiedziałam, co stało się Hazzie i kiedy wróci z Izką. Izy nie było, to został mi Zayn. Z resztą nie wypłakałabym sie Izce, że jej nie ma...! Gdy tylko weszli dokończyłam gadać z Olą, a Zayn szedł na górę. Szłam za nim aż wreszcie w pokoju zrobiłam to, co zamierzałam.
Z: Pszczółka, o co chodzi? - Od razu odwrócił się twarzą do mnie.
M: Ja już nie wytrzymam, Izka jest dla mnie kuzynką, ale i tak traktuję ją jak siostrę, a teraz nie wiem kiedy moja jedyna siostra wróci! Nie wiem co mam ze sobą zrobić...! - Zayn mocno przytulił mnie, uśmiechnął się i podał swój telefon. To była wiadomość od Hazzy. Napisał:
" Hej, to już ja. Obudziłem się, niedługo mnie wypiszą i lecimy do Londynu. Jeżeli możecie, podjedzcie po nas na lotnisko? Napiszemy wam kiedy będziemy już prawie na lotnisku." 
Z: Wiesz, ty chyba prze powiadasz przyszłość! - Zaśmiał się. 
M: Idziemy na spacer? Dzisiaj jeszcze z Mattem nie byłam...
Z: Okej, jak chcesz. Idź go ubrać a ja trochę tu ogarnę... - Rozejrzał się po pokoju, który wyglądał jak szczerze jeden wielki burdel. 
M: Sorki, jakos ostatnio wszystko zaniedbywałam... - Zaczerwieniłam się, bo te rzeczy które się tam tarzały były tylko moje. Poszłam ubrać Matta, co poszło mi dzisiaj było dość szybko, niedługo przecież maj. Zeszliśmy na dół, kazałam poczekać Zaynowi i poszłam na górę.
M: Ola?
O: Cześć. Chcesz coś?
M: Idziesz z nami i Emmą na spacer?
O: No okej, warto by było się przejść. - Po chwili byłyśmy na dole.
Z: Ola idzie z nami?
M: A przeszkadza ci to? I tak niedługo powinni być Izka i Harry..! - Przy tych imionach uśmiech sam mi się malował na twarzy.
Z: Nie, tylko się pytam.. - Spojrzał na Olę. Po około 2 godzinach spaceru wróciliśmy. W samą porę, bo Izka i Harry powoli lądowali. Szybko weszliśmy do auta, razem z Mattem, Darcy, Daisy i Emmą. Ruszyliśmy 2 autami na lotnisko. Na miejscu czekaliśmy chwilę, aż poszliśmy wreszcie się szukać. Kiedy ich zobaczyłam nie wiedziałam czy mam płakać czy się cieszyć. Harry był w kiepskim stanie, ale mimo wszystko. BYŁ, razem z Izką. Kiedy ich przytuliłam poczułam ten dziwny dreszcz, jakby dawno ich nie było, a przecież nie widziałam ich około 5 dni... Nie liczyłam nawet dni, liczyłam na sms-a od nich... 
M: Nie wiecie jak tęskniłam! Co się tam działo?
I: W domu ci opowiemy...! - Pojechaliśmy razem do domu.
***
W domu Izi i Harry poszli do swoich pokoi. Co dziwne nic nie zrobili, weszli i po prostu, w dupie reszta. Poszłam położyć spać Matta. Nagle wpadło mi natchnienie na piosenkę, zapisałam kawałek i do pokoju wszedł Zayn.
Z: Co tu tak siedzisz?
M: Nudzę się... Totalnie nie wiem co robić. - Powiedziałam, chowając za plecami mały zeszyt z 1D na okładce.
Z: To może pójdziesz z Izką i Olą myśleć, gdzie do szkoły idziecie?
M: Ja pierdolę, DO BUDY!?!?! - Wydarłąm się na cały dom wspominajac to debilne wariatkowo.
Z: No przykro mi, ten rok i tak miałyście luz, ale kiedyś trzeba iść do technikum, albo zawodówki... - Wstałam z łózka lecz z trudem, czułam jak bym była kamieniem. No bo szczerze, kto lubi więzienie? Doszłam do salonu, były tam Ola i Iza.
I: Może idziemy na górę?
M: Okej.
O: Do pokoju rozmów?
I: A gdzie indziej... - Powiedziała z bólem, pewnie i jej nie chciało się wracać.
Po chwili otworzyłyśmy drzwi pokoju, rzuciłyśmy się na kanapy i po chwili Ola przełamała się.
O: To gdzie wy byście chciały iść?
M&I: Nigdzie...
O: Najlepsza decyzja...
M: \Nie no, szczerze to zawodówka i liceum dla mnie odpada.
O: No, dla mnie też.
I: Ja osobiście szła bym do technikum, a i zawód by był...
M: No, racja. A zawód też ważny... 
Z&H: Postanowione...! 
M: Ja pierdolę, znowu stali za drzwiami!
I: Jak to Zayn i Hazza!
O: Okej, ale może tak... - Nie zdążyła dokończyć, bo dziewczyny już wyszły i znowu rzuciły się z wyrzutami do chłopaków, że znowu je podsłuchiwali. O dziwo Izka jednak po prostu potem ucałowała Hazzę... Ale jak to Majka i Zayn, po prostu poszli do pokoju jakoś negocjować, oni nie mogą żyć bez kłótni... Po chwili po całym domu znowu była gonitwa, bo dziewczyny goniły 1D, bo umówili się, że Harry weźmie coś Izce a Zayn Majce.  Dopiero po około 2 godzinach Izka i Majka dorwały chłopaków, wyrwały im szybko zeszyt z piosenkami Majki i pamiętnik Izki i zamknęły się w sali kinowej. 
O: Tak w ogóle, może po prostu byście to schowały?
M: Nie no wiesz, ostatnio coś mi się nie chce sprzątać a bałaganić, więc Zayn sprząta i zawsze coś odkryje... <śmiech>
Z: Uroki okresu..
M: A zamknij się!!!
I: Spokojnie, jak ty będziesz sprzątać, może znajdziesz prywatności Zayna...?
O: Ej, podzielisz się jak znajdziesz, nie? - Po czym usłyszały, jakby kilka osób szło na górę. To byli Harry i Zayn, pewnie szli schować swoje rzeczy. Dziewczyny schowały swoje książeczki do kieszeni i pobiegły szybko do pokoi. 
M&I: Otwierajcie!!!
Z&H: Za chwilkę!
M&I: Teraz!!! - Waliły pięściami w drzwi, kiedy po chwili upadły na podłogę, po chłopacy otworzyli. Dziewczyny jak z furią wbiegły do pokoji i przeszukały wszystkie możliwe kąty. 
M: GDZIE MÓJ PAMIĘTNIK!?!? - Wrzasnęła i rzucała się po całym domu w poszukiwaniu nieodkrytej jeszcze przez nikogo książki.
I: Jaki pamiętnik!?
M: Ten co kiedyś go prowadziłam, nie ma go w skrzynce! Jest tylko ten co go teraz prowadzę, ale on jest na kłódkę..! 
I: To dobrze, że ja kuferek mam na kluczyk. Tam mam wszystkie gadżety jakie miałam kiedyś z 1D... 
M: Ja pierdolę, teraz... ZAYN!!! - Zauważyła Zayna czytającego pamiętnik, najwidoczniej z niezłą satysfakcją. Niestetyy stał koło toalety i tam zwiał.
M: Otwieraj te jebane drzwi!!! 
Z: Kiedyś, nie teraz bynajmniej! - Powiedział śmiejąc się.
M: Izka, idź proszę po śrubokręt....
I: Po co ci?
M: IDŹ PO JAKIŚ ŚRUBOKRĘT!
I: No okej, ale się tak nie wydzieraj?
M: To mi Zayn zajebał pamiętnik, nie tobie!
H: A Izka też ma?! - Wbiegł do pokoju.
I: Dzięki wielkie! LOU! 
Lo: O co chodzi?
M&I: ŚRUBOKRĘT!!! - Po chwili dziewczyny otworzyły drzwi i rzuciły się na chłopaków.
Z: Proszę, już przeczytałem wszyściutko, miła lekturka.
M: JAK CI DAM LEKTURKĘ TO TWOICH KOCHANYCH RZECZY CI NIE DAM! 
I: Oddawaj to!!!
H: Nie teraz!!!
Z: Maja.. Ciekawe.. Szczęście, że komputer pomógł przetłumaczyć, to jak cały dzień chodziłaś z zwisającym zza spódniczki papierem toaletowym!
H: Zayn! 
Z: Czegóż? 
H: Weź Izkę, bo ja niestety Polskiego nie znam... Też muszę z kompa skorzystać!
I: Bardzo śmieszne, wiesz?? - Po czym poczuła, że Zayn bierze ją na ręce. 
I: Zayn! Błagam!!!
M: Walcie się!!! Co wy od nas chcecie!! - Po czym rzuciła się na Harrego, aby ocalić chociaż prywatne relacje Izki. Niestety trzymał ją już Niall.
Z: Hm. Puścić ją już Harry?
I: Tak!
Z: O, cześć Harry! 
I: Bardzo śmieszne...
M: Oj uważaj Iz, jak on chwyci to mu się nie wyrwiesz.
Z: Trzeba było nie chudnąć 30 kilo.. To byś mi się MOŻE wyrwała..
H: Dobra! Zayn możesz ją puścić!
I: Dziękuje Ci o Panie!! Ale i tak nic nie przeczytasz!!!
H: Już zaczynam!
I: NIE!
H: TAK!
M: Czy oni się kłócą?
I: TAK!
H: Tak? To dobrze, że tak!
I: Maja!!!
H: Serio? Miałaś czerwone włosy! Chce to zobaczyć!
I: Harry! No nie czytaj! Pamiętnik - rzecz prywatna!
Lo: Maja, Iza, mogę was na chwilkę??
I: Mi to obojętne...
M: A co??
Lo: Idziecie?!
M&I: Tak. - Po czym odeszliśmy na bok, z dala od Zayna, Nialla i Harrego. 
Lo: Zayn chowa swój pamiętnik w swoich majtkach, a chyba wiesz gdzie one są, nie Maja? A Harry swój pamiętnik chowa w pudełku z twoim zdjęciem Iz. Ono jest pod łóżkiem.
I&M: Dzięki! - Pobiegły w swoje strony. Majka podbiegła za Zaynem.
Z: Cum? Już nie masz focha?
M: Wszystko czytałeś?
Z: No przecież bym nie wyszedł! 
M: A ja też mogę?
Z: Nigdy mojego nie znjadziesz, o ile go mam... <śmiech> - Wtedy Majka szybko zsunęła z Zayna spodnie i bieliznę i wzięła to co chciała.
M: Wiesz, kobieta taka jak ja wojowniczki duszę ma...! - Zaśmiała się i zamknęła się w pokoju. Izka weszła do pokoju, zamknęła drzwi i cichutko wysunęła karton z pod łóżka. Otworzyła go i wzięła książkę, która tkwiła tam przykryta różnymi zdjęciami i innymi pierdołkami prywatnymi Harrego. 
Z: Otwieraj!
M: Po prostu udaję ciebie!
Z: Nie otwieraj sobie, i tak tam wejdę
M: A ja wyjdę! 
Z: Niby jak?
M: Przez okienko się skoczy! - Usłyszał otwieranie okna i jakieś mocne tupnięcie.
Z: A to żmija! - Zbiegł na dół.
***
H: Izi...
I: Co, Harry...?
H: Otwórz...
I: NIE! 
H: TAK! 
I: Żegnam! 
H: Iza, otwieraj!!! 
I: Przykro mi, sam sobie już otworzysz! - Harry wszedł do pokoju ale Izy już tam nie było, zastał tylko otwarte okno. 
H: IZKA!!!
***
I: Poczekaj!
M: Wal się...!
I: Ale nie, to ja! Izka! Zayn za nami biegnie, z resztą Harry też próbuje nas dogonić! - Wysapała.
M: To biegnij! Kondychę z Zaynem sobie na tym 15 kilometrowym biegu wyrobiliśmy! On nas zaraz dogoni! 
I: Uważaj lepiej gdzie biegniesz! Lubię chodzić na ten cmentarz, a raczej lubiłam! 
M: Nie przypominaj mi bo jak się cofnę do Zayna to gowno z tego wyczytam! 
Z: Prawdopodobnie teraz tyle wyczytasz!
I: COFAJ! - Wrzasnęła i pociągnęła Majkę w drugą stronę, a chłopacy jeszcze chwilę musieli się zatrzymywać żeby zawrócić.
M: Ale teraz cofamy się do domu! 
I: Nie do domu, do McD! 
M: Do rur! Ale nie, tam oni mogą być!!! - Powiedziała głosem jakby miała już płakać.
H: Dziewczyny, stójcie cholera! - Wołał zdyszany, a Zayn już nie miał sxiły się drzeć. Dziewczyny wbiegły jak szalone do McD, a przebiegając do męskiej niektórym klientom powywalały tace z jedzeniem. Szybko wgramoliły się do rur i zaczęły czytać tak szybko jak mogły. Przy tym tak głośno się śmiały, że Zayn i Harry łatwo mogli poznać która to toaleta.
H: Nie zmieścimy się!
Z: I kit, ja chcę pamiętnik! - Próbował odnaleźć własność i ręką szukał go na omacku.
M: Ej! Izka, co ty odkurwiasz! - Spojrzałą szybko na rękę i walnęła ją z pamiętnika.
Z: Auć! - Szybko zabrał rękę.
H: Ja pierdolę, IZKA!!! - Po chwili dziewczyny wyślizgnęły się drugą stroną, na ich nieszczęście.
[Ż-Żul]
Ż: Nasze panienki! Powrót smoka! <śmiech>
M: Izka!!! - Ktoś pociągnął ją za nogę.
I: Ja pierdolę, ratuj się kto może!!!! - Wywrzeszczała na całe gardło.
M&I: ZAYN!!! HARRY! - Płakały i wrzeszczały. Po chwili spokojnym krokiem szli Zayn i Harry, ale gdy zobaczyli sytuację podbiegli do dziewczyn. Mocno wtuliły się w nich kiedy chłopacy ledwo powstrzymali się przed rozwaleniem im nosów. Po powrocie do domu gonitwa zaczęła się od nowa, do puty po tym baaardzo długim dniu nie poszli zająć się Mattem, Darcy i Daisy i poszli spać...


wtorek, 26 lutego 2013

Obsessed Mom.

Rozdział 50


Odwróciłam się.. Nie wiedziałam kto to. Po ostatnich zdarzeniach bałam się czegoś takiego. Ku mojemu zdziwieniu był to facet, może im był zboczony, ale.. To był Louis! Był cały zdenerwowany. Nie wiedziałam czemu, przecież nie było mnie zaledwie jakieś 2 godzinki. Chociaż dla mnie trwało to niczym wieczność. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Byłam zakłopotana.
Lo: I..Iza! - Wydyszał.. Musiał pewnie długo biec. Bardzo długo. Czekałam na to co dalej się stanie. Nie chciałam zadawać bezsensownych pytań typu "co", no bo poco mam to robić? 
Lo: Stało się.. Stało się coś strasznego...
I: Co się kurwa stało? O co Ci chodzi, jak to jest związane z Harrym nawet mi nie mów! Zresztą ciesz się, że tobie odpowiedziałam!
Lo: A o co Ci teraz chodzi???
I: O to kurwa, że mieliście mnie w dupie! 
Lo: To nie tak...
I: A jak?
Lo: Nie o to chodzi, nie chcę nic mówić, ani ten.. Musimy jechać.
I: Gdzie znowu! - Zorientowałam się, że cały czas zachowywałam się jak by Louis był moim wielkim wrogiem od zawsze, rozejrzałam się, zobaczyłam wzroki zazdrosnych fanek, które z chęcią by mnie zabiły. Niektóre wpatrywały się w nas pustym wzrokiem, nie rozumiejąc co mówimy, inne wpatrywały się z pogardą, na to w jaki sposób im odpowiadam, robiły tak bo nas rozumiały, choć były te osoby nie liczne. Spojrzałam na Darcy. Zasnęła w najlepsze, potem spojrzałam na Lou. Była widać po nim zakłopotanie. Jak by nie umiał powiedzieć mi prawdy, jak by miała ona mnie strasznie zaboleć. Było mi z tego powodu dziwnie niezręcznie, ale postanowiłam nie okazywać tego, postanowiłam udawać nie przejętą tym co mogło się stać.
Lo: Do.. do szpitala.
I: Jak to do szpitala? Co się stało??
Lo: Dowiesz się później, bo możesz się lekko podłamać...
I: Louis błagam! Nie wkurwiaj mnie bardziej, niż jestem wkurwiona!!! - Wrzasnęłam po raz kolejny już dzisiaj. Teraz na serio się przestraszyłam. Nie wiedziałam, czy coś się stało, a jak się stało to komu. Bałam się, że to coś poważniejszego. Widziałam, że Louis woli nie odpowiadać na to pytanie, więc ruszyłam powolnym krokiem, na co on jednak przyśpieszył. Szliśmy w milczeniu, niezręczną ciszę przerwał płacz Darcy. Pewnie była głodna, ale nie nakarmię jej na środku ulicy, więc starałam się ją uspokoić. Po chwili znaleźliśmy się w Taxi, po którą wcześniej musiał zadzwonić Lou. Wsiedliśmy.
*** Z perspektywy Mai ***
Po chwili, kiedy z Zaynem siedziałam w pokoju usłyszeliśmy trzask. Przez okno zobaczyliśmy tylko Liama, szedł z komórką w ręku. 
M: Pewnie idzie do Danielle... 
Z: No właśnie... 
M: Dzwonię po Paulę! - Spróbowałam wybiec z pokoju, ale Zayn złapał mnie za kaptur bluzy. 
Z: A po co? 
M: A nic, tak dla twarzystwa...! 
Z: Do towarzystwa jestem przzecież też ja...
M: Z ciebie naprawdę ekstra towarzystwo...
Z: Szczegóły, powinienem bo jestem twoim chłopakiem.
M: No właśnie, i to jest ten problem. - Wreszcie mu się dałam i usiedliśmy na łóżku.
Z: Niby co dla ciebie tu jest problemem?
M: Ty?
Z: Wiesz, dla mnie nie ma problemów.
M: Tak, bo ty życia nawet nie bierzesz na poważnie...
Z: ŚMIERTELNIE poważnie...
M: Dobra, cicho już bądź... - Spróbowalam zadzwonić po pierwszą lepszą osobę, na marne, bo Zayn już mnie wywalił, i zlecieliśmy ze śmiechem z łóżka.
Z: Ty wiesz, że z tobą zawsze życie jest śmieszniejsze?
M: A z tobą łatwiejsze... - Przypomniałam sobie niektóre momenty, w których nie chciałam czegoś zrobić, ale potem się okazało że gdyby Zayn mnie do tego nie zmusił, to bym żałowała jak nigdy. Po chwili jednak myśli szybko odeszły, bo Zayn ściągnął ze mnie spodenki.
Z: Mam cię!
M: Jesteś stuknięty! Nie wiesz, że jak się mnie wyciąga z zamyślenia to jestem bliska SZOKU?! 
Z: No wiesz, często ci tak robię!
M: No właśnie, jesteś zagrożeniem dla mojego życia! - Zayn ciągnął ze mnie bluzke, więc odegrałąm się na nim, ale już po chwili nie mogłam odciągnąć oczu od jego tatuażu który miał na torsie. 
Z: No wiesz, jakoś ze mną jeszcze nie doznałaś żadnego szoku....! - Wciągnął mnie na łóżko, kiedy znowu wybudziłam się z zamyślenia.
M: Ja pierdzielę, czemu jeszcze nie ma Izy...
Z: Poprawka, nie ma tu NIKOGO! Nikt nie będzie nam przeszkadzał! Widzisz, jakiego my mamy farta?
M: Dla mnie to może być pech... - Zaczęliśmy tylko się śmiać, gdy po chwili znowu ktoś trzasnął drzwiami a do naszego pokoju wszedł Liam. 
Z: Ja pierdolę, musisz w takim momencie?
Li: Wy mi też przeszkadzacie, a teraz jedynie proszę was, żebyście może kopulowali CISZEJ...!
M: Aha...? No to mogłeś się jeszcze gdzieś przejść... - Ktoś szedłna górę, a Liam szybko zamknął drzwi, i usłyszeliśmy damski głos, podoby do.. Danielle. Wiedziałam, że to po nią szedł. Teraz by najmniej już nie możemy wyjśc z pokoju, bo znowu Liam dostanie wścieklizny, że Danielle mu "spłoszyliśmy"...
*** Z perspektywy Izy ***
Jazda była długa i męcząca. Długa w moich oczach, choć tak na prawdę nie jechaliśmy dłużej niż 10 minut. 
I: Wytłumaczysz mi to? Bo zaraz zawału dostanę..
Lo: A uciekniesz?
I: Jeśli trzeba?
Lo: To nie powiem.
I: Louis!
Lo: Nie, nie powiem tego jeśli będzie choć 0.00001% na to że uciekniesz!
I: Dobra, przysięgam, że nie ucieknę.

Lo: A więc chodzi o to, że twoja matka zaczęła naskakiwać na nas, zwłaszcza na Harrego, że oboje jesteście nastolatkami, powinniście korzystać z życia, a ona jakaś tam sobie "gwiazdeczka" zrobiła Ci dziecko, i że on sobie zapłaci alimenty, bo go stać, a ty na zawsze zostaniesz z dzieckiem. On zaczął jej się sprzeczać, że Cie kocha i Cie nie zostawi i wybiegł. Ona pobiegła za nim wrzeszcząc, że ktoś taki jak on nie zasługuje na nic i...
I: Jak to kurwa... Wiedziałam! I się nie zacinaj bo zaraz znowu zemdleje!!
Lo: Lepiej nie.. 
I: To mów!
Lo: Ona wepchnęła go pod rozpędzone auto...
I: Zabije sukę! Co mu się stało! - Po moim policzku popłynął strumień łez.
Bałam się tak bardzo. Wiedziałam, że ta suka, zwana moją MAMĄ coś mu zrobi. Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, aby tam iść, ale nie! Uparli się i mają. A co jeśli coś mu jest?! Coś poważnego! Coś co uszkodzi go do końca życia, przecież mógł uszkodzić sobie jakieś kręgi, żyły, czy co tam! Może już nigdy nie chodzić, a co gorsza może tego nie przeżyć. Spojrzałam już prawie kompletnie rozbeczana na Louisa. Milczał. Jego wzrok był pusty, nie mogłam wywnioskować z niego, czy to było coś złego, czy bardzo złego. 
I: Louis! Ja zaraz...
Lo: Nie! Nie mdlej. Nic poważnego mu się nie stało. Znaczy się, stracił przytomność i troszkę się potłukł, bo kierowca zauważył kłócących się ludzi i zwolnił.
I: Kamień z serca, ale i tak ją zabije!!! Jak mogła! Jak ona mogła mnie urodzić.. ONA, ktoś taki, ktoś kto chce zrujnować mnie, moją rodzinę i mój związek! - Rozpłakałam się bardziej, o ile to było możliwe. Ulżyło mi jak dowiedziałam się, że nic poważniejszego się nie stało, ale sam fakt! Jak ona mogła coś takiego zrobić. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
Lo: Miałaś rację, ale nie naskakuj na niego...
I: Nie mam zamiaru.
Po dojechaniu do szpitala Harry był jeszcze nie przytomny. Szczerze, to wstyd, czułam wstyd za moją matkę! Wiem, że to nie ja to zrobiłam, ale i tak było mi za nią wstyd. Jak ją kochałam tak ona teraz mnie krzywdzi? Nie pozwolę. Jak dojechaliśmy na miejsce, powiedziałam Louisowi, aby wziął Darcy, a ja od razu pobiegłam do Hazzy. Widziałam go nie raz, jak spał, ale teraz wiedziałam, że może się za szybko nie obudzić. Przypomniało mi się jak Majka się pocięła, że była nieprzytomna przez 3 miesiące, jak wtedy byliśmy podłamani. Lekarze po krótkich badaniach powiedzieli, że powinien się obudzić za od kilku godzin do kilku dni. W między czasie lekarze kilka razy mnie wypraszali. Jak czekałam wraz z 2 chłopaków i Darcy na dalsze słowa, zadzwoniłam do Oli. Chciałam, aby poleciała z Lou, Niallem i Darcy do Londynu, aby wytłumaczyli reszcie co się stało. Było ciężko, no bo Ola przyszła bez problemu, ale tłumaczenia, że ona jest nie winna były ciężkie. Louis był na mnie wściekły, ale nie przejmowałam się, wiedziałam jaka jest Ola i wiedziałam, że musiała, że nie miałaby gdzie mieszkać. I w sumie nie dziwie się jej też, że zwiała. Mi też by było wstyd na jej miejscu, ale podejrzewam, że jak by nie zwiała to jakoś by się i tak to wyjaśniło... W końcu po jakichś 2 godzinach przekonywania zgodzili się. Zostałam sama, z Harrym. Siedziałam przy nim jeszcze 4 godzinki, aż zgłodniałam i poszłam do automatu po jakieś chipsy i colę. Po jakichś 5 godzinach odlotu Lou, Nialla, Darcy i Oli zadzwonił mój telefon. To była Maja. Nie chciałam jej tego tłumaczyć, ale trzeba było.
I: Halo?
M: Jak to halo? Czemu nie dzwonisz!
I: A czemu mam dzwonić?
M: Jak to czemu? Harry jest w szpitalu, my się martwimy, a ty się pytasz po co dzwonić!
I: A ty dzwonisz po to, żeby się ze mną kłócić? To pa. - Rozłączyłam się.
Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, zwłaszcza, że się tak zachowywała. Po chwili mój telefon rozdzwonił się po raz drugi. To był Louis.
I: Maja jeśli to ty to i tak się rozłączę!
Lo: Nie, to ja. Są jakieś zmiany?
I: Nie, a co im powiedziałeś?
Lo: Że Hazza jest w szpitalu.
I: Tylko tyle? Nie powiedziałeś co się stało?
Lo: Nie, ale muszę kończyć, bo coś czuje, że ktoś idzie, Pa.
I: Pa. - Rozłączyłam się. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie zapytałam o Olę, ale nie mam ochoty teraz z nią rozmawiać i kolejnej tłumaczyć co się stało. Siedząc tak w szpitalnym holu z nudy zaczęłam coś pisać. Po COŚ kryła się piosenka, nowa piosenka Crazy Mix. W nudzie spędziłam kolejne dwa dni męczącego czekania. Cały czas siedziałam przy nim. Nie chciałam wychodzić, ani zasypiać nawet na moment. Bałam się, że coś może się stać.
*** Sen Harrego ***
D: Tatusiu?
H: Co? Gdzie ja jestem???
D: Tato? To ty??
H: Kim jesteś!
D: To ja, Daniel...
H: Jak?? Gdzie ty jesteś!!
D: Idź do przodu.
Wykonałem posłusznie polecenie głosu podającego się, za moje zmarłe dziecko. Zobaczyłem chłopca. Miał może 2 lata. 
D: Tatusiu, kochasz mnie?
H: Ale o co kurde chodzi! Przecież ty nie żyjesz. 
D: W rzeczywistości śpię.. Tutaj jestem i kiedyś będę. 
H: Nie rozumiem...
D: Ukochaj ode mnie mamusię i siostrzyczkę. Kocham Cię tatusiu. Papa.
Nie wiedziałem o co chodzi, ale tajemniczy 2-latek zniknął. Jak by się rozpłynął. A ja otworzyłem oczy. Ujrzałem jasne światło i jasno-niebieskie ściany pomieszczenia w którym się znajdowałem. Zobaczyłem ją. Siedziała tam. Czuwała przy mnie...
*** Z perspektywy Mai ***
Po około 2 godzinkach Danielle poszła, a my wreszcie mogliśmy zejść na dół. Włożyłam na siebie TO i zbiegłam na dół. Obejrzeliśmy z Liamem 2 filmy, a potem ktoś wszedł do domu. Cieszyłam się, ale potem entuzjazj zniknął. Przyjechali Louis, Niall, Darcy.. Ale ku mojemu zdziwieniu nie przyjechali Izka i Hazza, których najbardziej oczekiwałam, a OLA! 
M: Ej no co ona tu robi! - Zaczęłam iść tyłem do schodów. 
Lo: W skrócie Izka nas namówiła żeby ją zabrać do nas, a sama została z Hazzą w szpitalu... - Powiedział zasapany i pobiegł na górę. Ola stała, jak by nie wiedziała co ma zrobić. W sumie tego domu jeszcze nie widziała, ale mimo to, przecież nie będzie stać w miejscu. Na rękach trzymała Emmę. Zayn moco przytulił mnie, gdy już miałam się wyrżnąć na schodach. Po chwili jednak pobiegłam do pokoju Matta.
M: Ja pierdolę, o co tu do cholery chodzi?! Ola tutaj, Hazza w szpitalu...! - Byłam bliska płaczu, ale mocno przytuliłam Matta i usiadłam na futrzastym dywaniku. Patrzyłam w jego niebieskie oczka. Prawda że coś mu się po mnie przyjęło, ale dopiero teraz wreszcie nie zajmuję się nim, tylko po prostu, jestem przy nim, bo chcę. Wreszcie razem z nim na rękach zeszłam na dół, nie będę już taka, pójdziemy razem na górę, ale jej się śni, jeżeli mam jej wybaczyć to co odpierdoliła. Wreszcie gdy zeszłam na dół nikogo nie było, tylko ona kucała przy drzwiach z Emi.
M: Idziesz na górę...? - Powiedziałam, jeszcze z lekką obojętnością.
O: Jak mogę, to z chęcią... - Powiedziała wstając i ciągle patrzac na Matta. Weszłyśmy tylko zobaczyć czy Lou włożył do łóżeczka Darcy, i poszłyśmy do pokoju rozmów. Wbrew nazwy jaką naił pokój, który został na górze, milczałśmy ciągle patrząc na Emmę i na Matta. Wreszcie odzewała się.
O: Przepraszam, wiem, że namieszałam...
M: Oczywiście, ze namieszałaś, i to nie wiesz jak! - Powiedziałam tak oschle jak tylko się dało. 
O: Może kiedyś Izka powie ci o co chodzi w tym wszystkim, teraz tylko proszę, żebyś mi wybaczyła jak reszta... 
M: Oni ci wybaczyli? - Powiedziałam, krztusząc się własną śliną.
O: No tak, chociaż nie łatwo było, ale jakoś to sobie wytłumaczyliśmy... - Powiedziała już z uśmiechem. Spojrzałam w jej zielone oczy. Widniała w nich mała iskierka, przypomniało mi się wszystko, co przeżyłyśmy kiedyś i teraz. Wreszcie wstałam nadal patrząc w jej oczy. Spojrzałam na twarzyczkę Matta, wesoło gaworzył. Wreszcie podałam jej rękę. Czułam jakiś podstęp, ale czułam, jakby Matt mi podpowiadał, co mam zrobić. Zeszłyśmy wreszcie na dół. Tako jako dogadywałyśmy się, mimo to, że nadal nie była to przyjaźń jak kiedyś, tylko znajomość. Po kilku dniach nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Izki.


I: Halo?
M: Jak to halo? Czemu nie dzwonisz!
I: A czemu mam dzwonić?
M: Jak to czemu? Harry jest w szpitalu, my się martwimy, a ty się pytasz po co dzwonić!
I: A ty dzwonisz po to, żeby się ze mną kłócić? To pa. - Rozłączyła się.

Po chwili zadzwonił do niej Lou. Podobno żadnych przełomów nie było. I to frustrowało mnie najbardziej...
*** Z perspektywy Louisa ***
Czemu nie posłuchaliśmy wtedy Izki? Mówiła, że jej matka jest inna. Teraz przez to Harry jest w szpitalu, a co najgorsze, znowu zaczynam czuć coś do Oli, ale przecież jest Paula. Nie chce wyjść na jakiegoś kobieciarza, ani nie chce skrzywdzić Pauli. Mam nadzieje, że Majka nie będzie zła, że wyszliśmy, a ją zostawiliśmy z Olą, ale musi się z nią pogodzić. Nie może mieć nam tego za złe. Zadzwoniłem po Paulę i poszliśmy do kina na jeden film. 
*** Z Perspektywy Izy ***
I: Harry? Obudziłeś się?! - Rozpłakałam się ze szczęścia, gdy zobaczyłam, że jego zielone oczy się ruszają, że patrzy na mnie tym swoim spojrzeniem. Byłam prze szczęśliwa.
H: Izka? Co Ci się stało? Gdzie jesteśmy?!
I: Chodzi Ci o mój wygląd? No wiesz, jak się siedzi kilka dni w szpitalu, nie ruszając się z miejsca to tak jest.
H: W SZPITALU?
I: Tak, straciłeś przytomność.
H: A ile tak spałem?
I: 2 dni.
H: A gdzie reszta?
I: W Londynie.
H: I Zostawili Cie samą.
I: Sama ich wygoniłam. A możesz nie zadawać tyle pytać? Idę zawołać lekarza.
Po jakichś 2 godzinach wypisali Harrego.
Zakończenie, takie nijakie, ale znowuż się rozpisałyśmy.. Będziecie miały co czytać. No nic, może lekkie zdziwienia co do zachowań co niektórych postaci? Zdziwienie, że Lou kocha Olę? A co będzie z Paulą? Jutro będą kolejne wpisy! :D

Court - An Unforgettable Day.

Rozdział 49


Wszyscy, którzy mieli lecieć do Polski wstali już o 8 rano, bo wylot mieli o 10. Była jedna, wielka latanina, każdy chciał się umyć, ubrać, a łazienek dla wszystkich za mało. Dzisiaj wyjątkowo ubrałam się elegancko - biała koszula, czarne jeansy i czarne buty na niskim obcasiku. Około godziny 9 wszyscy byli już gotowi. Wzięłam Darcy do nosidełka i wszyscy pędem wyszli z domu. Na lotnisku znaleźliśmy się punktualnie o 9:55, pędem wbiegliśmy do samolotu, daliśmy bilety i znaleźliśmy dla siebie miejsca. Po kilku godzinach lotu byliśmy w Bydgoszczy, bo to tam miała być rozprawa, bo tam najbliżej mieli rodzice Oli, z naszego rodzinnego miasta. Ku mojemu zdziwieniu w sądzie ujrzałam.. Moją MATKĘ!
I: Harry kurwa, chowaj mnie!
H: Co się stało?

I: To moja matka, tam! - Stanęłam razem z Darcy za Harrym, chociaż i tak nie wiele to dało.
Lo: Matki się boisz?
I: Wiesz co? Chyba tak...
N: A co ona Ci może zrobić?
I: Może mi nie pozwolić wrócić do Londynu! Co ona w ogóle tu robi?! - Wrzasnęłam chyba za głośno bo wszyscy się na mnie spojrzeli. Na szczęście powiedziałam to po angielsku i nie wielu to zrozumiało, a na nieszczęście już wszyscy znajomi z mojego rodzinnego miasta widzieli mnie z moją córeczką i częścią chłopaków z One Direction. Większość z naszej szkoły znalazła się tutaj właśnie, żeby ich zobaczyć. Zobaczyłam jak zbliżają się do mnie moje dawne koleżanki z podstawówki. Nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Szczerze, to strasznie się zestresowałam.
(K- Kamila, J-Julia, U-Ula, S-Sędzia.)
K&J&U: Hej Iza..
I: Hej.. 
H: Musisz mówić po polsku?
I: Tak one nie znają tak dobrze angielskiego, kochanie. - Dałam mu buziaka w policzek. Na co Julia strasznie się zdenerwowała, bo ona także się w nim podkochiwała.
J: Widać, że dobrze Ci się powodzi.
I: A co? Masz coś do nas? - Julia spojrzała na Darcy, którą trzymałam i na Harrego, Louisa i Nialla stojących przy mnie i wpatrujących się w nieznajome.
J: To, że nie zasługujesz na nich.
I: Zmieniasz się w Magdę i inne kretynki? Przecież byłyśmy przyjaciółkami!
J: Dobrze powiedziane, byłyśmy. 
I: Dziwię się, jak ludzie mogą się zmienić, przez to, że mój chłopak jest sławny i, że mam z nim dziecko. To jest naprawdę DZIWNE!
Lo: O czym rozmawiasz?
I: Louis, powiem później. Moje sprawy. - Odpowiedziałam mu po angielsku.
U: Chodźcie dziewczyny, na COŚ takiego nie warto zwracać uwagi.
S: Proszę na salę.
I: Już czas Lou.. Boisz się?
Lo: Nie wiem. Dziwi mnie to, że nie widziałem Oli.
I: Pewnie przeze mnie.
Lo: A czemu przez Ciebie?

I: A nie, nic, nic.
H: Ty coś knujesz Iz...
I: Ty znowu coś podejrzewasz?
H: Nie, tylko mówię.
**
Po rozprawie okazało się że Ola nie dostanie alimentów na Emmę, bo to ona uciekła od ojca i ojciec nie jest przymuszony do płacenia, że może płacić dobrowolnie. Wszyscy byli z ogłoszenia sędziny szczęśliwi, ale wszyscy z Londynu, bo Polska była niezbyt zadowolona. 
I: Louis! Wygrałeś! - Naskoczyłam prze szczęśliwa na niego, zaraz po ogłoszeniu wyników. Harry, Niall i Darcy byli na widowni również szczęśliwi. W pewnym momencie poczułam, że Lou mnie szturcha. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale się odwróciłam. Ujrzałam moją mamę i Olę.
I: Ola! A jednak... Zadowolona?
O: No pewnie! Gorzej tylko wiesz z czym.. - rozmawiałyśmy po angielsku..
Lo: Iza, błagam Cię powiedz, że mam zwidy ze szczęścia.
I: Nie masz, wytłumaczę Ci to kiedy indziej.
W tym momencie podbiegł do mnie Harry, który chwycił mnie na ręce i ucałował. Niall szedł za nim z Darcy na rękach. 
N: O co tu chodzi?
I: Powiem wam kiedy indziej, mianowicie w samolocie, wracamy do domu z czystym sumieniem! 
Lo: A twoja mama.. Ona stoi za nami.
I: Mam ją gdzieś, tak jak ona miała mnie. Niall nie pokazuj jej Darcy!
N: Się wie.
M: A to niby czemu?
I: A to niby temu. Idziemy! Dalej! Albo mnie puść Harry.
H: Nie, nie puszczę Cię.
I: Harry, błagam!
M: Dowiem się, czemu nie pozwalasz mi zobaczyć mojej wnuczki? I mam Ci coś do powiedzenia...
I: Bo gdyby nie Louis to ja i twoja WNUCZKA nie miałybyśmy gdzie mieszkać! I nie chce mi się nawet Ciebie słuchać.
O: Izka, daj spokój.
I: Nie dam! A ty co po jej stronie? To ja Ci dziękuje.
O: Iza!
I: Niall, daj mi proszę Darcy, a ty mnie Harry puść. 
H: Nie, dam rade utrzymać was obie...
I: Ale i tak mnie puść, proszę. Nie chce mi się tu być razem z NIĄ.
N: Popieram poszedłbym już coś zjeść..
I: Widzisz? Niall jest głodny.
H: Jaka ty jesteś uparta... - Pocałował ją namiętnie i puścił, po czym Niall podał jej Darcy.
**
Z: Śpisz?
M: Tak.
Z: To się obudź!
M: Nie.
Z: Piłaś coś.
M: Nie!
Z: To wstawaj!
M: Która jest godzina?
Z: Nie wiem, ale Liam już nie śpi, bo trzasnął drzwiami. Więc chodź!
M: Zaraz, zaraz...
Po jakichś 5 minutach jak się ubrałam i w miarę ogarnęłam zeszliśmy na dół. Zdziwieniem dla nas było to jak ujrzeliśmy Liama w towarzystwie jakiejś dziewczyny, całowali się.
Z: Uu. Co my tu mamy?!
Li: O kurwa..
M: Co jest Li? Wstydzisz się nas??
Li: Żebyś wiedziała...
M: Właśnie wiem, i Iza też wie. O ile się nie mylę to Danielle?
D: Tak...
M: Hejka! Jestem Majka, a to.. to jest Zayn, a to Daisy - wskazała na pieska Izy.
D: Miło mi was poznać..
Li: Danielle, może się gdzieś przejdziemy?
D: Nie.. Wiesz co? Ja już pójdę! Ugadamy się później. - Danielle wyszła bez słowa.
Li: Co wyście zrobili.. Kretyni!
M: A co zrobiliśmy?
Z: No właśnie, byliśmy grzeczni.
Li: Bardzo... Spłoszyliście ją!
**
Iza zaraz po wzięciu Darcy, wyszła na zewnątrz. Ola pobiegła za nią.
O: Czemu ty taka jesteś?
I: Taka to znaczy.?
O: Tak potraktowałaś swoją mamę! Do twojej wiadomości to ona jest w ciąży.
I: Jak to kurwa w ciąży? Ona ma 38 lat i wnuczkę...!
O: Normalnie, zaszła w ciąże, zdarza się!
I: Ja pierdole.. Ja już chce być w domu.
O: Nawet nie zobaczysz K*******?
I: Nie mam zamiaru patrzeć na to zadupie.
O: Jak chcesz. Idę do środka, muszę porozmawiać z Magdą i Anetą.
I: A ja muszę wyjaśnić im czemu z tobą gadam i czym prędzej chce wracać do Londynu.
Po czym obie rozeszły się w swoje strony. Iza wraz z Darcy podążała powolnym krokiem do Louisa, Nialla i Harrego, którzy rozmawiali z jej mamą. 
I: Wracamy?
N: Nie.. Twoja mama zaprosiła nas na OBIAD!
I: Niall! Ja wracam, jak nie z wami to z Darcy!
H: Izka, daj spokój, jedna godzinka w tą czy w tamtą.
I: Nie mam zamiaru spędzić z nią nawet minuty!
Po czym odbiegła z małą na rękach i wybiegła z sądu. 
H: Muszę iść...
Lo: Idź, idź bo zazwyczaj jak ona i Maja są same dzieją się złe rzeczy..
Po czym Harry pobiegł za Izą.
H: Iza! Zaczekaj, przecież wiesz, że nie znam miasta, ani języka!
I: To wracaj z nami!
H: Nie rób przykrości swojej mamie...
I: Nie pojmujesz, że jak tam wejdę to już nie wyjdę? Ona mi nie pozwoli! Założę się, że was nawet nie wpuści, tylko weźmie mnie. Ewentualnie Darcy.
H: Nie pozwolę jej na to...
I: Ty gówno możesz, nie wiesz jaka ona jest!
H: Iza, dla mnie...
I: NIE!
Po czym Harry ostrożnie podniósł Izę, aby ta nie upuściła Darcy i wrócił z nią do sądu.
I: Puszczaj kurwa! Nie to znaczy nie!!!
H: My sobie bez Ciebie nie poradzimy, a jedna godzinka nam nie zaszkodzi. A może wytłumaczysz mi co miała znaczyć twoja rozmowa z Olą?
I: Ona nie jest taka jak ty sobie myślisz, ale powiem Ci w Londynie!
H: Niech Ci będzie.
I: A puścisz mnie...?
H: Nie...!
I: Jaki ty jesteś uparty...  
Lo: Jesteście!
I: Niestety!
Lo: Iza, daj spokój.

I: Czemu kurwa wszyscy przeciw mnie, żałuję, że Maja z nami nie przyleciała!
M: Córuś.. Tylko obiadek...
I: Żebyś nas kurwa otruła! NIGDY!
H&Lo&N: IZA!
I: Co Iza? Prawdę mówię! Chodź ze mną do jakiejś Polskiej restauracji Niall! Błagam Cię, stań po mojej stronie!
N: Nie mogę...
I: Jak to nie? Błagam Cię!!!
M: On idzie ze mną i z nimi. - Wskazała na Hazzę i Lou.
I: Nie z NIMI, tylko z Harrym i Lou, z moim chłopakiem i z moim bratem!
M: Ale czemu nie możesz wejść do mnie na godzinę! Nie rozumiesz, że żałuję tego co zrobiłam? Że gdybym mogła cofnąć czas na pewno bym nie powiedziała tego, że masz szukać innego domu?
I: Nie wierzę! Odczep się ode mnie i od mojego życia!!! - Wrzasnęłam nie zważając na nic, wyszarpałam się Harremu, wzięłam Darcy i odbiegłam na jakieś 10 kroków.
I: A co do was, to jak nie chcecie się zgubić, to chodźcie ze mną!
Po czym odbiegłam nie patrząc na nich, nie patrząc na nic. Ola, która stanęła przede mną chciała mnie zatrzymać. Odwróciłam się, żeby zobaczyć czy za mną idą, nie szli. Zrobiło mi się przykro. Pewnie ONA ich zatrzymała, pewnie ona obiecała im jakieś cuda, obiecała im, że im pomoże. Zostawili mnie, byłam dla nich obojętna. Zabolało... Chciałam być czym prędzej w domu, czym prędzej znaleźć się w objęcia Majki, która mnie pocieszy. Która pociesza mnie odkąd pamiętam. Darcy patrzała na mnie w niewiedzy, nie wiedząc co się dzieje, czemu płacze. Dałam jej szybkiego buziaka w polik i biegłam nadal przed siebie. Czułam na sobie wzroki moich dawnych przyjaciół ze szkoły. Miałam wrażenie, że niektóre jędze bez serca chciały zacząć bić NAM brawo. Było mi jeszcze gorzej. Nie przejmowałam się, że wyglądam pewnie jak potwór w rozmazanym od łez makijażu, nie przejmowałam się też, że moje zdjęcia w tym stanie mogą się znaleźć w polskich gazetkach typu: "Bravo", "Bravo Gir", "Twist", "Fan Club" i inne takie śmieci.. Pewnie po kilku dniach byłoby też głośno w innych krajach. Miałam to gdzieś. Miałam wszystko gdzieś.. Przed wejściem znalazłam pozostawione przez nas nosidełko Darcy. Wpakowałam ją w nie i ruszyłam przed siebie. Chciałam iść na pierwsze, lepsze lotnisko, ogarnąć się i wracać do Londynu. Tam sobie z nimi porozmawiam, o ile w ogóle raczą wrócić.. Na lotnisku obmyłam się, przebrałam Darcy i siebie. Do wylotu miałam jakieś 15 minut. Gdy już miałam wchodzić poczułam czyjąś zimną i spoconą z nerwów dłoń, na moim ramieniu. Odwróciłam się.
Ciekawy? Mam nadzieje, że tak. Przepraszam, że tak długo trzeba było czekać, ale po angince mam tyle nadrabiania, a Majce nie pozwoliłam dokończyć tego wpisu. Maja mówi na mnie REKLAMA, i co do tego wpisu pewnie będziecie miały o mnie podobne zdanie! Ale cóż, Maja bardziej się wścieknie, przy tym jak dowie się, że nie może napisać kolejnego wpisu, bo ja go muszę napisać! Maju, jak nie wiedziałaś to wiesz!